Przyszła pora na moje top 5 polskich płyt. Tematyka: różna. Poziom satysfakcji w słuchawkach: duży. Zadowolenie sąsiadów: średnie, bo śpiewam przy słuchaniu. Zapraszam.

Pidżama Porno – Ulice jak stygmaty

Trudno mi nie podejmować jakiejkolwiek polemiki na temat ulubionych płyt i nie wymieniać przy tym Pidżamy. Nawet jeśli mam do wyboru albumy z całego globu. Zdecydowanie to Pidżama sprawiła, że jestem tu i teraz taki a nie inny. Brzmi to trochę patetycznie, ale to właśnie dzięki Pidżamie zacząłem grać w kapeli punkowej i dzięki niej zacząłem w ogóle brać pod uwagę polską muzykę, od której wcześniej stroniłem.
Dlaczego Ulice jak stygmaty? Debiutancka płyta Grabaża i spółki brzmi bardzo punkowo. Bardzo dobry cover Iggy Pop’a, genialna interpretacja wiersza Majakowskiego czy szybkie Fucking in the church to tylko zalążek tego co można spotkać na tej płycie. Chyba nie ma nic lepszego dla smarkacza, który wchodzi do liceum i chce walczyć z całym światem.

Marek Dyjak – Kobiety

Przepiękna płyta, którą poznałem stosunkowo niedawno i która na początku nie mogła mnie kupić. Trzeba bowiem wielkiego spokoju i skupienia by pojąć to, co Dyjak zrobił z klasykami polskiej piosenki kobiecej. Zdecydowanie jest to jeden z tych albumów, który trzeba słuchać w całości. Od początku do końca. Mamy tu m.in Nosowską, Umer, Bartosiewicz, Osiecką, Celińską czy Groniec. Wszystko to w wykonaniu alkoholika, niedoszłego samobójcy, menela. Ile wrażliwości musi mieć ten facet?

Co za tym idzie estetyka żeńskiego piękna w konfrontacji z moją rozedrganą i chropowatą osobą, może stworzyć mieszankę nie tak wybuchową, ile osobliwą, ponieważ cała moja twórczość była próbą wyrażenia energii, jaka rodzi się przy zderzeniu osobowości kobiecej i męskiej. Głęboko wierzę, że tym sposobem oddam hołd nie tylko wielkim artystkom z których twórczości pragnę czerpać, ale wszystkim paniom tego świata. – Dyjak

L.U.C – Planet L.U.C

Jakkolwiek zawsze daleko mi było do hip hopu, tak ta płyta ujęła mnie w całości.. Uwielbiam storytelling. L.U.C sprzedaje mi historie, a ja je przyjmuję bez żadnego grymaszenia. Mamy tu manifest przeciwko popkulturze i drogę w poszukiwaniu szczęścia. Oklepane? Bynajmniej. Podróż z artystą przez surrealistyczną planetę daje nam nie tylko satysfakcję cieszenia się muzyką, ale i możliwość refleksji. Właśnie surrealizm jest słowem, które dobrze opisuje czym jest ta płyta.

Planeta – na planecie jest wszystko co trzeba a nawet więcej i mniej. Więc, na pewno dla wielu będzie to spore zaskoczenie ale tak!!! Będą też modelki i jeepy a nawet instruktaż sadzenia rutinoskorbinu i wyjaśnienie przyczyn bulgotania Braci K. – L.U.C

Kabanos – Flaki z olejem
Nie wiem czym jest ta płyta, ani czym jest sam Kabanos. Wiem tylko, że od czasów gimnazjum, kiedy to po raz pierwszy usłyszałem o Kabanosie, pozostają cały czas na playliście mojego odtwarzacza. Flaki z olejem to humorystyczna (jak zawsze w ich przypadku) podróż przez polską mentalność i kulturę. W zabawny sposób łączą trudne tematy z tymi lekkimi (jak np. Koza). Wokal nieumiejętnie starającego się śpiewać Zenka, świetna sekcja rytmiczna i dużo zabawy. Taki jest ten album.

Szczerze mówiąc, nigdy nie uważałem, ze Kabanos jest zespołem „dla jaj”. Owszem, teksty Zenka są pełne absurdu, ale w większości z nich istnieje prosty do odczytania przekaz. Wiele z jego tekstów mówi o naprawdę poważnych sprawach, tylko forma przedstawienia tematu jest taka, a nie inna. Pod płaszczykiem humoru istnieje drugie dno. – Lodzia

Acid Drinkers – Vile Vicious Vision

Czwarty album Kwasożłopów w czwartym roku ich działalności. Dobre tempo, co? Nie traci on jednak na wartości w porównaniu z wcześniejszymi płytami. Jest zdecydowanie lżejszy od swoich poprzedników a jego melodyjne riffy wpadają w ucho. Jak zwykle w przypadku Acidów nie zabrakło humoru. Mamy przecież Midnight Visitor śpiewane przez Ślimaka czy Polish Blood. Choć zdania na temat tego albumu są podzielone, dla mnie jest to zdecydowanie wisienka na kwasowym torcie.

Zaśpiewałem na tej płycie Midnight Visitors, żeby coś śmiesznego albo dziwnego było- wymyśliłem utwór trochę zainspirowany Presleyem, a trochę Whitney Houston. Tekst podsunął mi mistrz ceremonii, Titus, a ja- nie za bardzo znając angielski- właściwie nie wiedziałem o czym to jest (śmiech). – Ślimak