Redaktorzy „Gazety Toruńskiej” przed stu laty stawiali pytanie „czy poleca się gasić pragnienie wódką oraz innemi napojami odurzającemi”.

W odpowiedzi stanowczo stwierdzali, że „ani wódka ani jakikolwiek inny napój alkoholowy (upajający) nie nadaje się wcale jako środek gaszący pragnienie.” W toruńskim dzienniku czytamy o tym, co może spotkać zagorzałych (to bez dwóch zdań najlepsze określenie w tym przypadku) amatorów napojów „upajających” – nie tylko w upalne dni.

Dlaczego? Najpierw dlatego, że regularne używanie wódki może wywołać to, co nazywamy nałogiem pijaństwa. Ci, którzy nauczyli się wychylać kieliszek i w dodatku codzień lub kilka razy dziennie, przyzwyczajają się nieraz do wódki tak dalece, że się bez niej obyć nie mogą. Stąd do nałogowego pijaństwa jest już tylko jeden krok.

Argumentów w wydaniu z 1909 roku jest znacznie więcej.

Powtóre nie poleca się gasić pragnienia wódką dlatego, że ten napój zawiera w sobie truciznę, alkoholem zwaną. Alkohol należy do rodzaju tzw. Trucizn odurzających, które używane w większych dawkach, zabijają człowieka od razu. W mniejszych ilościach używane, wywołują początkowo nieznaczone szkody w ciele ludzkiem, lecz przy dłuższem, zwłaszcza regularnem używaniu stają. się przyczyną różnych dolegliwości i chorób.

alko1

Powtórzmy: trucizna alkoholem zwana. Brzmi naprawdę groźnie i dość zniechęcająco. Wreszcie przestroga dla tych najbardziej zatwardziałych zwolenników gaszenia pragnienia wspomnianą trucizną. Teraz już konkretnie o upajaniu się w czasie żniw, czyli przeważnie w sierpniowe upały.

Po trzecie należy wystrzegać się napojów upajających w czasie żniw dlatego, te napoje nie gaszą pragnienia, lecz przeciwnie je potęgują. W pierwszej chwili wprawdzie uśmierza kieliszek wódki lub wina uczucie pragnienia, lecz po krótkim czasie wraca ono ze zdwojoną potęgą.

W tej apokaliptycznej wręcz wizji skutków ubocznych alkoholizowania się w letnie dni, dostrzegamy na szczęście wyższość naszych czasów, nad czasami współczesnymi owemu wydaniu „GT”. Autor nie ostrzega przed spożywaniem dobrze schłodzonego piwa – dziś niezwykłego lekarstwa na pogodę żniwną, a w początku XX wieku niedocenianego na rzecz wódki i wina. Dodajmy, że mniej szkodliwego od mocniejszych napojów. Jednak można też przywołać frazę z początku artykułu wybiegającą w przyszłość: „innemi napojami odurzającemi”, do których zaliczono by pewnie nie tylko wino.

To co pić?! Na szczęście i tego pytania autor nie pozostawia bez odpowiedzi. Niestety, jak można było się spodziewać, odpowiedź nie brzmi „piwo”.

Chłodna źródlana woda, zawsze najlepiej jeszcze spełni swe zadanie. Obok wody istnieje mnóstwo napojów nieszkodliwych, smacznych, a gaszących doskonale pragnienie.

Dawnej prasie nie były znane ogólniki, tak więc i tym razem „GT” swoim czytelnikom daje konkretne porady. A czy czytelnik współczesny spotkał się kiedyś z wodą selterską?

Łatwo np. zrobić sobie na poczekaniu sztuczną wodę selterską. Do 1 litra wody dodaje się łyżeczkę octu i 1łyżkę natronu (natron bicarbonicum). Cały litr tego napoju nie kosztuje ani 2 fenygów. Nie źle gasi też pragnienie czarna kawa, maślanka i t. p.

To nie jedyny raz, kiedy przestrzegano przed „trucizną”. Inne wydanie jedynego w mieście dziennika polskiego niemal poetycko wylicza oszustwa wódki.

Zdaje się ogrzewać — a oziębia, zdaje się pokrzepiać — a osłabia, zdaje się podniecać — a łamie energię, zdaje się czynności umysłu potęgować — a mroczy go, zdaje się żołądek pobudzać do żywszej czynności a sprawia w nim ruinę.

Poparcie tych gorzkich przestróg odnajdujemy niestety w niezliczonych publikacjach sprzed laty. O skutkach nadmiernego spożycia prasa rozpisywała się nierzadko.

Burdy uliczne. Od pewnego czasu ul. Szeroka późną nocą staje się widownią burd pijackich, tak że przejście spokojnie o godz. 12 lub 1 w nocy przedstawia swego rodzaju ryzyko narażenia się na nieprzyjemności, a co gorsza kalectwo!

alko2

W początku XX wieku niespokojnie było też w centrum miasta i najwyraźniej opisana sytuacja nie należała do rzadkości.

Wczoraj o godz. 12 w nocy na odpoczywające pod pomnikiem Kopernika towarzystwo z gromady podchmielonych ludzi rzucono butelkę z zawartością jakiegoś płynu. Zaczepianie, potrącanie przechodniów jest na porządku nocnym. Czyżby władze bezpieczeństwa publicznego nie zechciały ukrócić samowolę i wybryki ludzi, którzy rykiem, krzykiem, wyuzdanemi piosenkami płoszą nawet konie dorożkarskie?

Oczy starych murów „Polonii” wielu już oglądały pijanych torunian (tudzież turuńczyków, bo w czasach „Gazety Toruńskiej” takiej pisowni nikt się nie dziwił). Pouczająca opowieść o występku robotnika i porywczym chorążym. Oczywiście w roli głównej alkohol, tym razem kosztujący uszczerbek na zdrowiu i urodzie jego ofiarę.

Wielkie zbiegowisko kolo „Hotelu Polonia“ wywołał wczoraj wiecz. jakiś pijany robotnik, leżący na bruku z pokrwawioną głową. Jechał on tramwajem, gdzie obraził słownie chorążego W. P. p., który za zniewagę wyrzucił pijanego pasażera z wozu a następnie wymięrzył mu tęgi policzek. Robotnik upadając rozbił sobie głowę o kamienie. Jakkolwiek jesteśmy przeciwni komu takiego donośnego wymierzania sprawiedliwości, to jednak oficerowi nie wolno płazem puszczać obrazy honoru armji polskiej.

Na koniec rok 1913 i doniesienia zza granicy, które ostatecznie powinny zniechęcić czytelników do używania „trucizny”. W dzisiejszej „stolicy Europy” działo się nawet więcej niż u nas.

Bruksela. Pijani studenci zelżyli małżonkę i córkę tutejszego ambasadora angielskiego. Burmistrz przeprosił oficyalnie ambasadora za zniewagę.

Znowu można powiedzieć, że wiele się nie zmieniło. W Brukseli nadal nie przepadają za Brytyjczykami.