Mikołajki za nami, a przed nami druga w roku wizyta czerwonego grubasa, który ze świętością i Bożym Narodzeniem ma tyle wspólnego, co jego renifery z lataniem.

Toruńska Plaza szczyciła się niedawno wizytą prawdziwego świętego mikołaja (pisanie wielką literą jest tu nadużyciem i przede wszystkim błędem językowym). Kuriozum, bo ten starszy pan ogłosił się świętym za życia – nie wiem tylko, jakiego Kościoła.

Święty Mikołaj był biskupem Miry w IV wieku, czyli przed schizmą wschodnią. Toteż jest świętym Kościoła katolickiego i prawosławnego. Prezentów od dawna nie rozdaje, bo nie żyje od jakichś 1660 lat. Czerwonego kubraka nie nosił – podobnie jak czapki krasnoluda. Sanie i renifery też dostał w prezencie od komercyjnego oszołomstwa. Wszak święty całe życie spędził na terenie dzisiejszej południowej Turcji – śnieg mógł sobie co najwyżej narysować. Tych zielonych szczurów już nie skomentuję. Tak w ogóle, w latach dwudziestych przedstawiano Mikołaja… właśnie jako elfa. Skąd te odstępstwa od oryginału?

Rubaszny grubas to wymysł producentów Coca-Coli. W niczym nie miał przypominać średniowiecznego biskupa. Miał być maskotką tej marki, a nadanie jej imienia świętego Mikołaja, to po prostu zawłaszczenie chrześcijańskiego dobra kojarzonego z pozytywnym życiorysem hojnego darczyńcy. Odebrano mu pastorał, a w zamian wręczono butelkę coli. Z głowy zdjęto mitrę, a założono czapkę à la Papa Smerf zakończoną białym pomponem. Barwy kazały kojarzyć „świętego” z owym napojem (mniemam, że dlatego do dzisiaj Pepsi stara się nie wykorzystywać tego wizerunku w świątecznej reklamie). Brzuch dodano chyba dla przekory – biskup Miry był zdecydowanie człowiekiem szczupłym. W jakiś niewytłumaczalny sposób ten design łyknął cały świat.

Z kolei święty mikołaj z Laponii jest swojego rodzaju zaprzeczeniem idei pierwowzoru. Nie dość, że nie zjeżdża okolicy, żeby obdarowywać sieroty, to jeszcze jemu płacą pewnie niezłe siano, żeby odwiedził centrum handlowe. Czekać tylko aż ktoś przebierze się za Smoka Wawelskiego  i ogłosi „Prawdziwym Mikołajem Kopernikiem”.