Internetowy protest przeciwko nowemu logo UMK zgromadził ponad 8 tysięcy osób. Petycję podpisało ponad 2,5 tysięcy ludzi. Na protest przed rektoratem przyszło raptem parę osób.

Kontynuując wyliczankę, na stronie wydarzenia wtorkowego protestu zapisało się dokładnie 250 osób. Zostało ono ogłoszone tylko 4 dni wcześniej. Nie należało oczekiwać, że protestować przyjdzie aż tyle osób, bo niejako naturalne jest, że internetowe protesty najczęściej pozostają w internecie. Ale czemu pojawiło się tylko parę osób, w tym ekipa radia PiK przeprowadzająca wywiad z obecną przed rektoratem prezes Toruńskiej Inicjatywy Obywatelskiej Eweliną Wojciechowską?

Na pewno wpływ miało tak późne ogłoszenie „realnego” protestu przez co nie zdążyło do niego dołączyć bardzo dużo osób. Na pewno wpływ miała pora, o której to wielu studentów miało po prostu zajęcia, w tym wyżej podpisany. Na pewno na niekorzyść przywrócenia starego logo UMK do systemu komunikacji uczelni ze światem zewnętrznym był czas. Od ujawnienia nowego logo minęło już sporo czasu, około dwóch miesięcy. Na pewno wiele osób było po prostu ciekaw całego zamieszania.

Ale czy to wszystko nie świadczy źle o społeczności studenckiej, o mnie, o nas?

W dniu ogłoszenia protestu zostało wystosowane pismo z podpisem Rektora profesora Andrzeja Tretyna. W nim dyplomatycznie broni wprowadzeniu Systemu Identyfikacji Wizualnej, zaznaczając, że decyzja o jego wprowadzeniu została podjęta przez Senat, który to reprezentuje wszystkich pracowników i studentów Uniwersytetu. Na końcu pisma uspokaja, że nowe logo używane będzie w:

codziennej komunikacji UMK ze światem zewnętrznym, zwłaszcza w działalności promocyjnej

Rektor wystosował pismo co prawda parę dni przed protestem, światło dzienne ujrzało ono dokładnie we wtorek, 26 maja. Jednak zupełnie inny wydźwięk miałby protest, gdyby przyszło na niego choćby tylko kilkadziesiąt osób. Zupełnie innej wielkości presja byłaby wywarta na Rektorze. Ten zastanowiłby się nad zmianą decyzji zapewne raczej niechętnie. Ze względu na koszty wdrażania projektu, swój, Senatu i uczelni nadszarpnięty zmianą wizerunek. Nadszarpnięty choćby tylko brakiem konsultacji ze społecznością studencką i krytyką wydawania publicznych pieniędzy na „dwa kółka”.

Oto odpowiedź Rektora na petycję wystosowaną przez TIO.

11270524_1646763605535003_2290007975621542018_o

Władze uczelni liczyły na wyciszenie sprawy i po proteście szanse na to gwałtownie wzrosną. Tym bardziej po powtorkowych relacjach i reakcjach. Relacjach medialnych z wydarzenia i reakcjach odbiorców tychże mediów, w większości niebędących studentami.

Bo jak te reakcje mogły wyglądać? Przytoczę komentarze z fanpage’a „Gazety Pomorskiej”:

Studentom to już nawet się nie chce o dobre imię uczelni walczyć na której studiują. Czyżby by zapracowani? Sesja? :D

Powinni uczyć się do sesji…Mi nie podoba się logo żadnego województwa na które poszły setki tysięcy złotych a nic nie mówię…UMK zapłaciło,a nie studenci.Kto płaci,ten rządzi.

Być może za rok rzeczywiście przyzwyczaimy się do nowego logo, nawet przyznajmy, że nie jest takie najgorsze, ale co innego tutaj zdaje się być najważniejsze. Nie jest to posądzenie o mały zapał (patrz wyżej), czy sam osąd: ładne/ nieładne i poczucie utożsamienia się z znakiem symbolizującym uczelnię (co oczywiście również jest ważne).

Jako społeczność studencka, mająca w wielu, jeśli nie w większości różne poglądy na przeróżne tematy, chcemy mieć realny wpływ na decyzje dotyczące funkcjonowania Uniwersytetu. Choćby to był tylko znak graficzny, z którym studenci UMK mniej czy bardziej mają się utożsamiać. Nie chcemy narzucać zdania, tak jak to zostało odebrane przez ludzi postronnych, niezwiązanych bliżej z uczelnią. Chcemy mieć wpływ.

Siedząc tylko przed komputerami mieć go nie będziemy. Dlatego, jeśli tylko organizacje studenckie zorganizują kolejny protest, tym razem przygotowany perfekcyjnie, z odpowiednim wyprzedzeniem pojawmy się na nim. My, jako portal, takie wydarzenie będziemy wspierać i nagłaśniać. Tak jak to robiliśmy przed wtorkowym protestem. Sami też się na ewentualnym kolejnym pojawimy.

I ja też się pojawię, tym razem rezygnując z obecności na zajęciach. Sam biję się w piersi, bo dopiero obecność KILKU protestujących osób, reprezentujących parę tysięcy niezadowolonych, uprzytomniła mi wagę naszej nieobecności tam.

[Fot. Wojciech Leszczyński]