Robię zdjęcia na koncertach od kilku lat. Słuchałam na żywo różnych gatunków – od piosenki aktorskiej, przez pop, rock czy nawet hip-hop i metal. Każdy koncert jest inny, każdy rodzaj muzyki inaczej brzmi podczas występów na żywo.

Kiedy dostałam informację, że w Od Nowie szykuje się punkowy festiwal, to aż podskoczyłam z radości! To zdecydowanie typ muzyki, który na koncertach sprawdza się najlepiej. No, może na równi z koncertami reggae, ale ten gatunek jest mi jednak trochę bliższy. Szaleństwo na scenie i pod nią, świetny kontakt i interakcje na linii muzycy–publiczność, muzyka, radość, taniec, śpiew. Pozytywną energię czuć w powietrzu i to już przed wejściem do klubu. A co dopiero, kiedy jest się pomiędzy gwiazdami a świetnie bawiącymi się ludźmi! Wtedy ta całą energia przez Ciebie wręcz przepływa. I to jest to, za co kocham punkowe koncerty. Ja, jako fotograf, który w ciężkich warunkach siedzi pod sceną – w kuckach pod barierkami, gdy jest gorąco i duszno, do tego głośno (kiedy ja w końcu kupię zatyczki do uszu?!). Ale siedząc tam i robiąc zdjęcia jestem najszczęśliwszą osobą na koncercie. Z takim nastawieniem tam poszłam i, oczywiście, nie zawiodłam się.

W chłodny piątek, 15 listopada, Od Nowa zgotowała nam prawdziwie gorącą ucztę muzyczną. Zaczęło się od występów dwóch młodych zespołów – Molly Malone’s i Offensywy. Oba zostały ciepło przyjęte przez publiczność, początkowo niewielką, lecz stopniowo zbierającą się w głównej sali. Moją uwagę zwrócił fakt, że przy okazji występu pierwszego z nich mogliśmy na scenie zobaczyć skrzypka oraz akordeonistę. Nie spotkałam się jeszcze z takim połączeniem instrumentów w muzyce punkowej. A jednak – sprawdziło się. Z piosenki na piosenkę robiło się coraz bardziej tłoczno i gorąco, zaczęła się zabawa pod sceną. Kolejny wykonawca to zespół Upside Down, który gra już trochę „cięższą” muzykę, co zdecydowanie wyróżniało go wśród pozostałych.

Po krótkiej przerwie (i tu pochwalić należy organizatorów – przerwy miedzy zespołami nie przedłużały się i wszystkie koncerty odbywały się zgodnie z rozpiską line-upu) przyszedł czas na pierwszą z dwóch gwiazdę wieczoru. Dla mnie największą – Farben Lehre. Płocki zespół znany i lubiany przeze mnie w czasach gimnazjalno-licealnych przyjechał do Torunia z setem pod hasłem Punk Rock Project. W repertuarze grupy usłyszeliśmy… praktycznie same covery. Były to oczywiście dobre punkrockowe kawałki, ale ja osobiście czekałam na pełen farbenowy set, który będzie dla mnie sentymentalną wycieczką w przeszłość. Publika bawiła się jednak świetnie.

Na koniec wystąpił zespół Dezerter. I tu można było zauważyć, że pod samą sceną nagle znalazły się inne osoby niż na poprzednich koncertach. Każdy miał po prostu swoją gwiazdę wieczoru, dla której przyszedł specjalnie na Punk Fest. Ale publika bawiła się dobrze na każdym z występów, skakała, szalała… aż miło robiło się zdjęcia.

Z festiwalu wróciłam bardzo zadowolona. Powinnam być zmęczona po pięciu godzinach robienia zdjęć… A jednak przyszłam do domu nie tylko z masą dobrych fotek, ale i z dużą dawką pozytywnej energii. Już nie mogę się doczekać kolejnej edycji, do zobaczenia za rok!

Fot. Angelika Plich