Istnieje w Toruniu miejsce, w którym choć na moment można stać się królem. Miejsce, gdzie nieopodal średniowiecznych krzaczorów flisak na tratwie pływa. Wszystko to w samym centrum miasta. Spod Kopca zaledwie kilkanaście kroków… Świat legend otworzy dla nas Piotr Graczyk – współwłaściciel i animator Domu Legend Toruńskich.

Jaki był twój ulubiony przedmiot w szkole? Jesteś humanistą czy raczej wielbicielem przedmiotów ścisłych?

Historia zawsze mnie ciekawiła. Fascynujące dla mnie były jednak nie daty, a to jak życie na przestrzeni wieków się zmieniało. Przyczyny i skutki przeróżnych wydarzeń. Ciekawostki oraz anegdotki. Tak właśnie, jako przewodnik turystyczny, staram się pokazywać Toruń. Nie  suche fakty i daty. Bo miasto to żywy organizm, żyje swoim życiem, a przez każdego widziane jest inaczej.

Twoje zainteresowania sprawiły, że zdecydowałeś się stworzyć Dom Legend? Jakie były początki tego projektu?

Przede wszystkim sam nie zrealizowałbym tego projektu tak szybko. Mojego kolegę i wspólnika Artura Dobiegałę zainspirował Dom Legend Lwowskich, jednak tam jest to jedynie knajpa. Później były setki rozmów, koncepcji. Nasz pomysł ewoluował przy każdym spotkaniu. Obaj jesteśmy przewodnikami, toteż oczywiste było dla nas, co interesuje turystów. Zwiedzający najłatwiej zapamiętują właśnie legendy. Jednak żeby wystartować potrzebne były nam pieniądze. Dlatego też rozpoczęliśmy poszukiwanie inwestora. Udało się. Pan Andrzej Olszewski uwierzył w nasz pomysł i zainwestował pieniądze. Służył radą. Po niemal roku urzeczywistniliśmy nasze marzenie. Jesteśmy jedynym takim muzeum w Polsce, a jedno jest pewne – nigdzie więcej w Europie nie znajdziemy Domu Legend Toruńskich.

Wiemy już jak powstaliście i dlaczego. Teraz chciałbym zapytać o wasze działania. Czego możemy spodziewać, przechadzając się korytarzami piwnicy przy Szerokiej?

Wchodząc do Domu Legend każdy przeniesie się do świata, gdzie nie wszystko jest na serio. Nasze interaktywne pokazy opowiadają o historii miasta przez pryzmat legend. Każdy kto do nas wchodzi musi liczyć się z tym, że może zostać królem, katem albo flisakiem. Każda scena to inne wyzwanie dla zwiedzających. Opowiadamy o konkretnych wydarzeniach i dawnych zwyczajach. Bardzo ważna jest postać przewodnika po świecie legend, ale zdecydowanie ważniejsza jest postawa samych gości. Im bardziej ktoś lubi się bawić w nietypowy sposób, tym bardziej usatysfakcjonowany opuści Dom Legend.

Gdy startowaliście, wiele osób utożsamiało Dom Legend z miejscem atrakcyjnym tylko dla dzieci. Dziś okazuje się, że tak naprawdę było to błędne przekonanie.

Wycieczki szkolne to rzeczywiście duża część naszych gości. Ale tak jak wspomniałeś, dorośli też świetnie się u nas bawią. Jest to możliwe dzięki temu, że dla każdej grupy wiekowej mamy przygotowany inny scenariusz. Dostosowujemy sposób narracji zależnie od wieku. Poza tradycyjnymi pokazami organizujemy także spotkania integracyjne, imprezy firmowe, urodziny – zarówno dla najmłodszych jak i dorosłych jubilatów. Z powodzeniem organizowaliśmy już wszystkie wymienione przeze mnie eventy. Przez cztery miesiące funkcjonowania naszej placówki odwiedziło nas już ponad 12 tysięcy osób. Jest to wynik, z którego jesteśmy dumni. Wiemy też jednak, że w przyszłym roku liczba naszych gości zdecydowanie się powiększy. Bo udało nam się stworzyć wyjątkowe, magiczne miejsce na turystycznej mapie Polski.

Jak reagują dzieci, gdy na przykład Maurycy zamyka ich w gąsiorze?

Z dziećmi mamy tylko jeden problem, kiedy już zejdą do naszej piwnicy to nie chcą z niej wyjść. Często po upływie 40 minutowego pokazu słyszymy zawód w głosie –„ już koniec… „ Bardzo nas to cieszy bo to oznacza, że się podobało. Było warto się starać.  Reakcje na zamykanie w gąsiorze czy też w klatce zwanej krukiem są przeróżne. Najmłodsi w znakomitej większości pokazu „walczą” o to, by wziąć udział w zabawie. Każdy musi czegoś dotknąć, zobaczyć. I dobrze. Bo taka jest idea naszego muzeum połączonego z teatrem.

A dorośli?

Z dorosłymi jest trochę inaczej. Są oni z początku bardzo nieufni. Ciężko im się przełamać i wejść w jakąś rolę. Zostać królem i przy tym się nie zaczerwienić, ale w tym już nasza rola. Występując w strojach średniowiecznego kupca czy legendarnego złoczyńcy zwanego Szwedkiem, pokazujemy, że tu wszystko wypada. Im więcej uśmiechu na twarzy tym lepiej. Kto jest bardziej wyluzowany, ten staje się większym bohaterem. Nie ma śmieszności, a jest dobra zabawa. I w tym miejscu muszę stwierdzić, że na tym polu też osiągamy sukcesy.

Łatwiej zaangażować do zabawy naszych milusińskich czy np. młodzież z gimnazjum?

Każdy wiek rządzi się swoimi prawami. Dzieci są otwarte, chętne do współpracy i zabawy. Młodzież jest zdecydowanie bardziej wymagająca. I dobrze. To są młodzi ludzie, którzy zaczynają patrzeć na świat krytycznie. Nie biorą wszystkiego tak jak im się podaje. Buntują się. Dom Legend to jest doskonałe miejsce dla takiej właśnie młodzieży. U nas nie muszą stać cicho i słuchać nauczyciela czy przewodnika. Biorą udział w spektaklu, stroją sobie żarty z oprowadzających, co jest dla nas wielkim wyzwaniem. Ale kiedy widzą, że my mamy większy dystans do siebie niż oni, potrafimy ich rozbawić i także z nich pożartować, zyskujemy ich przychylność, żeby nie powiedzieć sympatię. Dlatego też nauczyciele często zabierają swoich podopiecznych do Domu Legend, aby zintegrować grupę.

Gdybyś miał wymienić jakąś jedną zabawną sytuację, która Wam się przytrafiła w czasie oprowadzania grupy byłoby to…

fizyczne przepędzenie dżumy…

Brzmi co najmniej intrygująco.

Pokazując historię miasta musimy opowiedzieć także o tych gorszych czasach, takich jak np. epidemia dżumy. W naszych pokazach ta straszna zaraza przyjęła formę spersonifikowaną. Toteż już niejednokrotnie zdarzyło się, że najmłodsi uczestnicy pokazu dość dosłownie potraktowali zagrożenie. Ale zabawnych sytuacji jest bardzo dużo. Bywa tak zazwyczaj w pracy z ludźmi.

Działacie w Toruniu od maja, więc tak jak wspomniałeś bardzo wiele osób poleca Was swoim znajomym, pisze recenzje w sieci. Wystarczy tylko spojrzeć na wasz facebook’owy fanpage. Sporo tam pochlebnych opinii. Początki pewnie były trudniejsze?

To prawda. Żeby móc cieszyć się z tak dużej liczby gości musieliśmy postawić na promocję naszej placówki. Dotrzeć jakoś do turystów odwiedzających nasze miasto. Łotr poruszający się z kulą u nogi, w towarzystwie kupca Maurycego to jeden ze sposobów na osiągnięcie tego celu. W jednych budzi śmiech, w innych zdziwienie. Ludzie zastanawiają się co oni robią? Sami podchodzą i pytają o co chodzi. Za plecami niejednokrotnie słyszymy –  za co siedzi? Czy ta kula jest prawdziwa? Zwracamy na siebie uwagę. Chcemy zaintrygować, żeby ludzie przyszli do naszej okazałej kamienicy i wzięli udział w czymś niezwykłym. Udaje się to nam do tego stopnia, że kiedy z jakiegoś powodu nie wyszliśmy któregoś dnia na ulicę to padało pytanie: a gdzie jest ten pan z kulą? To daje nam satysfakcję, bo jeszcze bardziej ubarwiamy i rozweselamy ulice naszego miasta.

Jakie macie plany na przyszłość? Czy planujecie dodać do scenariuszy nowe postacie, inne legendy?

Jesteśmy bardzo otwarci na różne sugestie i propozycje naszych gości. Staramy się doskonalić nasze pokazy, bo to jest w dzisiejszych czasach konieczne. Od początku funkcjonowania już zaszło sporo zmian. Modyfikujemy scenariusze, dodajemy legendy, rekwizyty, scenografię itd. Trzeba pamiętać o tym, że każdy pokaz jest trochę inny. Bo bardzo wiele zależy od tego, kto w nim bierze udział. Scenariusz jest ważny, ale w tak bezpośrednim kontakcie z uczestnikami naszego show, ważniejsza jest umiejętność improwizacji. Dlatego jeśli pytasz czy mamy plany na przyszłość, odpowiadam: Tak mamy.

 

Więcej informacji o Domu Legend Toruńskich można znaleźć tutaj:

strona internetowa

fanpage na facebook.com

 

fot. nadesłana