Bawił naszych dziadków, bawił naszych rodziców, a teraz bawi nas. Zenon Laskowik, legendarny komik współtworzący Kabaret Tey wystąpił w ubiegłą niedzielę w Dworze Artusa w ramach Forte Artus Festival.

 

Forte Artus Festival to cykl wydarzeń odbywających się rzecz jasna w Dworze Artusa w październiku oraz listopadzie. Jedną z atrakcji był występ Zenona Laskowika, który po 11 latach powrócił na scenę.Współtwórca Kabaretu Tey ma za sobą długi staż na scenie, stąd w większości publiczność składała się z osób 60+. To ciekawe, że po tylu latach rozbawiania pokoleń, wciąż pełne sale czekają na jego skecze.

Zenon Laskowik punktualnie o 18:00 wszedł na scenę wraz z grupą muzyków oraz Adrianną Biernacką, Adrianną Biedrzyńską oraz Grzegorzem Tomczakiem, który wspierali go na scenie pod względem rozbawiania publiczności. Trzeba przyznać, że współpracownicy potrafili sprostać oczekiwaniom, gdy zostali pojedynczo na estradzie, bez pomocy headlinera.

Już na samym początku otrzymaliśmy bombę śmiechową, gdy komik kazał powstać tłumowi i złożyć przysięgę wierności sztuce. Mało tego – kazał skierować swój wzrok ku górze i wybrać swojego patrona – albo Donalda Tuska albo Jarosława Kaczyńskiego. Od tej pory nie miałem już żadnych wątpliwości co do tego, że będzie to niesamowite wystąpienie. Dostaliśmy również piosenkę, która namawiała nas do uśmiechnięcia się – nawet teraz, gdy piszę te słowa mam uśmiech na twarzy. Sprawdziło się, serio.

Ciekawą rolę spełniał Grzegorz Tomczak, który systematycznie „psocił się” Zenonowi Laskowikowi. Adrianna Biedrzyńska z drugiej strony systematycznie dostarczała nam śmiesznych piosenek, które nawet gdy emanowały erotyzmem, to wciąż trzymały wysoki poziom i rozbawiały publiczność do łez. Nie inaczej w przypadku Adrianny Biernackiej.

No właśnie, bo skoro o piosenkach mowa, to warto tutaj wspomnieć, że piosenki to właściwie połowa sukcesu tego wystąpienia. Przewijała się tematyka solidarności, miłości, erotyzmu, przemijalności – wszystko jednak z dozą humoru.

Komik również starał się nawiązywać systematycznie do obecnej sytuacji na rynku. Satyra dotycząca służby zdrowia czy nawiązanie do popularnej ostatnimi czasy eboli – trafne, smutne i momentami prawdziwe.

Lekarz zna się na chorobach, ale o zdrowiu nie ma zielonego pojęcia

Od początku recitalu Zenon Laskowik utrzymywał interakcję z publicznością. Namawianie do zachowania powagi sytuacji czy przypominanie o kawale, który komik zapowiedział na początku wystąpienia jako rzecz, którą wymyśli do czasu zakończenia spektaklu było również ciekawym zabiegiem.

Rzeczą, która również powaliła mnie na kolana jest dosyć częsta gra słów, typu „od dobrobytu do odbytu” czy „najpierw komplementy, a później alimenty”.

Co do żartu, którym komik miał rozbawić publiczność na sam koniec – wystarczyło dosłownie jedno słowo, aby wszyscy płakali ze śmiechu. Im dalej brnął w ten kawał, tym sala była bardziej rozbawiona. Jednym słowem – mistrz!

 

Reasumując – dwie godziny przepełnione humorem. Zenon Laskowik wraz ze swoim zespołem nie zanudzał ani przez chwilę. Fenomenalna forma po tylu latach działalności. Jestem pod wrażeniem i szczerze polecam wybrać się chociaż raz w życiu na jego występ.