LUBI SUBIEKTYWNIE
komentarz Tomka Lubiatowskiego

„Codziennik Feministyczny” wydał oświadczenie, w którym krytykuje wybory Miss UMK. Feministki same robią wszystko, żeby tylko nie podobać się mężczyznom. Kiedy już zdadzą sobie sprawę ze swojej głupoty a wycofać się nie wypada, zazdroszczą kobietom, które mają poczucie wartości płci i odwagę prezentowania wdzięków.

Jednym z dowodów na seksistowski charakter konkursu ma być niewybieranie mistera. Dużo czasu przed telewizorem nie spędzam, ale wybory na Mistera Świata, Polski (czy tam Polsatu) raczej bym zauważył. Trzeba by było posunąć się do stwierdzenia, że nie tylko na Uniwersytecie, ale w ogóle na całym globie wybory miss to jeden wielki szowinizm. Właśnie dlatego, że panowie w tej dziedzinie nie mają takiego wzięcia…

„Jednocześnie uniwersytety nie robią dostatecznie wiele, by wyrównywać szanse studentek, które są zainteresowane robieniem kariery naukowej – nadal doktorantki wykruszają się wraz z urodzeniem dziecka i brakiem wsparcia często tak ze strony partnera, jak i uczelni. Jest to dla kobiet dość jasny komunikat – możesz się uczyć, ale za pomocą ciała szybciej osiągniesz sukces.”

No tak, biedne matki i ci wredni ojcowie, którzy wykazali się nieodpowiedzialnością, wykorzystali i zostawili na pastwę losu. Chciałaś bachora? To masz. Nie chciałaś? To też masz, ale wina jest obustronna. A Uczelnia? Sądzę, że gdyby zwolniono feministkę, to jest – pardon – doktorantkę (bo feministki dzieci rodzić nie lubią) z nowo narodzonym potomkiem, huczałoby we wszystkich mediach. A tu mowa o pracownicach, które w jakiś niewytłumaczalny sposób i bynajmniej nie z ich winy, na masową skalę zachodzą w ciążę i rodzą dzieci! I mało tego – nie otrzymują wsparcia od uczelni! No bo co dać takiej biednej zwolnionej doktorantce? Stypendium Rektora chyba nie za takie osiągnięcia. Stypendium socjalne? Trudno powiedzieć, bo tu chodzi o utrzymanie dziecka, nie studenta. To co, Stypendium becikowe? Niewybredna manipulacja. Co prawda nie ma to związku z Wyborami, ale zawsze ten argument więcej.

Jest i kolejny: „Seks jest wszędzie, większość komunikatów reklamowych jest podszyta seksem, sceny erotyczne występują niemal w każdym filmie dla widzów powyżej 14 roku życia, internet ocieka seksem. A to wszystko zaczyna się już w ramach edukacji kilkuletnich dziewczynek”. Bardzo ważna kwestia. Jestem za – nie wpuszczajmy na wybory Miss kilkuletnich dziewczynek.

Ruch feministyczny kreuje się na postępowy. Jak więc inaczej niż głupotą można nazwać oświadczenie antykonkursowe. Idę o zakład, że problem tego typu seksizmu i roznegliżowania uniwersyteckiego poruszony przez konserwatystów, potraktowany by został jako zaściankowość i krok wstecz ku średniowieczu. „Codziennik Feministyczny” przybiera śmieszność półnagich Ukrainek, zwalczających w ten sposób prostytucję (czy to już nie jest, o zgrozo, niestosowność?) czy feministek w cerkwi, wyrażających niezadowolenie z polityki Prezydenta Rosji. Niedorzeczność gwarantem rozgłosu?

„A przecież Uniwersytet powinien przede wszystkim kształcić podmioty.” Samorządu Studenckiego w tym celu się nie powołuje. Inaczej by sprawa wyglądała, gdyby na wybiegu pojawiły się (teraz specjalnie dla Was, drogie Feministki) profesorki, doktorki czy magisterki. Wtedy pierwszy bym mówił o niestosowności. Ale to studentki. Czy gorszy więc sam fakt, że Wybory Miss są organizowane pod szyldem UMK? W końcu to Samorząd Studencki przeprowadza konkurs, a nie profesorowie, lubiący patrzeć na trzydzieści lat młodsze studentki.

Feminizm zaczyna się i kończy w czasach dobrobytu. Wojny i karabiny nie znają tej ideologii. Innym razem chętnie rozwinę to zagadnienie – teraz skupmy swoją uwagę na dalszych losach wyborów Miss UMK i ich ósmej odsłonie. Oby nie ostatniej (chociaż myślę, że propaganda „Codziennika” nie jest w stanie zagrozić tej inicjatywie). I nie dlatego, że jestem fanem tego widowiska, lecz dlatego, że potencjalne uczestniczki mogą się w ten sposób spełniać, jeżeli tylko chcą. Na znak tej kobiecej wolności, o którą tak zaciekle walczą feministki.