Pamiętacie modę na Spotted sprzed dwóch, trzech lat? Użytkownicy Facebooka zwariowali na punkcie fanpejdży publikujących wiadomości do osób, które wpadły komuś w oko w miejscach publicznych. Jak w przypadku każdej mody, trend na spottowanie w ostatnim czasie ucichł, ale od paru dni znów jest to temat numer jeden w internecie. Wysyp nowych stron Spotted? Przeciwnie – znikanie starych, w bardzo dziwnych okolicznościach.

Słowo „spotted” można przetłumaczyć jako „obserwowany”. Obserwowany przez „spottera”, czyli cichego wielbiciela, który gdzieś w przestrzeni publicznej – na ulicy, w autobusie miejskim, na wydziale, w bibliotece – dostrzegł atrakcyjną osobę, którą chciałby poznać. Kilka lat temu na Facebooku zaczęły pojawiać się specjalne, poświęcone temu zjawisku fanpejdże. Spotterzy wysyłali do ich adminów anonimowe wiadomości do obiektów swoich westchnień. Jeśli ktoś rozpoznał siebie w spottedowym opisie, mógł poprosić o prywatny kontakt z nadawcą wiadomości. W ten sposób – signum temporis – powstało wiele związków, choć często profile Spotted były stosowane także do innych celów. Można tam było na przykład zamieścić ogłoszenie o zgubieniu czy znalezieniu jakichś ważnych przedmiotów. Albo po prostu zwyczajnie sobie z kogoś pożartować.

spotted 1

Niezależnie od intencji, użytkownicy Facebooka natychmiast podchwycili temat. W dobie globalnej wioski w tyle nie została także Polska – mniej więcej pod koniec 2012 roku zaczęły powstawać pierwsze polskie Spotted. Za pioniera uchodzi „Spotted: BUW”, dedykowany spotterom obserwującym w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Moda nie ominęła oczywiście Torunia. Powstało kilkanaście toruńskich Spotted, między innymi największy „Spotted: Toruń”, „Spotted: komunikacja miejska w Toruniu”, „Spotted: UMK w Toruniu”, „Spotted: Rubinkowo Toruń”, „Spotted: Juwenalia w Toruniu”. Swojego spotted doczekała się też chyba każda knajpa w Toruniu. Na przełomie 2012 i 2013 roku wydawało się, że spottowali prawie wszyscy. Przyznam, że na tej fali sam spróbowałem przekonać się, jak działa spotted, i wysłałem wiadomość do pięknej, farbowanej na rudo okularnicy z autobusu linii 28. Jedni byli zachwyceni – oto pojawia się szansa dla nieśmiałych osób szukających drugiej połówki, inni hejtowali, że zamiast pisać niemądre wiadomości na fejsie, można by zwyczajnie zagadać. Internetowe zamieszanie nie potrwało jednak długo – Spotted wtopiło się w facebookowy krajobraz i zainteresowanie zdecydowanie opadło. Posty na fanpejdżach pojawiają się względnie rzadko w porównaniu z apogeum – ale się ukazują, i mają wiernych fanów.

Fani na pewno kilka dni temu musieli wpaść w niemałą konsternację. Po wieczorze na mieście na pewno niejeden spotter nabrał chęci na odszukanie pięknej nieznajomej z klubu – a tymczasem jego ulubiony fanpejdż zniknął! Podobnie jak większość najważniejszych spottedów w całym kraju, łącznie ze słynnym „Spotted: BUW”. To jeszcze nic – równie zaskoczeni jak użytkownicy byli sami… administratorzy!

– Mamy do czynienia z bardzo dziwną sytuacją. Facebook w krótkim czasie zlikwidował wiele fanpejdży z ogromną ilością lajków i przetransferował je na konto niemieckiej aplikacji, bez żadnego powiadamiania administratorów spottedów – tłumaczy administrator największego toruńskiego fanpejdża tego typu, Spotted: Toruń (prosił o zachowanie anonimowości). – Nasz Spotted nie jest akurat pod względem lajków tytanem (ok. 10 tys. – przyp. mk), ale weźmy chociażby taki Spotted: Białystok, który ma bodaj ponad 50 tysięcy lajków – na miejscu jego administratorów mocno bym się zdenerwował.

Prawo do używania nazwy „spotted” zarejestrowała sobie niemiecka firma, która udostępnia aplikację Spotted. Działa ona tak, że sprawdza lokalizację swojego usera i udostępnia ją innym użytkownikom znajdującym się w pobliżu. Można im wysłać zaczepkę, czyli „puścić oczko” lub napisać prywatną wiadomość. Twórcy aplikacji twierdzą, że ich misją ma być pomoc użytkownikom w poznawaniu nowych ludzi w realnym życiu. Aplikację promuje fanpejdż na Facebooku, który niedługo od pojawienia się zgarnął sporo lajków. Pewnie niejeden z Was bardzo zdziwił się, kiedy zaczął otrzymywać od niego powiadomienia, choć nie przypominacie sobie, byście go lajkowali. Wszystko to odbyło się za zgodą administracji Facebooka – fanpejdż aplikacji ma znacznik „zweryfikowany”, więc nie ma mowy o przypadku czy pomyłce.

– Taki mechanizm jest niebiezpieczny – komentuje nasz rozmówca. – W takim razie przecież ktoś może zarejestrować nazwę sporego fanpejdża po to tylko, zeby go przejąć. Myślę, że na przyszłość powinien powstać mechanizm, coś w stylu powiadomienia: „Witaj Administratorze strony XXX, nazwa twojego fanpejdża została zarejestrowana, wiec masz 48 godzin, żeby ją zmienić”.

Jak zareagowali administratorzy Spotted: Toruń? Do supportu Facebooka zostało wysłane zapytanie, ale jak przyznają, odpowiedź była tak ogólnikowa, że można powiedzieć, że właściwie jej nie było. Najwyraźniej protesty przyniosły jednak skutek, bo zagrabione lajki wróciły do właścicieli i utracone spottedy pojawiły się znów na portalu. To rzadki przejaw przyznania się Facebooka do błędu, bo dotąd imperium Marka Zuckerberga zdawało się być nieomylne niczym Stolica Apostolska.

Administratorzy Spotted: Toruń cieszą się z powrotu fanpejdża, ale przekonuje, że cały incydent może mieć poważniejsze skutki, niż chwilowe zamieszanie. Zapytany przez nas admin uważa, że to kolejny przykład sytuacji, która podkopuje zaufanie użytkowników wobec Facebooka.

– Skoro jesteśmy świadkami takich rzeczy, czesto czytamy o wątpliwej polityce prywatności i nastawieniu Facebooka na zysk, myślę, że wielu z nas, użytkowników moze myśleć o przerzucaniu się na inne platformy. Ja osobiście Facebooka używam od jakiegoś czasu właściwie tylko jako czatu, ewentualnie do prowadzenia fanpejdży. W innych dziedzinach fanów przejmują inne aplikacje.
Los Spotted to ważne memento dla osób, którym marzą się sukcesy na Facebooku. Komercjalizacja portalu uwidacznia się ostatnio jeszcze mocniej niż do tej pory i jeszcze bardziej oczywiste staje się, że rządzą nim twarde prawa rynku.

– Mimo tej całej otoczki portalu społecznościowego, który skupia miliony użytkowników Facebook pokazuje, ze nie społeczność się liczy, a pieniądze – mówi administrator toruńskiego Spotted. – Widać, że to co budujesz na tym portalu wcale nie jest trwałe i możesz to szybko stracić.