Alleluja i do przodu!

Jestę licencjatę, Alleluja, chwalmy Pana! Sobotnia uroczystość wręczenia dyplomów absolwentom Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK na pewno było dla nich wszystkich niezapomnianym przeżyciem. Obok pozytywnych wzruszeń i refleksji, że „to już jest koniec”, w pamięć zapadnie z pewnością jeszcze jeden element gali. Jej wyjątkowe „uduchowienie”.

Od czerwca mogę się szczycić wyższym wykształceniem, a od wczoraj mogę to udokumentować stosownym papierem. W sobotę w samo południe absolwenci Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych uroczyście odebrali dyplomy ukończenia studiów. Niektórzy olali to doniosłe wydarzenie, swoich promotorów, jak również kolegów, z którymi spotykali się przez dwa, trzy lub pięć lat. Niektórzy przyjechali z daleka, z Warszawy, Wrocławia czy Łodzi, by jeszcze raz spędzić czas w dobrze znanym gronie, i – zapewne – wielu swoich kolegów ze studiów zobaczyć po raz ostatni w życiu. Otrzymać ów symboliczny papier, a następnie oddać się rozkoszy strzelania sobie przysłowiowych „selfiaków” (za A. Młynarską) w głupawych amerykańskich kwadratowych czapkach z frędzlem i przydługich togach.

No, i ta świadomość, że pewien etap życia bezpowrotnie się skończył… This is the end, my friend, the end. Rozdanie dyplomów zdecydowanie sprzyja myśleniu o rzeczach ostatecznych. Może dlatego właśnie jako atrakcję gali przewidziano występ chóru? Zgromadzeni w auli UMK licencjaci istotnie mogli kojarzyć się ze śpiewakami gospel – wyobraziłem sobie, że gdyby to był amerykański film (jakiś haj skul muzikal), wszyscy rzuciliby birety w górę i rozpoczęli taniec synchroniczny do żwawej pieśni chwalącej Pana. No właśnie, między innymi, gospel na gali usłyszeliśmy. Radosne alleluja! zabrzmiało w szacownym budynku z ust członków toruńskiego chóru Omnes Filii Dei Domini (czyli „wszystkie dzieci Pana Boga”). Słyszeliśmy też pieśń o miłosierdziu dla grzeszników (czego nie omieszkał skomentować prowadzący uroczystość dziekan prof. dr hab. Roman Bäcker), czy słynny song of songs Schowaj mnie pod skrzydła twe, ze słowami: Kiedy fale mórz chcą porwać mnie, z tobą wzniosę się podniesiesz mnie/Panie Królem tyś spienionych wód, ja ufam Ci ty jesteś Bóg . Piękne wykonanie pięknych piosenek, niemniej jednak… Wątpliwości nasuwa się sporo.

Z pewnością nie wszyscy studenci zgromadzeni na auli musieli czuć się komfortowo, słysząc wołanie do nawrócenia grzeszników, a więc w domyśle ludzi którzy, wybrali życie bez Pana Boga. Nie wątpię, że intencje organizatorów gali były czyste, ale na wielu twarzach absolwentów oraz ich bliskich widziałem zdziwienie, konfuzję, konsternację. Pewnie nie tego spodziewali się na oficjalnej uroczystości zorganizowanej przez publiczną uczelnię w neutralnym światopoglądowo państwie. Piosenek religijnych na gali rozdania dyplomów uczelni nie tłumaczy fakt, że jej patronem jest, było nie było, duchowny. Uniwersytet nie ma dominującej ideologii, musi być otwarty na wszystkie poglądy i nie faworyzować żadnego z nich – a już szczególnie określonych poglądów religijnych. Teoretycznie.

Nie, że mnie to jakoś bardzo, bardzo boli. Ale sytuacja, jakiej byliśmy świadkami wczoraj na auli po prostu zwyczajnie zastanawia. Poruszająca pieśń o żalu za grzechy i błaganiu P. B. o miłosierdzie skłoniła niektórych do przemyśleń, czy nie jest to aby aluzja do kilku lat spędzonych na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych? 🙂 Mimo wszystko, studentom, którzy odebrali wczoraj dyplom absolwenta UMK (i tym, co nie odebrali też) życzę po staropolsku: Alleluja i do przodu!

[fot. Alicja Grajek]

Dodaj komentarz