Najbardziej romantyczna roślina? Z całym szacunkiem dla róż, tulipanów i innych pięknych kwiatów, ale bezkonkurencyjna wydaje się być jemioła. Dla zakochanych nieodłącznym atrybutem Bożego Narodzenia są pocałunki pod pęczkiem jemioły zawieszonym pod sufitem. Tymczasem natura tej rośliny bynajmniej nie kojarzy się z niczym romantycznym – to wstrętny pasożyt. Dlaczego stała się symbolem zakochanych?

Jemioła, czyli po łacinie Viscum to rodzaj roślin z rodziny jemiołowatych albo sandałowcowatych. Ich cechą charakterystyczną jest bycie półpasożytem – z jednej strony żywią się same w procesie fotosyntezy, a z drugiej wysysają żywotne soki z drzew, których się uczepiają. Do tego jagody niektórych gatunków jemioły są trujące. Brzmi romantycznie? Raczej nie. A jednak ta roślina już od stuleci jest znakiem dla zakochanych, by bezkarnie mogli oddawać się miłosnym przyjemnościom…

Wszystko dlatego, że już od starożytności uchodziła za roślinę magiczną. Celtyccy druidzi jako wielki talizman cenili jemiołę ściętą z dębu w dniu przesilenia zimowego – czyli około 22 grudnia. Pędy miały moc leczenia chorób, przynoszenia bogactwa i pomyślności, odpędzania pożarów, dlatego chętnie zawieszano je u sufitu lub nad drzwiami. Miały jeszcze jedną magiczną właściwość – spełniały marzenia, szczególnie związane z uczuciami, wzmacniały miłość zakochanych, a panom pomagała utrzymać sprawność erotyczną. Te prastare wierzenia przetrwały w Skandynawii i Anglii aż do czasów nowożytnych. Jemioła pozostała symbolem miłości. W XVII wieku na Wyspach Brytyjskich pojawił się zwyczaj pocałunków pod jemiołą. Jeśli pod zawieszonym u powały pęczkiem „w polu rażenia” jakiegoś mężczyzny znalazła się dama, nie mogła odmówić mu buziaka – w przeciwnym razie spotkać mógł ją wielki pech! Istniał także obyczaj pocałunków wraz z równoczesnym obrywaniem jagódek jemioły – przyjemności trwały tak długo, dopóki na gałązce została chociaż jedna.

Wredna ta jemioła, soki ciągnie z uczciwych drzewek, a jednak od stuleci tak bardzo ją kochamy. Nie wierzymy już jak starożytni w magię, ale na ten jeden dzień w roku zapominamy o racjonalności i dajemy się porwać czarom zielonych pasożytów. Bo każdy, kto próbował, potwierdzi – pocałunki nigdy i nigdzie nie smakują tak wspaniale, jak w wigilię pod jemiołą.

[ilustracja Karl Witkowski/Wikimedia Commons]