Mikromusic to zespół wyjątkowy na naszej scenie. Ich muzyka jest płynną materią, która porywa słuchacza w nieznanym kierunku. Teksty grupy z jednej strony przepełnione są subtelną poezją, z drugiej – nie brakuje w nich kontrowersyjnych, czy niekiedy obrazoburczych sądów. Poetyccy ironiści z Mikromusic 2 października wystąpili na scenie klubu Od Nowa. Po świetnym koncercie znalazła dla nas chwilę wokalistka i liderka formacji, Natalia Grosiak.

Mikromusic to myląca nazwa. Kojarzy się z minimalizmem dźwiękowym, a w waszej muzyce jest oszałamiająco wiele barw i muzycznych tropów.

Nazwa nie była odzwierciedleniem idei zespołu, i myślę, że nie ma co trzymać się jej tropu. My idziemy wieloma tropami, lubimy dużo muzycznych faktur. Muzyka jest materią na tyle płynną, że nigdy nie wiadomo, w którą stronę poniesie twórców.

Z pewnością jednym z kierunków, w którym lubicie podążać jest jazz.

Tak, jazz jest w naszej muzyce obecny, między wierszami przemycają go Robert Jarmużek i Adam Lepka (pianista i trębacz Mikromusic – przyp. mk). Są to muzycy z korzeniami jazzowymi. Z tego jazzu czasami rezygnujemy, jak przy ostatniej płycie, ale on i tak wychodzi z nas podczas koncertu.

Czy jazzowy rodowód mają również twoje wokalizy bez słów, charakterystyczny element muzyki Mikromusic?

Nie postrzegam ich jako jazzowych, choć zdaję sobie sprawę, że improwizacje wokalne są silnie z jazzem kojarzone. Każdy twórca chce znaleźć jakiś element, który będzie dla niego charakterystyczny, od razu go wyróżniał. Ja znalazłam w sobie zdolność do tworzenia takich wokaliz. Nie chciałam być tylko frontmanem zespołu, który wyśpiewuje tekst i przedstawia jakąś historię. Chciałam, by mój głos był jednym z instrumentów Mikromusic.

Wyróżniają cię jednak nie tylko wokalizy bez słów, ale również słowa właśnie. O twoich tekstach można śmiało mówić, że są poezją.

W dalekiej przeszłości pisałam wiersze. W liceum jeździłam na warsztaty literackie. Ta forma wiersza w pewnym momencie była mi bliska. Dziś nie piszę wierszy, wyrażam się w piosenkach. Możliwe, że ta moja poetycka przeszłość sprawia, że moje teksty wyglądają tak, a nie inaczej.

Wielu autorów tekstów, które są bliskie poezji niechętnie nazywa siebie poetami. Czy w dzisiejszych czasach poezja jest czymś wstydliwym?

Poezja nie jest modna, na pewno. Aczkolwiek wydaje mi się, że wszystko, co aktualnie nie jest modne wróci jeszcze na top. Tak jest w modzie, w muzyce. Niedawno umieściliśmy na naszym Facebooku zdjęcie utrzymane w konwencji lat 90. Jeszcze niedawno byłoby to totalnym obciachem, dziś ten styl jest mile widziany Dlatego myślę, że poezja, która teraz jest nieco zapomniana, za jakiś czas wróci i będzie znów silnym medium.

Jednak twoje teksty nie zawsze są przepełnione poetycką subtelnością. Nierzadko wyrażasz się w swoich utworach ostro i kontrowersyjnie…

Ja śpiewam o tym, o czym myślę. I tak staram się te swoje myśli układać w miarę przystępny sposób, by aż tak ostro nie brzmiały. Dla mnie zapalnikiem, który mnie zmobilizował, by się szczerzej wyrażać i nie owijać w bawełnę, była Marysia Peszek. Zrewolucjonizowała sposób pisania piosenek w naszym kraju. Zaczęła szczerze mówić o tym, co ją gryzie – o Bogu, Polsce, seksualności. Ona mi otworzyła oczy, dzięki niej zrozumiałam, że nie wszystko muszę ubierać w poetyckie słowa, które stworzą dystans między mną a słuchaczem. Że mogę wyłożyć kawę na ławę. Stąd takie piosenki, jak Porzeczki czy Takiego chłopaka. Fajnie jest wyrażać siebie szczerze w piosenkach – nawet jeśli czasem dostanie się za to po łbie.

Trochę dostaliście po głowie właśnie za Takiego chłopaka – utwór, który był wielkim radiowym przebojem i otworzył mainstreamową publikę na waszą muzykę, ale i rozbudził spore dyskusje.

Ta piosenka nas wyrwała z okowy undergroundu. Dotarliśmy zwłaszcza do słuchaczy rodzaju żeńskiego – piosenka stała się hymnem wielu dziewczyn. Podziałała bliskość problemu – dziewczyny usłyszały coś, o czym od dawna myślały. A słowami daj chłopaka, nie Polaka oburzyli się głównie faceci, i to ci z tego targetu, którym bym się nigdy nie zainteresowała.

Czy to utwór feministyczny?

Nie. To strasznie smutny utwór. To modlitwa. O coś lepszego. O spełnienie marzeń.

Inna wasza sztandarowa piosenka również wzbudziła zamieszanie za sprawą tekstu.

Chodzi ci na pewno o Niemiłość, której istnieją dwie wersje – Niemiłość I i Niemiłość II. Pierwotnie śpiewałam w refrenie w dupie to mam. Ale posłuchałam kogoś, kto powiedział, że tak nie wypada, i zaśpiewałam w nagraniu pierwszej wersji w nosie to mam. To nie powinno się było zdarzyć. Później stwierdziłam, że trzeba zrobić tą pierwszą wersję. To była wielka kontrowersja w zespole i wśród ludzi z nim związanych. Ale oryginalna wersja zasługiwała na zaprezentowanie. Na płycie śpiewałam, że mam to w nosie, ale tak naprawdę miałam to w dupie – więc czemu tego nie zaśpiewać? To też bardzo bliski ludziom temat. Jest tyle upierdliwości dnia powszedniego – zamiast się nimi pałować, lepiej jest wyluzować, wziąć głęboki oddech, powiedzieć „w dupie to mam” i iść dalej (śmiech).

Pozostając w temacie tekstów – co stało się Latem 1996, że tak zatytułowaliście swoją najnowszą piosenkę?

Ile masz lat? Dwadzieścia?

Dwadzieścia dwa.

Prawdopodobnie zatem wakacje spędzasz tak, że kończysz drugi semestr i przez dwa miesiące nie ma cię w domu. Ja miałam tak, że zamykałam rok szkolny i przez dwa miesiące nie wiedziałam, co się dzieje wokół – w polityce, w telewizji, w internecie. Byłam wyautowana totalnie – nad morzem, nad jeziorem, spałam w namiocie albo pod gołym niebem. Zakochiwałam się, odkochiwałam… To był czas totalnej wolności, zjednoczenia z naturą. Dziś nasze wakacje wyglądają inaczej. Jesteśmy dziesięć lat starsi i wakacje nam przemykają przez palce. Mamy pracę i rodziny, trudno nam znaleźć nawet dwa tygodnie na wakacyjny odpoczynek. Lato 1996 opowiada o pięknym czasie, gdy mieliśmy osiemnaście, dwadzieścia lat, a wakacje były wspaniałym odjazdem, powiewem wolności.

Lato 1996 zapowiada wasz nowy album. Czy możesz już zdradzić coś na jego temat? Czym zaskoczycie fanów?

Wszystkie piosenki są prawie napisane. Ja szlifuję teksty, Dawid (Korbaczyński, gitarzysta – przyp. mk) aranżuje wszystko. Myślę, że w styczniu wejdziemy do studia i wyrobimy się do wiosny. Czy zaskoczymy? Kiedy tworzy się muzykę, to nie jest tak, że siadamy i mówimy: „o, zróbmy coś niesamowitego”. Wszystko się może zdarzyć.

Jaki to będzie album w warstwie tekstowej?

Będzie to dosyć ironiczna płyta. Bo taka jestem (śmiech).

[fot. Angelika Plich]