Paulina Mikołajczyk z Coperniconem związana jest od samego początku. Jest odpowiedzialna za kontakt z mediami, przede wszystkim branżowymi, i promocję.

Jak oceniasz tegoroczny Copernicon?

– Uważam, że jest to jedna z bardziej udanych edycji, ze względu na niesamowity program. Udało nam się zebrać naprawdę dobre punkty programu, zaprosić świetnych gości. Ten Copernicon, mimo że bardziej rozrzucony po mieście, jest chyba jedną z najbardziej udanych edycji.

Jakie są wyzwania, jeśli chodzi o organizację?

– Na pewno logistyczne. Trzeba wszystko dobrze rozplanować na te osiem budynków. Wydaje mi się, że osiągnęliśmy sukces pod tym względem. Sami postawiliśmy sobie takie wyzwanie, żeby zwiększyć liczbę uczestników, zachęcić ich do przyjścia, aby ten konwent był dla nich jeszcze bardziej atrakcyjny. Dodaliśmy kilka projektów okołofestiwalowych.

Skąd te zmiany miejsc i wykluczenie Collegium Maius z tegorocznej edycji?

– Z przyczyn technicznych, ponieważ w Collegium Maius w tym czasie odbywała się konferencja. Nie ukrywam, że jesteśmy zadowoleni ze zmiany miejsca, ponieważ budynek wydziału Matematyki i Informatyki jest o wiele lepiej przystosowany do bloku literackiego i popkulturowego. Jest też w dobrej lokalizacji, gdzie można usiąść i odpocząć. Nie jest aż tak daleko centrum, jest blisko akademików. Jest też reprezentatywny.

Jakie były tegoroczne wpadki i kryzysy, z którymi musieliście sobie poradzić?

– Oczywiście takie wpadki były, zdarzają się na każdej dużej imprezie. Nie do końca były one z naszej winy. Zdarzyło się, że w niektórych momentach zabrakło prądu. Oczywiście mamy swoją grupę techniczną, która poradziła sobie z tym w 15 minut. Kolejną kwestią były kolejki. W tym roku udało nam się je skrócić, ale myśleliśmy że uda nam się sprawić, żeby w ogóle ich nie było.

Co z wolontariuszami? Czy nadal jest dużo chętnych?

-Mamy swoją stałą grupę gżdaczy, którzy przyjeżdżają z roku na rok po to, żeby nam pomagać. Jest ich w sumie kilkunastu bądź nawet kilkudziesięciu. Oni są pewni, wiemy że możemy na nich liczyć. Pozostałe osoby, to także liczna grupa. W tym roku mamy ponad 100 wolontariuszy, którzy pomagają przy całej imprezie.

Co najbardziej kochasz w organizacji takich konwentów?

– Organizuję kilka konwentów, w tym roku to już chyba czwarty. Co kocham? Ludzi! Zazwyczaj robię te konwenty z ludźmi, których uwielbiam, na których mogę polegać. Tak naprawdę to jest taka jedna wielka rodzina. Zaczęłam organizować konwenty promujące fantastykę, ponieważ jest ona czymś, co rozwija. Fantastyka stymuluje silnie rozwój intelektualny i inteligencję, w związku z czym wymaga myślenia od odbiorcy. Uważam, że promowanie zarówno literatury jak i dobrego filmu, komiksu czy gier planszowych, mocno rozwija wyobraźnię.

Jak myślisz, co jest siłą Coperniconu? Co, mimo lokalizacji nie tak popularnej jak Poznań czy Warszawa, zachęca ludzi do udziału?

– Jesteśmy czwartym największym konwentem w Polsce, bardzo mocno wybijamy się i powoli przebijamy się na to trzecie miejsce. Toruń, prócz tego, że ma świetną lokalizację starówki, która jest przepiękna i wszędzie jest blisko, ma naprawdę jeden z lepszych, jak nie najlepszy, program ze wszystkich konwentów. Na to kładziemy największy nacisk. Co jeszcze? Wydaje mi się, że 17 bloków programowych, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie, książkobranie, wszystkie zabawy dla dzieciaków.

Jak wygląda Wasza współpraca z mediami? Można zauważyć, że wspiera Was coraz więcej firm toruńskich.

– Ważnym aspektem Coperniconu jest to, że dzieje się on przy Starówce, jest bardzo widoczny w mieście. Przez to wyrabia sobie markę na rynku toruńskim. Partnerzy automatycznie wiedzą, że warto nas zasponsorować i wspomóc, bo to im się opłaci.

Jak wygląda kwestia zapraszania gości i kontaktu z nimi?

– To zależy jakich gości. W przypadku na przykład Kossakowskiej czy Grzędowicza, trzeba kontaktować się przez managera. Są takie momenty, kiedy przyjeżdża gość na inny konwent a my idziemy do niego, rozmawiamy, nawiązujemy kontakt i zapraszamy. Bardzo fajną specyfiką konwentów fantastycznych jest to, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy na równi, wszyscy mówimy sobie po imieniu, choć wiadomo, są wyjątki. To samo z zagranicznymi gośćmi, na przykład Catherine Webb jest przemiłą, cudowną osobą. To są naprawdę niesamowite osoby, z którymi można przegadać miliardy godzin i nigdy to się nie znudzi, są tak otwarci. I to właśnie na tym  polega, my nawiązujemy z nimi kontakty i potem jak jest okazja i mamy taką możliwość, żeby ich zaprosić i pasuje to terminowo, to po prostu to robimy.

A kto zajmuje się doborem gości? Czy ktoś, kto nie jest organizatorem, może mieć na to wpływ?

– Na pewno staramy się dobierać gości tak, by spełniać oczekiwania uczestników, przez to, co jest aktualnie pożądane na rynku. Staramy się zapraszać tych gości, na których wiemy że jest zapotrzebowanie, których ludzie chcą posłuchać. Staramy się też to zróżnicować. Mamy ekipę, cały pion literacki, który jest za to odpowiedzialny i dokładnie myśli nad doborem gości.

Czy są już oficjalne dane dotyczące tegorocznej liczby uczestników?

-Tak, to około 3 tysięcy osób. W porównaniu do 2450, których było w zeszłym roku, to jest naprawdę dobry wynik.

Jak szybko zaczynacie planować następną edycję?

– Nigdy nie po konwencie, zawsze przed. Nie mamy przerwy w organizacji. Już jakiś czas temu zaczęliśmy planować Copernicon 2017, a tak naprawdę ruszamy pełną parą do przygotowania Polconu 2018, który też odbędzie się w Toruniu. Chcemy na pewno poprawić to, co w tym roku zauważyliśmy jako niedociągnięcia. Uczymy się na własnych błędach, chcemy robić ten konwent coraz lepiej. Myślę, że w przyszłym roku będziemy w stanie czymś jeszcze zaskoczyć.