Błysk fajerwerków, smak szampana, niecierpliwe odliczanie – tak Nowy Rok witaliśmy zaledwie chwilę temu. Gdy jednak ucichną strzały petard, a wieczorowa suknia na powrót trafia do szafy, nadchodzi pora, aby podsumować zakończone 365 dni. Maklerzy podliczają zyski i straty, muzycy układają listę przebojów, a kinomani? My tworzymy ranking najlepszych filmowych pozycji minionego roku!

Spośród dziesiątek produkcji, które trafiły na ekrany kin, ciężko wybrać te kilka najlepszych. Różni je przecież tematyka, forma, sposób, w jaki na nas oddziałują. To co zachwyca w jednych, w drugich stanowi zbędny dodatek, więc jaką miarą należałoby je mierzyć? Najlepiej swoją własną – podpowiada serce, i to właśnie najmądrzejsza ze wskazówek. Dlatego porzucając wszelkie opinie ekspertów, zestawienia nagród i przyniesionych zysków prezentuje Wam własny, w pełni subiektywny ranking. Oto Top 10 Spod Kopca – dziesięć filmów, które w 2015 roku skradły moje serce.

10 Whiplash (reż. Damien Chazelle)

Nie trzeba być muzykiem, aby zakochać się w tym filmie! Choć muzyczne upodobania z pewnością ułatwią sprawę. Whiplash to fenomenalne połączenie dźwięku, obrazu i pasji, zamknięte w spójnej, jazzowej otoczce. Zaczynając seans wstępujemy w świat artystycznych namiętności i poświęcenia, poznając cienie wielkiego sukcesu i cenę zrealizowanych marzeń. A gdy wybrzmią ostatnie akordy zostajemy w kinowym fotelu z szeroko otwartymi oczami i pustką w głowie.

9 Pieśń słonia (reż. Charles Binamé)

Film jednego aktora w gronie faworytów? Oczywiście! 2015 rok obfitował w niespodzianki, a Pieśń słonia była zdecydowanie jedną z nich. Trzymający w napięciu dramat, z mistrzowskim Xavierem Dolanem w roli głównej to gratka dla każdego widza. Wartka akcja, nieliniowa fabuła, odpowiedni klimat…A jeśli wciąż w napięciu czekacie na nowy sezon Sherlocka i powrót fenomenalnego James’a Moriarty to oglądajcie koniecznie! Po seansie będziecie podwójnie zadowoleni.

8 Sekrety morza (reż. Tomm Moore)

Myli się ten, kto twierdzi, że nie ma już bajek takich jak kiedyś: zabawnych, mądrych, pełnych ciepła. Do kin trafiły bowiem Sekrety morza, produkcja jakiej dawno nie widzieliśmy na ekranach. Są w niej elfy, magiczne foki, zamieni w kamień ludzie – żywcem wyjęte ze skandynawskich legend z łatwością przenoszą w świat baśni najbardziej opornych dorosłych. W pięknej, malarskiej oprawie zatracamy się już od pierwszych chwil, a brzmiące w tle melodie nie dają o sobie zapomnieć na długo po zakończeniu seansu.

7 Mad Max: Na drodze gniewu (reż. George Miller)

Fani pościgów i spektakularnych wybuchów nie będą zawiedzeni! Mad Max: Na drodze gniewu to prawdziwa perła kina akcji. George Miller raz jeszcze otworzył przed nami drzwi do pełnej szaleństw rzeczywistości, gdzie walka o przetrwanie i własne „ja” toczy się w każdej minucie. W warkocie monstrualnych maszyn i szaleńczym tempie akcji zatraciłam się nawet ja – przeciwniczka tego rodzaju kina. Dlatego daję gwarancję, film wciągnie także Was!

6 Karbala (reż. Krzysztof Łukaszewicz)

Polskie filmy wojenne nie należą do najlepszych. Karbala zawiera w sobie jednak wszystko, co powinna mieć mistrzowska produkcja tego gatunku. Dobrze wykreowani bohaterowie, wciągając fabuła, niezbędny autentyzm – twórcy włożyli wiele trudu w to, aby historię polskich żołnierzy godnie zaprezentować światu. Z czystym sumieniem mogę zachęcić: bądźmy patriotami, oglądajmy rodzime kino. Karbala udowadnia, że naprawdę warto!

5 Sicario (reż. Denis Villeneuve)

Kartele narkotykowe, policyjne akcje – producencki opis filmu nie zachęcał do obejrzenia. Szybko okazało się jednak, że zła promocja to jedyna wada dzieła. Sicario to prawdziwy kinowy majstersztyk. Przemyślane zwroty akcji, stopniowo narastające napięcie – twórcy wiedzieli jak podejść do tematu. Film zaskakuje, szokuje, zostawia nas także z natłokiem przemyśleń i refleksji. Jeśli nie straszne Wam zderzenie z szarą, obdartą z złudzeń rzeczywistością – obejrzyjcie koniecznie!

4 Amy (reż. Asif Kapadi)

Na przestrzeni lat poznaliśmy już niejedno oblicze Amy Winehouse: skandalistka, narkomanka, ikona sceny muzycznej. Film Amy daje jednak widzom coś zupełnie nowego: szanse ujrzenia znanej wokalistki takiej, jaką świat nigdy nie chciał jej oglądać. Archiwalne nagrania, wspomnienia bliskich – dwugodzinny seans poruszy nawet największych przeciwników artystki. Cieknące z oczu łzy w pełni dopuszczalne!

3 Mały Książę (reż. Mark Osborne)

„Narysujesz mi baranka?” – tą kwestię znają zarówno duzi, jak i mali czytelnicy. Nie dziwi więc chyba nikogo, że kinowy Mały Książę od początku skazany był na sukces. Piękna, wzruszająca opowieść o samotności, przyjaźni i śmierci to bowiem ponadczasowy skarb, na którym wychowają się jeszcze miliony czytelników i widzów. Podczas seansu rozbudowana wersja dzieła Antoine’a de Saint-Exupéry’ego wyduszała z widzów śmiech, chwilę później zastępując go smutkiem i cichym pociąganiem nosem. Tak pięknej bajki dla dorosłych dawno już nie było w kinach, a i na kolejną przyjdzie nam pewnie poczekać długi czas.

2 Motyl Still Alice (reż. Richard Glatzer i Wash Westmoreland)

Nigdy nie oglądałam filmu tak smutnego jak Motyl Still Alice. Żadna inna produkcja nie pozostawiła też we mnie równie trwałego i piekącego śladu. Śledząc losy filmowej Alice Howland uświadamiamy sobie o kruchości własnego życia, o tym jak bywa nieprzewidywalne i jak wiele mamy do stracenia każdego dnia. Klimat, jaki budują Glatzer i Westmoreland, to jednak słodko-gorzka mieszanka. Gdy pojawiają się napisy końcowe pozostajemy wewnętrznie rozbici, pełni pytać i refleksji. A potem nadchodzi myśl: To nieważne, po prostu żyjmy! Motyl Still Alice to produkcja obowiązkowa dla wszystkich fanów kina. OBOWIĄZKOWA!

1 Everest (reż. Baltasar Kormákur)

Co sprawiło, że to Everest zasłużył na tytuł „Najważniejszej premiery filmowej 2015”? To dobre pytanie. Film oglądało mi się przecież bardzo ciężko. Kilkakrotnie klikałam przycisk pauzy, odchodziłam od laptopa, normowałam oddech. Wracałam niechętnie, ale nieznana, wewnętrzna siła pchała mnie do dalszego oglądania. Śledziłam losy bohaterów, próbując zrozumieć ich motywacje i cel. „Dlaczego to robicie?” kołatało się w głowie, a kolejne sceny filmu zdawały się tylko oddalać mnie od odpowiedzi. Czułam niedosyt. Był to jednak najlepszy film ze wszystkich jakie widziałam w tym roku. Bo żaden inny nie zdołał wywrzeć na mnie tak ogromnego wrażenia. Oglądanie Everestu bolało, niosło ze sobą autentyczny ból fizyczny, mimo to bez wahania sięgnęłabym po niego raz jeszcze. I zachęcam do tego każdego z Was.

 

*W rankingu znalazły się filmy wybrane spośród produkcji mających polskie premiery w 2015 roku.