Wydawałoby się, że w sytuacji, kiedy umiera dwójka osób, a 11 osób ponosi obrażenia i trafia do szpitala, ludzie potrafią zachować się stosowanie do okoliczności. Tragicznych okoliczności. Niestety nic bardziej mylnego.

Najpierw jednak przypomnę okoliczności tragedii, która miała miejsce w Bydgoszczy. W nocy ze środy na czwartek, 14-15 października, odbyło się UTP Start Party, czyli po prostu otrzęsiny Uniwersytetu Technologiczno – Przyrodniczego. Odbyły się one za zgodą władz uczelni, po wielokrotnych prośbach ze strony społeczności studenckiej. Organizatorem imprezy był Samorząd Studencki UTP. Imprezie nie nadano statusu imprezy masowej, przez co zdarzenia nie pilnowała policja. Zabezpieczeniem zdarzenia zajmowała się 15 pracowników firmy ochroniarska Ekotrade i 40 studentów wyznaczonych do tego zadania przez Samorząd Studencki.

Miejscem zdarzenia był łącznik pomiędzy dwoma budynkami UTP. Zarówno w jednym jak i w drugim znajdowała się scena, na której grali didżeje. Ponadto tylko w jednym z tych budynków można było zakupić piwo, co powodowało duży przepływ ludzi. Łącznik pełnił także funkcję palarni, stąd w tamtym, niewielkim, mającym około 15 x 2 metry wielkości, miejscu panował ogromny tłok.

Oto plan budynku, w którym doszło do tragedii:

comment_oALhTo8bbBAlt6N99dni1D2VG9Wmyrll,w400                                                                [Źródło: wladek wlodyszkiewicz/ wykop.pl]

Niedziwne, że w pomieszczeniu było bardzo duszno. Według świadka zdarzeń, blogera Wojciecha Mana, doszło do zablokowania łącznika. Jedni studenci próbowali się z niego wydostać, inni wejść, przez znalazło się tam bardzo wiele osób. Około godziny 1-ej z powodu gorąca i braku powietrza zaczęły mdleć pierwsze osoby. Ludzie próbując się wydostać z tamtego miejsca, zdaniem blogera, wyskakiwali przez okno z pierwszego piętra budynku. Ochrona zareagowała dopiero po parunastu minutach. Miała ona postępować nieudolnie, używając gazu łzawiącego, a nawet, zdaniem blogera, paralizatorów.

Tutaj znajdziecie pełną relację Wojciecha Mana.

Impreza organizowana od 15 lat po raz pierwszy miała miejsce nie w holu głównym budynku UTP, a miejscu o wiele mniejszym i bardziej ciasnym. To wszystko z uwagi na niedawny remont holu głównego, który najprawdopodobniej organizatorzy chcieli uchronić przez zniszczeniem. Liczba uczestników imprezy różni się, co zrozumiałe, od tego kto podaje tę informację. W budynku w jednym momencie zdaniem władz uczelni przebywało maksymalnie 700 – 800 osób. Według policji było to ok. 1 200 ludzi, zaś wiele świadków zdarzenia mówi, że przebywało tam co najmniej 2 tysiące osób. Cena biletów na otrzęsiny wynosiła: dla studentów 5 zł, dla osób spoza uczelni 10 zł. Wedle relacji bydgoskiej Gazety Wyborczej w trakcie trwania imprezy wpuszczano ludzi nawet za symboliczną złotówkę. Wpuszczano praktycznie wszystkich.

15 października umarła studentka IV roku budownictwa, zaś 17 października student I roku budownictwa Wydziału Budownictwa Architektury i Ochrony Środowiska UTP.

Organizatorzy, czyli Samorząd Studencki w czwartkowy poranek usunęli stronę wydarzenia na Facebooku, na której to pojawiały się komentarze i relacje, także wideo, świadków zdarzenia. Czyżby organizatorzy zaczęli się bać odpowiedzialności za skutki wydarzenia, do którego dopuścili? To zwykły brak przyzwoitości i pozwolę sobie nie komentować bardziej tego zachowania, z obawy, że użyję zbyt mocnych słów.

Jak podaje autor bloga Toruński Spleen, za swoim informatorem wywodzącym się z Uniwersytetu Technologiczno – Przyrodniczego, rektor UTP dr hab. inż. Andrzej Bukaluk miał zarządzić przeprowadzenie przeszukania pokoju zmarłej studentki. Na grupie akademików UTP na Facebooku studenci informowali się wzajemnie o przeszukiwaniach całego akademika, w którym mieszkała zmarła studentka. Wcześniej rektor informował o tym, że w koszach na śmieci obok miejsca tragicznego zdarzenia znaleziono opakowania po dopalaczach i alkohol. Można było  zatem odnieść wrażenie, że winę za przebieg zdarzeń ponoszą studenci, biorący udział w imprezie. Obwinianie studentów jest zachowaniem wielce nagannym, ale w tak trudnej sytuacji jestem w stanie zrozumieć motywy rektora (absolutnie ich nie akceptując), jednak przeszukiwań pokoju zmarłej dziewczyny za nic nie jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować w obliczu tak wielkiej tragedii, kiedy wyniki sekcji śmierci wskazały na uraz klatki piersiowej.

Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz Północ prowadzi śledztwo w tej sprawie. Do tej pory odpowiedzialność poniósł prorektor ds. dydaktycznych i studenckich prof. dr hab. inż. Janusz Prusiński. Jednak jak na razie w poczynaniach wszystkich stron, władz uczelni czy samorządu widać wyraźną chęć ucieczki od odpowiedzialności. I nie zmienią tego słowa rektora o tym, że czuje się odpowiedzialny za tragedię, ponieważ poczuwa się do odpowiedzialności za całość funkcjonowania Uniwersytetu. I to w sytuacji, kiedy najważniejszym powinno być oddanie czci zmarłym studentom i zrobienie wszystkiego, żeby stan zdrowia innych poszkodowanych studentów uległ poprawie.

[Fot. Wikimedia Commons]