11 minut wystarczy, by wywrócić do góry nogami życie mieszkańców dużego, europejskiego miasta. Sam reżyser potrzebował zaledwie 81 minut, aby w podobny sposób wstrząsnąć publicznością zebraną na Festiwalu w Gdyni. Swoim filmem podzielił krytyków, a głośne dyskusje na ten temat nie cichną nawet teraz – trzy miesiące po premierze. Czy podobny efekt film 11 minut wywrze na toruńskich widzach? O tym przekonamy się 7 grudnia.
Warszawa, centrum miasta. W plątaninie ulic i żyjących w pędzie ludzi przemykają bohaterowie tej historii. Zajęci własnymi sprawami przeżywają wzloty i upadki, momenty radości i smutku. Przyglądamy się im z boku przez tytułowe 11 minut, obserwując jak pozornie przypadkowe wątki łączą się ze sobą, a ścieżki zupełnie obcych sobie ludzi krzyżują się, trwale zmieniając bieg wydarzeń. W pokojowym hotelu sławny reżyser czeka na spotkanie z seksowną aktorką. Rozwożący narkotyki kurier cudem unika konfrontacji z mężem swojej kochanki. Para alpinistów w zaciszu czterech ścian planuje podróż życia. To jednak tylko niektórzy bohaterowie tej opowieści. W stworzonym przez siebie kolażu historii Jerzy Skolimowski ukrywa pytanie: W jakim dużym stopniu naszym życiem steruje los, a ile sami możemy zdziałać? Odpowiedzi widzowie muszą poszukać samodzielnie.
Trzy Złote Lwy, przyznane podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, jedna wygrana na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji – film 11 minut już na starcie wszedł z mocnym i zdecydowanym tupnięciem. Jerzy Skolimowski chciał zaskoczyć nowatorskim podejściem i oryginalnością formy, za to całość dopełniać miała doborowa obsada aktorska. W głównych rolach na ekranie pojawili się: Andrzej Chyra, Agata Buzek, Piotr Głowacki, Wojciech Mecwaldowski i Paulina Chapko. Polskich aktorów wsparł także pochodzący z Irlandii Richard Dormer. Przy produkcji dzieła reżyser postawił na jego wartką akcję i doskonałą oprawę wizualną, z precyzją dobierając ujęcia i scenerie. W tle rozgrywających się wydarzeń migają znane warszawiakom miejsca, wiele zakątków twórcy pokazali jednak od zupełnie nowej, piękniejszej strony. Mnóstwo czasu i ogromnych nakładów pracy wymagał jednak sam montaż filmu. Spośród wielogodzinnych nagrań twórcy wybierali odpowiednie sekwencje scen, próbując połączyć je w zgrabny, a przy tym logiczny sposób, jednocześnie pamiętając o zamyśle reżysera. Zadanie było podwójnie trudne ze względu na dużą ilość zastosowanych efektów specjalnych, a także liczne aluzje i symbolikę.
11 minut ma w sobie coś z filmu katastroficznego, choć sam reżyser raczej nie zaklasyfikowałby go w ten sposób. Stopniowo potęgowane napięcie, wiszące w powietrzu zagrożenie, wartka akcja – to jednak wyznaczniki tego gatunku, a film Skolimowskiego zawiera je wszystkie. Filmem nie powinni być także rozczarowani fani produkcji psychologicznych. W wachlarzu ukazanych bohaterów czy zjawisk na pewno znajdą coś wartego uwagi, a oglądanie nie będzie dla nich tylko czczą przyjemnością. Jeśli więc lubicie tego rodzaju kino, to z pewnością powinniście wybrać się na seans – 11 minut może Was zaskoczyć.
gdzie: Kino Studenckie „Niebieski Kocyk” (ACKiS Od Nowa, Gagarina 37a)
kiedy: poniedziałek, 7 grudnia 2015
godzina: 19:00
bilety: 10 zł studenci/ 12 zł pozostali
[fot. filmweb.pl]