Ernest Staniaszek, finalista programu The Voice of Poland, w czwartkowy wieczór wraz ze swoim zespołem Amnezja był gościem klubu Lizard King.

Dominika Wiśniewska: Istniejecie 10 lat, a to dopiero pierwsza wasza trasa koncertowa…

Ernest Staniaszek: Przychylności losu po programie pozwoliły nam wziąć sprawy w swoje ręce, mieliśmy dużo więcej możliwości, jeśli chodzi o promocję zespołu. Możemy grać teraz w dużo większych miastach i klubach niż wcześniej. Bardzo dużą zasługę w tym ma program, który rozsławił moją osobę. Starałem się przez cały udział w The Voice mówić o Amnezji jak najwięcej. To też nie jest tak, że my wyszliśmy z garażu i nie dawaliśmy koncertów na dużych scenach. Graliśmy na Ursynaliach w 2011 roku, kiedy występował też Korn. Braliśmy udział w wielu festiwalach, przeglądach ogólnopolskich, gdzie też udawało nam się zdobywać jakieś nagrody. Sami też organizowaliśmy koncerty, byliśmy zapraszani na różne występy, ale największego kopa dostaliśmy po programie.

Właśnie, udało wam się wystąpić przed zespołami takimi jak Perfect, Proletaryat, to wszystko było przed programem. Jak to wam się udawało?

Bardzo różnie. Jeśli chodzi o Ursynalia, to wzięliśmy udział w konkursie kapel organizowanym przez jeden z warszawskich klubów, niedaleko SGGW. Zgłosiło się do niego kilkadziesiąt zespołów. Konkursy odbywały się cyklicznie i udało nam się go wygrać. Dało to nam możliwość zaprezentowania swojego materiału na dużej scenie. Niestety, zbiegło się to z operacją, którą musiałem przejść. Graliśmy dokładnie 10 dni po operacji wycięcia tarczycy, co było bardzo niefortunne, z tego powodu, że nie powinienem przez najbliższe 2 miesiące śpiewać. Było to mega ryzykowne, ale stwierdziłem, że druga taka szansa może się nie pojawić. Na szczęście, komplikacji nie było, aczkolwiek karetka czekała w gotowości w razie gdybym zaczął się rozpadać i krwawić. (śmiech).

Rozumiem, że teraz wszystko już w porządku ze zdrowiem?

Tak, nie mam tarczycy, nie mam problemu (śmiech).

Piosenki, które wykonywałeś w programie nie były wybierane przez Ciebie, nie mogłeś wykonywać takich, jakie chciałeś? Czyli wszystko było ustawione?

Chodzi o to, że to jest program telewizyjny, on ma swoje ramy i jedna strona, czyli ja i druga strona – program, musieliśmy iść na wiele kompromisów. Staraliśmy się to robić na tyle, aby wilk był syty i owca cała. Trzeba pamiętać, że program rządzi się sw­­oimi prawami i to wszystko jest tak, a nie inaczej. Ale uważam, że nie mam się czego wstydzić, utwory, które śpiewałem w programie były na tyle fajne, że to wszystko wyszło dobrze.

Oprócz koncertów i rozpoznawalności coś dał, coś zabrał Ci program?

Największy aspekt tego, to właśnie rozpoznawalność, koncerty. O to chodzi w takim programie, aby z osoby anonimowej stworzyć osobę rozpoznawalną, którą ludzie kojarzą i chcą, bądź nie chcą, słuchać. Moje życie prywatne też się ogranicza w dużej mierze do zespołu. Zresztą, bardzo dużo poświęciłem idąc do tego programu i bardzo dużo poświęciłem muzyce, w gruncie rzeczy – wszystko. Staram się z tego utrzymywać i to jest dla mnie w tym momencie najważniejsze.

1897795_223157934542508_1338687280_n

To kolejny koncert waszej trasy. Jak ludzie was przyjmują?

Na początku byliśmy bardzo zaniepokojeni, tym, że większość osób kojarzy mnie i przychodzi na koncerty ze względu na program. Jednak podczas koncertów okazywało się, że ludzie się bawią i jest naprawdę świetna atmosfera. Nasza twórczość odbiega dość mocno od tego, co prezentowałem w The Voice, bo gramy muzykę rock’n roll’ową, rockową. W programie nie do końca miałem możliwość wykonywania tego, co bym chciał. Także cieszy nas to, że po czwartym, piątym, utworze ludzie nie dość, że nie wychodzą, to zaczynają się świetnie bawić. To jest droga, którą trzeba podążać. My jesteśmy na scenie dla publiczności, ale ona też jest dla nas i należy o tym pamiętać.

W pierwszym kwartale 2014 roku ma wyjść wasza debiutancka płyta.

Taki jest plan. Jest kilka rzeczy formalnych, których musimy dopiąć, kilka niewiadomych. Jeśli chodzi o naszą część roboty, to materiał jest gotowy, czekamy teraz na przychylności losu.

W takim razie jaka to będzie płyta?

Na płycie będzie wyłącznie nasz materiał, utwory po polsku. Tematycznie podobna do utworu „Bejbe”, który zaprezentowałem w The Voice of Poland. Myślę, że koncert jest dobrym sposobem, aby zobaczyć co gramy, w jaki sposób i jak to wszystko wygląda.

Ludzie przychodzą, bawią się. Po publiczności widzę, że to raczej większość kobiet, w młodym wieku…

Wiek ludzi, którzy przychodzą na nasze koncerty jest rożny, nie mi osądzać. Zresztą, stojąc na scenie też niewiele widać, ale widz to widz, fan to fan, nie ma co rozgraniczać, ile ma tyle lat i jak wygląda. Jeżeli osoba przychodzi na koncert i odnajduje w naszej muzyce jakiś sens, to właśnie o to chodzi.

Występujecie pod szyldem Ernest Staniaszek & Amnezja, to właśnie z powodu programu, a nie tego, że planujesz też rozpocząć jakiś solowy projekt?

To jest następstwo kroków, które poczyniłem wcześniej. Myślę, że byłoby głupotą w tym momencie, gdybyśmy z tego nie korzystali. Z tego względu, że jeżeli wiszą plakaty w jakimś mieście i na nim byłaby tylko informacja o koncercie zespołu Amnezja to myślę, że tyle osób by nie było, ile przychodzi, kiedy właśnie na plakacie jest informacja, że to Ernest Staniaszek i Amnezja występuje. Ja z Amnezją jestem od samego początku praktycznie, od ponad 10 lat. Chcę cały czas trzymać się z chłopakami i musimy non stop chodzić na kompromisy. Kariera solowa mnie nie interesuje, chyba, że byłbym jedynym muzykiem na scenie (śmiech). Ale tak na pewno nie będzie.

[fot. Marta Seroka]