Dwudziestoletnia Natalia przyleciała do Polski, by nauczyć się naszego języka. Zdradziła nam, jakie jest jej ulubione miejsce w Toruniu, w jaki sposób uczyła się języka polskiego i dlaczego w naszym kraju brakuje jej… przytulania.

Dlaczego zdecydowałaś się przyjechać do obcego kraju na dłużej?

Studiuję psychologię w Peru. Kilka miesięcy temu postanowiłam zrobić sobie przerwę, by przylecieć do Polski i nauczyć się polskiego. Moja mama jest Polką, a mój tata jest Peruwiańczykiem. Jednak przez prawie całe swoje życie mówiłam wyłącznie po hiszpańsku. Mama próbowała mnie trochę uczyć polskiego, gdy byłam mała, ale nie potrafiłabym się dogadać w tym języku. A ja bardzo chciałam się nauczyć polskiego, czuję, że to też jest mój język, dlatego przyleciałam tutaj. Chciałam również zobaczyć, jak wyglądają studia psychologiczne w Polsce, a także inne sfery życia. Nie przyleciałam do Polski, by studiować, lecz wziąć udział w bardzo intensywnym kursie polskiego. Swoją edukację chciałabym kontynuować w Peru, gdyż zostały mi tylko dwa lata do ukończenia studiów.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w pierwszych dniach pobytu w Polsce?

Myślę, że dla każdego najtrudniejsza byłaby tęsknota. Ja bardzo tęskniłam za rodziną, za znajomymi, a nawet za jedzeniem. Choć i tak dla mnie te pierwsze dni nie były takie trudne, bo mam w Polsce rodzinę i czuję się przez nich kochana i wspierana. Brakowało mi jednak znajomych w moim wieku. Przyleciałam do Polski w lipcu, a kurs zaczynałam dopiero w kolejnych miesiącach.

W jaki sposób uczyłaś się języka polskiego?

Jeszcze przed rozpoczęciem kursu bardzo dokładnie przysłuchiwałam się rozmowom mojej rodziny. Rozumiałam połowę albo nawet mniej, ale byłam wszystkiego ciekawa, dopytywałam mamy: „Ale co to znaczy? Co oni mówią?” Oglądałam reklamy i czytałam wszystkie napisy, które widziałam na ulicy (śmiech). Kiedy rozpoczęłam kurs, starałam się go maksymalnie wykorzystać. Uczyłam się z książek, dużo wynosiłam z lekcji – mamy naprawdę wspaniałe, cierpliwe nauczycielki. Sporo uczyłam się także w domu. Mieszkam z wujostwem i rozmawiam z nimi po polsku. Pomagają mi, gdy, na przykład, nie umiem właściwie odmienić słowa przez przypadki. Moja rodzina robi wszystko, bym mówiła po polsku jeszcze lepiej. Na kursie są ludzie z różnych krajów – z Turcji, Chin, Hiszpanii, Brazylii, Japonii czy Ukrainy. W wolnym czasie możemy rozmawiać po angielsku, ale i tak staramy się komunikować w języku polskim. Ci, którzy mówią lepiej, starają się pomagać tym, którzy nie radzą sobie tak dobrze. To jest super. W czwartym miesiącu nauki zaczęłam czytać pierwszą książkę napisaną po polsku. Bardzo się cieszyłam, gdy udało mi się ją ukończyć. Myślę, że to czytanie również bardzo mi pomogło. Lubię pisać, więc prowadzę także bloga, którego staram się pisać po polsku.

Opowiedz, proszę, coś więcej na temat Ogólnopolskiej Olimpiady Języka Polskiego dla Cudzoziemców, w której zajęłaś II miejsce. Jak się do niej przygotowywałaś? Jak wyglądały zadania?

Olimpiada była dla mnie wielką niespodzianką! Zarówno to, że zostałam zaproszona do udziału, jak i same zadania. Nie wiedziałam, jak będą wyglądać testy, nie dano nam żadnych zagadnień. Tym bardziej wielkim zaskoczeniem był dla mnie fakt, że zajęłam drugie miejsce. Nie wiedzieliśmy za bardzo, jak się przygotowywać, więc po prostu podczas naszych lekcji dużo rozmawialiśmy, czytaliśmy i pisaliśmy – staraliśmy się dać z siebie wszystko. Olimpiada składała się z dwóch testów – ustnego i pisemnego. Ten drugi poszedł mi nieco gorzej, byłam zmęczona po siedmiogodzinnej podróży. Pojawiła się gramatyka, czytanie ze zrozumieniem oraz pisanie. Natomiast część ustna polegała na wypowiedzeniu się na dany temat. Bardzo podoba mi się inicjatywa olimpiady. Przede wszystkim można podszkolić swój polski, lecz także zorientować się, jaki jest nasz poziom. Poza tym dzięki tej olimpiadzie poznałam ludzi, którzy są w takiej samej sytuacji jak ja. Zostawili wszystko, zostawili swój kraj, swoich bliskich. Są tutaj, by zacząć nowe życie, mają podobne doświadczenia. Po olimpiadzie spotkaliśmy się ponownie i było to naprawdę miłe spotkanie.

Co Ci się najbardziej podoba w naszym kraju?

To trudne pytanie. Nie dlatego, że nic mi się nie podoba. Ja po prostu nie czuję się w Polsce tak obco. Ze względu na to, że moja mama pochodzi z Polski, od małego miałam do czynienia z polskimi tradycjami. Na przykład na święta Bożego Narodzenia jedliśmy w Peru to, co wy jecie w Polsce. Czuję się tutaj po prostu jak w domu. Ale gdybym miała wybrać, co mi się najbardziej podoba… Lubię wasze jedzenie, niektóre zwyczaje. Jednak najbardziej podoba mi się to, jacy tutaj są ludzie. Co prawda mogę mówić jedynie o swoich doświadczeniach, mojej rodzinie i znajomych, ale w Polsce poznałam naprawdę kochanych, otwartych ludzi, którzy robią wszystko, bym czuła się tu jak w domu. Oczywiście podoba mi się też wasz język. Polski to trudny język, ale uwielbiam słuchać, jak brzmi. Może nie nauczyłam się go, jak byłam mała, ale słuchałam m.in. jak moja mama rozmawiała z dziadkami przez telefon. Po prostu jak słyszę polski, to czuję takie ciepło w sercu. A tak swoją drogą to bardzo podoba mi się, jak w Polsce traktowani są studenci, zdecydowanie lepiej niż w Peru. Świetna jest chociażby możliwość mieszkania w akademiku czy udziału w różnych szkoleniach. Co więcej myślę, że w Polsce jest bardzo czysto, wszystko jest lepiej zorganizowane i bardziej punktualne niż w Peru. Jest też większa kultura. Czuję się w Polsce bezpiecznie.

A czego Ci w Polsce najbardziej brakuje, za czym tęsknisz?

Najbardziej brakuje mi mojej rodziny i znajomych. Tęsknię też za peruwiańskimi przysmakami (naprawdę polecam peruwiańskie jedzenie! W Sopocie jest cudowna peruwiańska restauracja, jeśli jesteście ciekawi). Brakuje mi także latynoskiej muzyki. W polskich klubach czasami puszczą jakieś dwie albo trzy piosenki latino np. „Bailando”. Wtedy z koleżankami szalejemy i ogromnie się cieszymy. Byłoby super, gdyby powstała jakaś dyskoteka puszczająca tylko muzykę latino. W Ameryce Południowej bardzo dużo tańczymy i przyznaję, że w Polsce mi tego brakuje. Kolejna rzecz… przytulanie. Nie mówię, że wy w Polsce się nie przytulacie. Ale my w Peru przytulamy się więcej. Kiedy kogoś poznajemy, to nie podajemy ręki, tylko przytulamy albo dajemy buziaki w policzki. Nie twierdzę, że w Polsce złe jest to, że rzadziej się przytulacie. Po prostu tutaj jest inaczej.

Zdarzało Ci się spotkać z aktami nietolerancji ze strony Polaków?

Ja tego raczej nie odczułam, ale moi znajomi tak – niektórzy Polacy myślą stereotypowo. Słyszałam o tym, że wielu Polaków sądzi, że ludzie z danego kraju np. nie kąpią się albo kradną. Według mnie to głupie. Przecież wiadomo, że w każdym kraju są ludzie dobrzy i źli i to, że jesteś z danego kraju, nie znaczy, że posiadasz jakąś specjalną cechę, jesteś w jakiś sposób naznaczony. Zdarza się, że Polacy patrzą na obcokrajowców inaczej, dziwnie. Kiedy do Peru przyjeżdżają cudzoziemcy, robimy wszystko, by czuli się jak w domu. Zapraszamy ich na nasze przyjęcia, oprowadzamy ich. W Polsce brakuje tej otwartości i tolerancji. Byłoby wspaniale, gdyby studenci – ale też inne osoby – były milsze dla obcokrajowców. Zwykle kiedy poznawałam w Polsce nowe osoby, było im wszystko jedno, czy mają do czynienia z cudzoziemką, czy nie. Ale uważam, że Polacy powinni jeszcze bardziej postarać się, by ludzie z innych krajów czuli się w Polsce dobrze. Raz spotkałam pijanego mężczyznę, który śmiał się z tego, jak mówię po polsku. Nie przejmuję się tym. Dla mnie to głupoty. W Peru, gdy ktoś nie mówi po hiszpańsku, nie śmiejemy się z niego, ale cieszymy się, gdy chce się uczyć nowego języka. Na szczęście nie spotkałam się z innymi aktami nietolerancji.

Jakie jest Twoje ulubione miejsce w Toruniu?

Na pewno bulwar! Uwielbiam naturę, wszelkie rzeki, morza, oceany. Nie zliczę, ile razy siedziałam nad Wisłą. To zdecydowanie moje ulubione miejsce. Bardzo podoba mi się też na szczycie Wieży Ratuszowej.

Jak często wracasz do Peru?

Odkąd przyleciałam do Polski w lipcu zeszłego roku, nie byłam jeszcze w Peru. Za dwa miesiące wracam do kraju, by dokończyć studia, ale później planuję przylecieć ponownie do Polski.

Czy Machu Picchu jest warte odwiedzenia czy raczej przereklamowane?

Machu Picchu jest zdecydowanie warte odwiedzenia! To jest po prostu niesamowite miejsce. Ja byłam tam już trzy razy. Fakt, jest trochę drogo, ale naprawdę warto zobaczyć to miejsce choć raz w życiu. To mieszanka gór z dżunglą, historii i kultury z naturą. Naprawdę zadziwia mnie, jak ludzie mogli wznieść takie wspaniałe budowle, które przetrwały do dziś. Moja polska rodzina pojechała zobaczyć Machu Picchu i byli zachwyceni! Ale o ile Machu Picchu jest dobrze reklamowane, o tyle samo Peru już nie. W moim kraju jest dużo pięknych miejsc chociażby rysunki z Nazca, stolica Lima, jezioro Titicaca czy Cuzco, ale mówi się głównie o Machu Picchu. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć więcej o miejscach wartych odwiedzenia w Peru, jestem do dyspozycji.

Chciałabyś zostać w naszym kraju na stałe?

Nie mówię ani tak, ani nie, bo jeszcze nie wiem. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy. Ale myślę, że zostanie w Polsce na stałe jest jak najbardziej możliwe. Myślałam o tym, by wrócić do Polski, żeby studiować psychologię albo inny kierunek bądź pracować. W Polsce mam rodzinę, jestem bardzo ciekawa polskiej kultury.

Co możesz doradzić osobom, które chcą przenieść się na jakiś czas do innego kraju, ale się boją?

Nie ma się czego bać. Nie, no żartuję. Jest się czego bać. Jesteśmy ludźmi i zawsze się czegoś boimy. Ale warto się odważyć. To będzie niezapomniana przygoda. Po pierwsze uważam, że taki wyjazd do innego kraju pozwala nam szybciej dojrzeć. Uczymy się rzeczy, których pewnie nie nauczylibyśmy się tak szybko w domu z mamą i tatą, nie wychodząc z naszej strefy komfortu. Po drugie można zobaczyć, jak wygląda inna kultura i stać się dzięki temu bardziej otwartym. Po trzecie to szansa na poznanie ludzi z innych krajów. Nawet jak wrócicie do domu, to będziecie mieli znajomych w wielu innych państwach. Bardzo polecam taki wyjazd, chociażby na rok. I jeszcze jedna sugestia… warto żyć jak najbardziej się da. Brać wszystko, co życie daje.

[fot. archiwum prywatne]