Ocena redaktora

10
Fabuła
9
Obsada
9
Reżyseria
8
Muzyka

Miliony na kontach, wahające się słupki giełdowe, całonocne analizy i rachunki – oto świat wielkiej finansjery Nowego Yorku. W jego szaleńczy wir bezlitośnie wpycha nas Adam McKayStojąc na uboczu obserwuje jak tracimy grunt pod nogami, jak próbujemy połączyć rozsypane wątki, jak stopniowo wciąga nas wartki nurt wydarzeń. A gdy w końcu zaczynamy rozumieć, z ukontentowaniem podsuwa nam kolejne informacje. Big Short to bowiem lekcja, którą musimy dokładnie przyswoić – lekcja rozwagi, trzeźwego myślenia i praktycznej ekonomii.

Pięć nominacji, tylko jedna wygrana statuetka – tegoroczne rozdanie Oscarów nie okazało się pomyślne dla twórców Big Short. Choć członkowie Akademii docenili mistrzowski scenariusz produkcji, to niedosyt pozostał, a wśród szerokiej publiczności rozległy się powątpiewające głosy. Może film nie był aż tak dobry? Czyżby McKay nie sprostał zadaniu? A może to zbyt pochlebne recenzje krytyków zwiodły tysiące widzów? Nic bardziej mylnego! Aby się o tym przekonać wystarczy jedynie wygodnie zapaść się w fotel i oglądać – raz, drugi, trzeci. Czar Big Short nie minie do momentu, aż poznamy na pamięć każdy jego fragment. Gwarantuję.

W 2007 roku światową gospodarką wstrząsnął kryzys, który w przeciągu trzech lat obrócił w perzynę miliony firm i przedsiębiorstw. Tysiące rodzin straciły oszczędności, miliardy pracowników – stałe zatrudnienie. Pytanie: Jak do tego doszło? przez lata nie znikało z ust badaczy. Odpowiedzi na nie szukało także kilku filmowych twórców, mniej lub bardziej znośnie stawiając wysnute przez siebie teorię. Adam McKay zdołał jednak dokonać tego, co nie udało się jego poprzednikom: krok po kroku odtworzył sekwencję zdarzeń poprzedzając feralny rok 2007, ani na chwilę nie wpadając jednak w moralizatorski ton i polityczne spekulacje. Big Short to opowieść o grupie bankierów, szeregowych graczy w wielkiej rynkowej grze. Dzięki sprytowi, skrupulatnym kalkulacjom i odrobinie szczęścia odkrywają oni gigantyczną lukę w pozornie stabilnym sektorze finansowym. Dostrzegając niewykorzystaną szansę postanawiają wzbogacić się, krok po kroku angażując się coraz bardziej w niebezpiecznie chwiejny system.

Gallery_0024.0

Big Short jest więc ponad dwugodzinnym filmem o kilku cwaniakach w garniturach, którzy bezwzględnie dążą do tego, o czym my marzymy na co dzień: bogactwa. Wykorzystując zdobyte informacje, podkopują pozycje znajomych bankierów, przeliczając w myślach zarobione miliony spokojnie obserwują drżący w posadach kapitalizm. Są pewni siebie, niezdrowo podekscytowani… ludzcy. Z łatwością dajemy się więc wciągnąć w ich historię, bez oporów kibicujemy im przy kolejnych ruchach, nieubłaganie zmierzając do przewidywalnego końca. Oparta na faktach opowieść McKaya może mieć przecież tylko jedno rozstrzygnięcie, mi jednak nie przeszkadzało to ani na moment. Scenariusz całej produkcji skonstruowany został z zegarmistrzowską precyzją, łącząc wartkie zwroty akcji, mistrzowskie dialogi i fenomenalne kreacje poszczególnych bohaterów. Choć trudna tematyka filmu mogła pogrążyć jego realizatorów to ci wprawnie wybrnęli nawet z najbardziej skomplikowanych kwestii. Jasno, wręcz łopatologicznie, bohaterowie wyjaśniają nam wszystkie zawiłości bankowych transakcji, pozwalając zrozumieć mechanizmy napędzające całą gospodarkę. I z ręką na sercu przyznaję: wszystkie godziny rachunkowości i wykładanej na uczelni ekonomii nie powiedziały mi o kredytach hipotecznych, ubezpieczeniach i giełdowych kursach tyle, ile najnowszy film McKaya.

Fabularny rys filmu docenili nawet członkowie Akademii Filmowej, Big Short ma jednak sporo innych zalet. Główną z nich jest zaangażowana obsada aktorska. Film zdominowała szóstka mężczyzn, znakomicie dających sobie radę z przypisanymi im rolami. Brad Pitt, John Magaro, Finn Wittrock czy Ryan Gosling dawali radę, jednak laur zwycięstwa bez wahania dostałby ode mnie Steve Carell (filmowy Mark Baum). Za cudowną kreację, dynamizm, fenomenalną mimikę i fakt, że film można by było oglądać tylko dla scen z nim! Tych na szczęście twórcy nie poskąpili, całość stanowiła więc bardzo przyjemną panoramę wszystkich emocji wyrażanych przez bohatera. W szranki z Carellem mógłby stanąć także Christian Bale, szerszej publiczności znany z ról Batmana (choć moje serce skradł rolą w Prestiżu). Ekscentryczny samotnik, niedoceniany geniusz – brzmi znajomo? Choć to nie Cumberbatch, to na ekranie prezentował się równie zawodowo.
maxresdefault

Big Short ma w sobie coś z Wilka z Wall Street. Prześmiewczy charakter, techniczną formę układanki, wypowiedzi skierowane bezpośrednio do oglądających – podobnych różnic można by było znaleźć na pęczki. I jeśli przypadła Wam do gustu produkcja z DiCaprio, to i w dziele McKaya znajdziecie rozrywkę. Big Short ma przed sobą jednak jeszcze inne zadanie. Choć to nie moralizatorska bajka mająca otworzyć oczy milionom kredytobiorców, to jest to produkcja z przesłaniem. Opowieść o nadmiernym zaufaniu do instytucji, zbyt wielkiej pewności siebie inwestorów, ale także o znacznie bardziej prozaicznych problemach – braku podstawowej wiedzy, rozsądku, kalkulacji. To lekcja, którą reżyser nienachalnie nam proponuje. Co z niej wyniesiemy? To już zależy od nas.

DATA: 10 maja (wtorek) godz. 19:00
MIEJSCE: Kino Studenckie „Niebieski Kocyk” (ACKiS Od Nowa, Gagarina 37a)
BILETY: 10 zł studenci/12 zł pozostali
SZCZEGÓŁY: strona wydarzenia

[fot. materiały prasowe]