tumblr_mf0ds3jh2g1rafcg9o1_1280Ulotkę z takim hasłem można otrzymać po południu na toruńskiej starówce. Ludzie przechodzą obok mężczyzny, który trzyma ją w wyciągniętej dłoni. Odwracają głowy, uśmiechają się pobłażliwie, ignorują bądź manifestują swoją niechęć. Kto tak naprawdę raczy nas, prawie codziennie, fragmentami Pisma?
     

Mróz przedziera się przez grube, zimowe kurtki, dłonie kostnieją, w oczy sypie śnieg. Ludzie zasłaniają twarze szalikami i prą naprzód, żeby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym domu. Nikt nie ma ochoty się zatrzymać i zastanowić o czym mówi szpakowaty mężczyzna trzymający w dłoniach otwartą książkę oprawioną w czarną skórę.

– Rozważ niesamowity projekt, którym jest wszechświat! Każde dzieło sztuki ma wykonawcę. Jak w takim razie możesz patrzeć na wszechświat i twierdzić, że jest on wynikiem milionów lat ewolucji? – donośny głos słychać już od domu towarowego PDT. Jego właściciel stoi niedaleko Biedronki. Kiedy podchodzę, gorączkowo wertuje strony czarnej książki.
– Co pan robi? – pytam grzecznie. Spogląda na mnie ciepło, uśmiecha się. Odpowiadam uśmiechem. Jest tak sympatyczny, że nie można inaczej.
– Szukam odpowiedniego fragmentu w Piśmie. Nie mogę głosić czegoś, czego nie jestem w stanie potwierdzić słowami Pana.
– Nie jest panu zimno? – pamiętam dobrze, że rtęć w termometrze zainstalowanym za moim oknem, zatrzymała się na piętnastej kresce poniżej zera.
– Nie, nie. Mnie to nie przeszkadza – uśmiech nie znika z jego twarzy. Skórzana, beżowa kurtka bardziej sprawia wrażenie wiosennej niż zimowej. Trzęsę się coraz bardziej od samego patrzenia. Ciężko jest mi mówić zważywszy na szczękające zęby.
– Naprawdę jest pan przeciwnikiem ewolucji? Jakiego jest pan wyznania?
Mimo mojego nieco napastliwego tonu uliczny orator nie traci życzliwości. Nie wygląda na nawiedzonego świadka Jehowy ani ortodoksyjnego katolika. Jego aparycja i usposobienie nie pasują mi do ulotki, którą mnie obdarowuje. „Czy robią z Ciebie małpę???” krzyczy czarny nagłówek znad zdjęć przedstawiających coś w rodzaju „małpołaków”.

– Jestem pastorem.

Protestant! Zagadka rozwiązana. Można u niego zauważyć lekki, zagraniczny akcent. Miękki, jak gdyby z języka angielskiego, ale nie brytyjski.

– Tak, nie wierzę w ewolucję – kontynuuje zamykając Pismo Święte – Naukowcy próbują nauczać, że pochodzimy od małp. Według mnie to nierozsądna teoria. Zdrowy rozsądek przekonuje, że to Bóg stworzył świat i człowieka w takiej formie w jakiej jesteśmy teraz. Oczywiście można przyjąć założenie, że stworzył zalążek człowieka, który rozwinął się później wedle prawideł ewolucji. Nie zgodzę się jednak z tym, że naszym przodkiem była małpa – mówi spokojnie, nie podnosząc głosu ani o jotę. Nie naciska, nie próbuje mnie przekonać. Po prostu odpowiada na pytanie. Jestem zaskoczona.

– Nie spodziewałam się, że nie będzie mnie pan do niczego przekonywał… To pana własna inicjatywa? Głoszenie pana…wiary, tu – na toruńskiej Starówce? – schodzę z tonu. Zaskakuje mnie fakt, że nie odczuwam irytacji związanej z prezentowaniem takich poglądów.

– Tak, robię to z własnej woli. A ja nie chcę pani napastować, do niczego zmuszać. Mówię, bo to mój obowiązek i powołanie. Pani słucha. Jeżeli wolą Boga jest, żeby pani zrozumiała – tak się stanie. Zmuszając, odniosę tylko odwrotny skutek.

Pastor zyskuje moją coraz większą sympatię.

– Jak pan ma na imię? – pytam przyjaźnie.
– Józef – znowu się uśmiecha, zdejmuje rękawiczkę i podaje mi dłoń.
– Jagoda – jego uścisk jest mocny i stanowczy.
– Ma pan dzieci? – drążę.
– Mam. Mam też wnuki.
Na wspomnienie rodziny niebieskie oczy Pastora Józefa zachodzą mgłą.
– W szkole uczyły się teorii ewolucji. Mówił im pan, że to nieprawda? – pytam szczerze zaciekawiona. Nie chcę, żeby odebrał to jako atak.
– Nie mam zamkniętego umysłu. Kiedy były małe siadałem z nimi i konfrontowałem to czego nauczyły się w szkole z Pismem Świętym. Same decydowały, co wydaje im się bardziej logiczne. A gdyby dzieci zmieniły wyznanie…cóż. Do pewnego wieku prowadziłem je najlepiej jak umiałem. Później przychodzi moment, w którym każdy sam wybiera swoją drogę. A rodzic nie ma już prawa się wtrącać. Wybrały Boga. Bo Jezus jest jedyną drogą do zbawienia.

Zaciskam usta i marszczę brwi. Znowu czuję się nieco wytrącona z równowagi. Ostatnie stwierdzenie przypominało to, co pamiętałam z katolickich nabożeństw.

– Czyli wyznawcy innych religii, choćby byli dobrymi ludźmi, nie mają szans na życie wieczne? – pytam, przygotowana na najgorsze.
– Nie mnie oceniać – mam wrażenie, że bawi go mój gniew. Czeka chwilę spoglądając na mnie ciepło, jakby dawał mi czas na uspokojenie się. W końcu rozwija swoją myśl:
– Nie ma człowieka dobrego, idealnego. Każdy ma jakiś grzech na sumieniu i każdy potrzebuje przebaczenia za ten grzech, tak więc nie można mówić, że ludzie innych wyznań też „są dobzi”. Jednak Pismo mówi, że Jezus jest drogą do zbawienia. Nie wiara w samo jego istnienie bo to da się historycznie udowodnić i nawet ateista może w to wierzyć. Ale wiara w jego słowa.

Uśmiecham się tryumfalnie. Jestem pewna, że zapędzę go w kozi róg.

– Przecież buddyści też wierzą w słowa Jezusa Chrystusa. Mówił, że jest Bogiem w ludzkim ciele. Oni twierdzą, że to kolejna inkarnacja Buddy, którego może nie uważają według swojej filozofii za samego Boga, ale jednak za największego mentora.

Zastanawia się chwilę.

– Tak, ale ja wierzę, że Jezus był raz i było to jego jedyne wcielenie w postaci człowieka. Jezus mówi, że jest jedyny. Jedyną drogą do zbawienia. Nie wspomina o swoich poprzednich czy następnych wcieleniach. Mówi o tym, że jest Synem Bożym. Tak więc z buddystami również nie mogę się zgodzić.

Jestem ukontentowana taką odpowiedzią, powstrzymuje się od dalszego wygłaszania swojego poglądu na tę sprawę. Ani ja jego ani on mnie nie przekona, a po co kłócić się z miłym i życzliwym człowiekiem?

– Jaki jest pana stosunek do katolików? – to pytanie dręczyło mnie od momentu, w którym dowiedziałam się, że jest protestantem.
– Wierzę, że jest mnóstwo prawdziwie napełnionych wiarą, ale katolicyzm niesie ze sobą dużo błędów. Nie mogę akceptować takiego hołdowania tradycji. Protestanci nie mają takiej, zakorzenionej od pokoleń. „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną” – mówi Pismo. My wierzymy w Pismo. Ono jest najważniejsze. Katolicy oddają cześć świętym i Matce Boskiej. Modlą się do nich. Modlić można się przecież tylko do jednego Boga, nie do Maryi czy św. Antoniego. Nie można nikogo nazywać „ojcem” a nazywają tak księży czy papieży. Nie można spowiadać się nikomu oprócz Boga i Jezusa. Nie powinno być żadnego innego pośrednika. U katolików to ksiądz.

Trudno o subiektywizm w przypadku filozoficzno– religijnych rozważań. Mimo usilnych starań, straciłam go już gdzieś na początku rozmowy i do tej pory moje odczucia względem pastora wahały się w zależności od tego o czym mówił. Nigdy nie poczułam niechęci, raczej denerwowały mnie niektóre, wygłaszane z niezachwianą pewnością, stwierdzenia. Teraz przypieczętował swoją pozycję na stanowisku osoby, którą darzę sympatią.

Cały ten czas, nie daje mi spokoju zagraniczny akcent.

– Pan nie jest z Polski? – pytam w końcu.
– Trzy lata temu przyjechałem tu z USA.
– Opuścił pan Stany, żeby zamieszkać w Polsce? Po co? – moje zdziwienie nie ma granic. Ilu Polaków oddałoby wiele, żeby wyjechać za ocean!
– Mam tu rodzinę i wiem, że jest wielu ludzi, którym trzeba przekazać prawdę. Jeśli tylko będą chcieli słuchać. Stoję tu w w każdy dzień roboczy od 10:00 do 15:00. Jest pani jedną z nielicznych, którzy podeszli żeby porozmawiać. Nie zniechęca mnie to. Zawsze warto próbować.

Pytam, czy nie boi się, że w dzisiejszych czasach ktoś poczuje się urażony jego działalnością. Jakiś powiedzmy muzułmanin. Przecież w Stanach obrażają się nawet za choinki. Pastor Józef śmieje się.

– Naprawdę nie mam zamkniętej głowy, akceptuję wszystko co jest na stworzonym przez Boga świecie, a co nie wyrządza innym krzywdy. Nie chodzę po domach, nie pukam do drzwi, nie zatrzymuję nikogo, nie nagabuję. Po prostu stoję i mówię, a nuż kogoś to zainteresuje. Jeśli tak, opowiem mu o tym w co wierzę, ale czy uda mi się go nawrócić – to będzie zależało tylko od niego. Czy ktoś może czuć się tym urażony? Ależ ja nie robię nikomu nic złego. Jeśli ktoś nie chce słuchać to przecież i tak nie słucha. Czym ja mogę kogokolwiek urazić? Nikogo nie obrażam, nie mówię nic złego o innych. Nie zachowuję się obscenicznie. Na tej samej zasadzie można by zapytać czy nikogo nie obrażają panie z różowymi parasolkami krążące tu niedaleko. A przecież wykonują tylko swoją pracę.

„Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody (…)”

„Kościoły” protestantów, nie wyglądają tak jak te, do których przywykła większość Polaków. W Solcu Kujawskim to po prostu duży pokój w domu pastora Mirosława. Jego rodzina spełnia funkcje gospodarzy obiektu parafialnego. Są pastorzy, którzy mieszkają w obiektach kościelnych inni mają własne mieszkania. Wpływa na to wiele czynników zarówno finansowych jak i tego jaki duża jest protestancka społeczność. Niektóre kościoły mają „gospodarzy” czyli ludzi, którzy tam mieszkają  i opiekują się obiektem, ale niekoniecznie są duchowni. Inni mają alarmy w kościołach, ale wyznaczają grafik sprzątania.

Na małym podeście stoi skromna ambona, za nią leżą dwie akustyczne gitary. Naprzeciwko ustawionych jest pięć rzędów domowych, wygodnych krzeseł. Na jednym z nich siedzi Janek Kunt – 21letni syn soleckiego pastora. Zielonoświątkowiec. Opowiadam mu o panu Józefie. Chłopak słucha z uwagą i co jakiś czas kiwa głową na znak, że rozumie.

–  Chcemy o tym mówić, bo każdy człowiek zasługuje na zbawienie, i oczyszczenie.
Ostatnie słowa które Jezus wypowiedział do swoich uczniów, zapisane są w
Ewangelii wg Św. Mateusza: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” – odpowiada na pytanie, czy to u nich częsty zwyczaj, żeby wychodzić na ulice i nawracać, a przynajmniej próbować.

– Zgadzasz się ze wszystkim, o czym mówił? – zastanawia mnie, czy tak młody człowiek bezkrytycznie przyjmuje to, co dyktuje mu religia.

– Cóż, mówił o tym, że Jezus jest jedyną drogą do zbawienia. Nie wystarczy zmienić wiary na protestantyzm. W dobie masowych działań, pośpiechu i braku wyciszenia, człowiek zatraca poczucie zła, przesuwa granice moralności. W ten sposób daje upust temu co staje się nieetyczne. Religie całego świata spierają się, walczą o pozycję, chcą zaskarbić sobie masy wiernych lecz  każdy z nas musi zdać sobie sprawę z tego, że żadna religia nie zbawia, co więcej -nie gwarantuje absolutnie w żaden sposób życia wiecznego. Wyobraźmy sobie butelkę wody bez jej zawartości. Tym właśnie jest religia ogołocona z wiary. Każdy, bez wyjątku, zmuszony jest w coś wierzyć. Wiara przynosi nadzieję, a ta przynosi życie.

Choć jego głos nie jest tak charyzmatyczny i donośny jak pastora ze Starówki, mówi w bardzo podobny, oratorski sposób. Czuję się jak podczas nabożeństwa.

– A in vitro, aborcja, środki antykoncepcyjne, seks przedmałżeński… Wszyscy znają stosunek kościoła katolickiego wobec tych tematów. Jaki jest wasz? Po podejściu do teorii ewolucji mogę wnioskować, że podobny.

Ciężko mi ukryć niechęć, mimo całej sympatii jaką zaskarbili sobie u mnie protestanci podczas naszych rozmów.

– My, ewangelicznie wierzący ludzie opieramy swoją wiarę na Piśmie Świętym. Pan Jezus Chrystus rozpoczynając swoją rewolucyjną działalność kładł nacisk na to, co w tamtych czasach zdawało się być hermetycznie zamkniętą ideologią przekazywaną z pokolenia na pokolenie, przełamując dotychczasowe myślenie, na różnym poziomie klas społecznych. Przenosząc to na grunt doczesny:
winniśmy trzymać się pewnych zasad i reguł o których mówi sam Bóg. Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj… Dekalog dany jest ludziom po to, aby każdy wiedział co w oczach Boga jest grzechem. Kiedy chrześcijanin, nie z litery lecz z wiary, przyjmuje to co Bóg mówi przez swoje Słowo i stara się tego przestrzegać, wypełnia Bożą wolę otrzymując błogosławieństwo jakim jest uprzywilejowany. Grzech jest krótkotrwałym, przyjemnym stanem, który doprowadza do uzależnienia i w konsekwencji do duchowego upadku. Stąd tyle dyskusji o teoriach ewolucji, in vitro, przedmałżeńskiego seksu, środkach antykoncepcyjnych, czy braku równości na płaszczyźnie płci. Jeżeli wierzysz w Boga, nadal będziesz zastanawiał się nad zagadnieniami, które nurtują ten świat, lecz jeżeli uwierzysz Bogu jesteś bliski rozeznania i spojrzenia na to wszystko przez miłosierdzie i łaskę Jezusa Chrystusa.

Mam nieodparte wrażenie, że Janek jest bardzo zadowolony z tego, jak odpowiedział na to niewygodne bądź co bądź pytanie.

– Tak więc Bóg jest odpowiedzią na wszystko – śmieję się – a ty? Wyszedłbyś w taki mróz na zewnątrz i czytał Pismo ludziom, którzy niekoniecznie cię słuchają?

Chłopak drapie się skonsternowany po głowie, zastanawia chwilę, w końcu mówi:

– Nie wiem czy jestem już na tyle dojrzały, żeby znajdować w sobie siłę i chęć do takich rzeczy. Mógłbym spróbować. Mój tata zrobiłby to bez wątpienia.

[Fotografia: Piotr Stanisławski, źródło: www.crazynauka.pl]