Zlot Miłośników Gwiezdnych Wojen StarForce, który odbył się w miniony weekend w Toruniu obfitował w atrakcje, ale dla wielu osób z pewnością największą z nich była możliwość podziwiania ogromnych modeli statków kosmicznych z sagi George’a Lucasa. Dzięki braciom Adamowi i Markowi Kulesza z Elbląga, najsłynniejszym ich twórcom w Polsce mogliśmy poczuć się jak w samym centrum bitwy między Imperium a Rebelią! Choć pan Adam był wręcz rozchwytywany przez fanów, znalazł dla nas chwilę na krótki wywiad.

Miłośnicy Gwiezdnych wojen i media cały czas oblegają wasze stanowisko na StarForce. Jak ludzie reagują na wasze prace?
Każdy chce mieć namiastkę Gwiezdnych wojen. Ludzie chcą zobaczyć albo dotknąć i poczuć się jak w filmie, doświadczyć namacalnie tego, co widzą w kinie. Każdy z nich ma jakiś swój ulubiony motyw w sadze, jakiś ulubiony pojazd czy postać, więc cieszą się, mogąc sobie je podziwiać „na żywca”. Doradzają nam też, jakie kolejne modele powinniśmy wykonać.

A co wy sami czujecie, kiedy po długim czasie przygotowywania modelu przyklejacie tą ostatnią, finalną część i statek jest gotowy?
Przede wszystkim zastanawiamy się, jak fani Gwiezdnych wojen to przyjmą, jaki będzie odbiór. Na szczęście zawsze jak do tej pory reakcje były bardzo pozytywne. To, co robimy ludziom się podoba – i nas to ogromnie cieszy. Wtedy mamy pięć minut tego naszego „ach” (śmiech). Budowa modelu trwa czasem pięć miesięcy, czasem rok, czasem trzy lata – ale uśmiech na twarzy ludzi to najlepsza nagroda za to.

SAM_2175
Fregata Nebulon-B, Mistrz Yoda i ich dumny konstruktor

Gdyby ktoś chciał pójść w wasze ślady i przygotować własny model – z jakim kosztem musi się liczyć?
Nie należałoby mówić o pieniądzach, bo tak naprawdę to się na kasę nie przekłada. Każdy ma swój własny sposób na zrobienie modelu. Już bardziej trzeba się liczyć z poświęceniem czasu. Trzeba się przygotować, stworzyć plany konstrukcyjne. No, potem trzeba poszukać części, kupić farby czy klej, i zamyka to się w kilku tysiącach złotych. Ale to nie są ogromne sumy tak naprawdę. Zamiast chodzić na piwo czy palić papierosy można odmówić sobie tego i odłożyć pieniądze – i uzbiera się na wspaniały model, który da wielką satysfakcję.

W wywiadach wspominaliście kiedyś, że niektóre modele były budowane ze – cytuję – śmieci, czyli różnych niepotrzebnych drobiazgów. Czy nadal korzystacie z tych sprawdzonych sposobów?
Tak, nadal robimy recykling. Najbardziej ciekawe części powstają z używanych elementów. Ale to jest bardzo w duchu Gwiezdnych wojen – mimo że coś jest stare, to działa i się świetnie sprawdza. Właśnie ruszyła machina promocyjna nowej części sagi, tam na pewno będzie wiele takich starych-nowych rzeczy.

20150919_121223
Millennium Falcon, w tle Star Destroyer

Czeka pan na Przebudzenie mocy? Jakie ma pan oczekiwania wobec siódmego epizodu?
Jestem bardzo ciekawy, co pokażą. Reżyser, J.J. Abrams to fan Gwiezdnych wojen, ale wyreżyserował też dwie części Star Treka. On już się nauczył robić takie filmy, ma podejście artystyczne fana gatunku. Przebudzenie mocy to będzie Film. To będzie totalna wojna. Będzie się działo, będą ranni, zabici, będzie co oglądać (śmiech).

Od wielu lat jesteście gośćmi StarForce. Czy waszym zdaniem moc jest wyjątkowo silna w Toruniu?
Jak najbardziej. A w tym roku jest zupełnie wyjątkowo. Ta impreza przebija zeszłoroczną pod względem ilości uczestników i ludzi, którzy przychodzą ją oglądać. Będzie rekord!

W takim razie do zobaczenia za rok. Wiecie już, co zaprezentujecie nam na kolejnym StarForce?
W fazie budowania jest kilka nowych modeli. Na razie nie rozgłaszam, co to będzie, ale myślę, że można będzie liczyć nawet na siedem nowych projektów. Będzie co oglądać, zapraszamy już teraz.

[fot. Tomasz Kubiak]