Christopher Nolan powraca, aby pokazać nam historię z II Wojny Światowej. Historię cudu, którego niektórzy do dzisiaj nie potrafią wytłumaczyć. „Dunkierka” też momentami pokazuje koncepcję, nie mieszczącą się w wyobraźni wielu reżyserów.

Po znakomitych „Incepcji”, „Mrocznym Rycerzu”, prześwietnym „Prestiżu” oraz nieco dzielących publiczność „Interstellarze” i ostatniej części historii Batmana od Nolana, reżyser sięga po kino wojenne. Była to rzecz ze wszech miar interesująca, bo tego gatunku wcześniej nie dotykał.

Żołnierze z Francji, Wielkiej Brytanii, Kanady i Belgii zostają otoczeni przez wojska niemieckie i oczekują na cud, który ocali ich życie.

To z pewnością najgorętszy tytuł tego lata. Wśród produkcji z kina typowo rozrywkowego, widzowie mogli bez problemów odnaleźć „Dunkierkę” i oczekiwać czegoś wybitnego. Czy oczekiwania zostały spełnione? Z pewnością jest to film oryginalny. Nolan serwuje go nam bowiem w formie niemalże wolnej od dialogów. Są one tylko wtedy, kiedy stają się koniecznością. W zmian dostajemy przebitki pokazujące zarówno żołnierzy, jak i zwykłych ludzi, dotkniętych straszliwą historią wojny. Wszystko to jest okraszone znakomitą muzyką Hansa Zimmera, który po raz kolejny zbierze zasłużone pochwały. Siłą filmu jest połączenie fantastycznych efektów dźwiękowych, ze zdjęciami, autorstwa Hoyte’a Van Hoytema. Szczególnie mogą imponować sekwencje walk w powietrzu, z udziałem pilotów wojsk alianckich.

W połączeniu z efektownymi scenami z udziałem samolotów, „Dunkierka” może „kupić” widzów ukazaniem losów ludzi, którzy w piekle II Wojny Światowej wcale nie musieli się znaleźć, ale podjęli decyzję o próbie niesienia pomocy potrzebującym, kiszących się niekiedy w nieludzkich warunkach. Nolanowi można tutaj zarzucić, że sceny zrzucania bomb w środek tłumu nie są zbyt wyraziste, a przez to jego dzieło nie jest w 100% autentyczne. Mimo wszystko – ten artystyczny zabieg wpisuje się dobrze w koncepcję twórców i choć może nieco razić, jest do wybaczenia.

cc_master_black

„Dunkierka” – film bez pierwszego planu

Tak naprawdę ciężko stwierdzić, kto jest głównym bohaterem najnowszego dzieła Nolana. Z jednej strony mamy szeregowców na czele z Tommym (Fionn Whitehead), później znakomitego Marka Rylance’a w roli Pana Dawsona, który nie chce oddać swojego jachtu marynarce, tylko sam rusza do Dunkierki. Następnie Tom Hardy, przez cały film pomieszkujący w samolocie i zakamuflowany w taki sposób, iż niektórzy będą mieli problem z rozpoznaniem tego wybitnego aktora. Kenneth Branagh przekonująco odgrywa swój smutek i zakłopotanie. Obsada w większości nie dostaje wielkiego pola do popisu, gdyż Nolan skupia się raczej przede wszystkim na otoczce całego wydarzenia.

Wizja Nolana tworzy spójną całość. Nie jest to dzieło na poziomie absolutnie genialnej „Przełęczy Ocalony”, ale też niewiele od niego odbiega. Nie ma tu rozlewu krwi, efektownego slow motion, ale za to dostajemy film wojenny jakiego jeszcze w świecie Hollywood nie było. Jeżeli mieliście wątpliwości, czy warto dać mu szansę jeśli chodzi o ten specyficzny nomen omen gatunek – to reżyser szybko je wyjaśnia. Słowem – czym prędzej do kina!

Ocena autora – 8+/10

„Dunkierka” i wiele innych hitów w toruńskich kinach Cinema-City, zobacz repertuar na https://www.cinema-city.pl/

Chcesz być na bieżąco z eventami, które odbywają się w Cinema-City? Zapraszamy do polubienia strony kina na  Facebooku oraz Instagramie