Maska, którą przywdziewa za dnia znika kiedy przekracza drzwi pokojów swoich przyjaciół. Wtedy wita się nie tylko z nimi, ale i z alkoholem.

Przelotnie w łazience

– Znam ich miesiące albo lata. Aż w pewnym momencie zachce mi się kogoś oświecić odnośnie do mojej drugiej strony. Ich wyrazy twarzy, „Ale naprawdę? Jesteś tego pewien? To nie jest żart? To ukryta kamera? Ile ty dzisiaj wypiłeś?” albo tym podobne pytania. Można z nich czerpać swego rodzaju przyjemność – mówi Robert. Sam odkrył ją dopiero na studiach. Jest gejem, ukrywającym się. Jednak tylko przed określonymi, najczęściej wypróbowanymi ludźmi odkrywa się. Zdarzają się wyjątki. – Manipulowanie ludźmi jest dobrą zabawą, przy czym ja manipuluję nimi dla własnego bezpieczeństwa, nie dlatego, żeby wyrządzić im krzywdę. Wyznaczam sobie granice, aby się nie zapędzić. Wtedy miałbym utrudnione życie na studiach i w akademiku. Nigdy nie wiadomo jakie kto ma koneksje, znajomości. – mówi dalej były już student archiwistyki.

Alkohol sprzyja wyjątkom i zaciera granice. Jego jest w życiu Roberta bardzo dużo. – Zacząłem pić, tak mocno, dopiero w 3 klasie liceum. Przyszła taka wycieczka, do Czech. Na niej zacząłem pić i palić, żeby się zbliżyć do klasy i pokazać, że też potrafię. No i wróciłem z alkoholizmem i paleniem papierosów – śmieje się Robert. Prędzej był wzorowym uczniem, zbierał same dobre oceny. Towarzysko właściwie się nie udzielał. Miał za to dobre kontakty z nauczycielami, których czasami informował o tym, co się dzieje w klasie. Jak mówi, przywracał sprawiedliwość. Koledzy oczywiście nie pozostawali mu dłużni. Nie interesowały go wtedy również sprawy partnerstwa, posiadania dziewczyny czy chłopaka.  – Był jeden wyłom. Miałem, krótko po otwarciu się na klasę, dziewczynę, ale to było przelotnie i tak bardziej pod publiczkę. Każdy coś tam miał, jakieś związki, rozpady, miłostki, o tym się gadało, o tym był zawsze wielki szum w szkole.  Na mnie też trochę spoczywał obowiązek, żeby czymś takim zaszokować. Daria w zasadzie chyba przespała się ze wszystkimi chłopakami z klasy. Było trochę zbliżeń, ale to wszystko było skrajnie po alkoholu. Tak, mam na koncie seks z dziewczyną. W łazience, po pijaku, więc to szczytem romantyzmu nie było – przyznaje Robert.

Za granicą ryzyka

Na pierwszy rzut oka widać, że się ma do czynienia z nietypowym człowiekiem. I to wcale nie wtedy kiedy ledwo trzyma się jedną ręką o ścianę blisko parapetu, w drugiej trzymając kolejny papieros. Przyciąga ludzi swoją dziwnością, najprostszym historiom nadając baśniowy rozmach np. tej o musze i jej reakcjach na zimne podmuchy powietrza, którym poświęcił całe półtora godziny wykładu i około 10 minut opowiadając o tym. – Przyciągam do ludzi nietypowym charakterem, ludzie chcą mnie na siłę rozgryzać, chcą poznać te dziwactwa i tak się łapią jak te muchy w pajęczynie.

Piotrek nigdy by na mnie nie zwrócił uwagi, gdyby nie to, że byłem naprawdę przebojem swojego roku. Wszyscy stwierdzili, że w życiu tak trzepniętej osoby nie widzieli i chcieli poznać, wypróbować w różnych sytuacjach. – opowiada były student. Tak się jednak złożyło, że wspomniany długoletni przyjaciel pierwszy nie wykazał inicjatywy kiedy znaleźli się w łóżku po wspólnej imprezie. – Byłem dość pijany, miałem spać na podłodze, ale w pewnym momencie Piotrek zadeklarował, że ustąpi mi połowę łóżka. No to do bielizny i położyłem się. Wtedy coś we mnie pękło. Powiedzmy, że krew napłynęła, gdzieś gdzie napłynąć nie powinna, a ja bardzo, ale to bardzo blisko się przytuliłem. On jak najbardziej poczuł sztywniejącą atmosferę. Tym bardziej, że ja wsadziłem mu ręce w majtki. – opowiada Robert.

Będąc bardziej pijanym od Piotrka następnego dnia wstał on pół godziny po przyjacielu. Kiedy Piotrek wyszedł robić kawę, Robert szukał sposobu jak się wytłumaczyć ze swojego zachowania. – Zacząłem mówić, że to pomyłka, że nie wiem co we mnie wstąpiło, a on na to, że mu się podobało i powinniśmy spróbować na trzeźwo. Tego dnia zrobiliśmy tak jak zasugerował, ale jeszcze nieekstremalnie. Nie było od tyłu. Takim rasowym gejem byłem już po tygodniu – wspomina były student. Przyznaje, że jakieś opory wystąpiły, bo w końcu było to coś nowego i niespodziewanego. Czuł też na barkach konsekwencje i to, że po przekroczeniu pewnej granicy nie będzie już odwrotu. Tym bardziej, że panowie byli najlepszym przyjaciółmi, ciągle trzymali się razem. Na zajęciach czy też po nich. Po tygodniu stwierdzili, że to jest to.

Gay love story

Robert coraz rzadziej zaczął bywać w akademiku. Przebywał praktycznie cały czas z Piotrkiem. I mimochodem z jego współlokatorami, którzy podczas ich harców przebywali za ścianą bądź meblościanką. – No i to były dosyć ciekawe obchody, bo czekaliśmy aż zasną kamiennym snem, zaczną chrapać i wtedy dochodziło do zbliżeń. Po czasie okazało się, że byliśmy od czasu do czasu bardzo głośno, a oni tylko udawali, że śpią. Z kultury osobistej, a że spoko z nich byli ludzie, więc nigdy nie poruszyli tego tematu. Potem jeden z nich kibicował mi po naszym rozstaniu. – mówi Robert.

Ciągłe przebywanie u Piotrka, wspólne obiady, spacery spowodowały, że nauka zeszła na dalszy plan. Na tyle, że Robert przed sesją poczuł się na tyle spanikowany, że zerwał z Piotrkiem. Było to o tyle uzasadnione, że nie miał nigdy problemów z nauką, pobierając stypendium naukowe. Po zwycięskiej sesji zdanej na samych piątkach, stwierdził, że to wszystko da się pogodzić i wrócił do partnera na klęczkach. Po letniej sesji Robert wrócił do domu ze średnią 4.8. Tam miał całe wakacje nic nie robić i siedzieć w domu, ponieważ nie znosi wyjazdów gdziekolwiek. Byłoby dziwne, gdyby na tydzień odwiedził kolegę, do czego namawiał go Piotrek. Namawiał również do przeprowadzki do niego. Robert zasłaniał się ekonomiką i niedowierzaniem rodziny, bo dotychczas był on bardzo oszczędny. Pełen nadziei w październiku wrócił do Torunia licząc na nadrobienie wakacyjnych zaległości z Piotrkiem. Usłyszał od partnera, że rozmyślił się co do wspólnych planów i że to jednak nie to.

Znów w trupa

Tak skończył się najbardziej udany związek Roberta a zaczęły jego problemy trwające do dziś. – Kilku moich przyjaciół podpowiedziało, że zaczął się z kimś innym spotykać. Zemsta była taka, że rozpowiedziałem na wydziale kim jest. Oczerniłem go maksymalnie. Z siebie zrobiłem gejhuntera, homofoba oszukanego przez przyjaciela, który skrywał przede mną przez 3 lata taki sekret. Byłem tak perfidny, że najbardziej lubiłem to opowiadać plotkarom. Poszło po wydziale hucznie. Początkowo po mojej myśli, ale po pewnym czasie zastanawiano się czemu jestem tak zajadły, dlaczego zemsta zapisała się w schemat mojego działania. Wtedy sami doszli, że to odrzucony chłopak. Zaczęło mi się dostawać – opowiada Robert.

Informacja nie weszła jednak w szerszy obrót, cichnąc po jakimś czasie. Musiał zmienić swój plan studiów, byle nie spotykać Piotrka i jego paczki. Zaczął coraz więcej pić. Przed pewnym ważnym egzaminem osamotnionego Roberta uratował właśnie Piotrek, który pierwszy wyciągnął do niego rękę przynosząc sam z siebie notatki. Egzamin został zaliczony. – Wtedy zacząłem pić jeszcze bardziej, ale zacząłem się też uczyć. To wyglądało tak: zajęcia, po zajęciach nauka, nauka. Jest pewna godzina, chlejemy w trupa, wstajemy 2 godziny przed zajęciami, leczymy się z kaca, zajęcia, nauka i znów w trupa. Strasznie zacząłem stronić od ludzi, tak w akademiku jak i na zajęciach. – mówi gej alkoholik.

Niewiele zmieniło się od tamtego czasu. Miał on jeszcze parę przygód z chłopakami. Jego standardowy dzień zaczyna się najczęściej koło południa. Ogląda seriale i filmy przy nieodłącznym piwku zamiennym na butelkę, najczęściej akademikowej, wódki. Średnio dwa piwa na odcinek House’a, a odcinków dziennie schodzi dużo. Brak regularnych zajęć i pisanie pracy dyplomowej umożliwiał picie dzień w dzień. Było trochę inaczej, gdy po długich namowach znajomych dał się namówić na pracę w telemarketingu.

Obraca się w dobrze znanym, obeznanym w temacie, towarzystwie, które identyfikuje specyficznie nazywając jego członków. Wtedy może pić, aż osunie się na łóżko, ewentualnie obije o ścianę. Potem pije dalej do kolejnej utraty podłogi pod nogami. I tak w kółko. Robert nie ukrywa, że często wtajemnicza nowych ludzi mając już sporo wypite. Musi potem wiele razy przesłuchiwać obecnych tam świadków, gdyż po prostu nie pamięta poprzedniego „wieczoru”. Mimo że, często sytuacja była na ostrzu noża, nigdy wieść, że Robert jest gejem nie gruchnęła po akademiku. Robert pozostaje przy tym wszystkim beztroski, zachowując, przynajmniej na zewnątrz, pogodę ducha. Od czasu do czasu otrzymuje  finansowe wsparcie ze strony rodziny. – Mama, mimo że często się wkurza o późniejszy przyjazd do domu od zapowiadanego, porozmawia z synem. No i o wszystkim wie, chociaż chyba jednak nie zdaje sobie sprawy z ilości przelewanego alkoholu, albo woli nie zdawać. – przyznaje Robert.

Gościnnie na Starówce

Nie wie też o co ciekawszych wyczynach syna. – Kiedyś z Rafałem, krótkotrwałym partnerem, pocałowaliśmy się. Niestety w towarzystwie, bo byliśmy z 3 koleżankami. My to zrobiliśmy dość nieustronnie. Na ich twarzach wymalowany był szok. Dostrzegłem go, ale byłem zajęty czymś innym. Jednak całowanie się z chłopakiem, praktycznie na środku Starówki, gdzie sobie chodzą panie z Cocomo, trzeba przyznać, było niestandardowe. O czym świadczy przerażenie tych pań kiedy my wyskoczyliśmy z tym spektaklem. – wspomina ryzykant.

Jak Robert dobiera aktorów do swoich, zazwyczaj bardziej kameralnych występów? – Ja startuję tylko do chłopców w sytuacjach gdy fajny chłopak ma zadatki, dosyć trudne zresztą do określenia. Można je poznać po głosie, stylu chodzenia, gestykulacji, dobieraniu słownictwa. Żeby go zweryfikować pod tym kątem, musi się wybijać procentowo ponad jakąś normę w tych wszystkich czynnikach. No i widać, czy ktoś jest nastawiony bardziej emocjonalnie.

Coraz częściej widać u niego pragnienie ogarnięcia się życiowo. – Trzeba zachować trochę dyscypliny i nie można jak ten zając w kapuście na lewo i prawo rozpowiadać o sobie mając nadzieję, że jak za pierwszym razem trafię na rasowego geja i będzie jakiś piękny, udany związek. To było jak wygrana w totka i raczej się już nie powtórzy. Trzeba przejść na drugą stronę barykady i w tamtej społeczności trochę pofunkcjonować – szuka recepty Robert. Ma się nią okazać założenie w końcu konta na jakichś portalach gejowskich, co jest dość standardowym rozwiązaniem. Robert jednak wolał do tej pory działać w zupełnie inny, tradycyjny, ale tylko dla siebie sposób.

 

Imiona osób występujących w artykule zostały zmienione.