Jakiś czas temu środowisko speedwaya w Toruniu obiegła dobra wiadomość. Egzamin na licencję “Ż” pozytywnie przebrnął 15-letni Krzysztof Lewandowski. Zawodnik rodem z Bydgoszczy uchodzi za spory talent. Do ukończenia 16. roku życia startować może tylko w rozgrywkach juniorskich. I to on jest bohaterem piątej odsłony naszego cyklu.
Imponowała mi walka do ostatnich metrów
Bartosz Fryckowski: W każdym jednej rozmowie naszego cyklu musi paść tego typu pytanie: Dlaczego akurat żużel i jak zaczęła się twoja przygoda ze speedwayem?
Krzysztof Lewandowski (Klub Sportowy Toruń): Mój wybór padł na żużel dlatego, że zawsze podobał mi się ten sport. Najbardziej imponowała mi walka do ostatnich metrów i to, jak zawodnik jest zdeterminowany, aby wygrać bieg. Przygoda zaczęła się od czasu, kiedy jako młody kibic uczęszczałem na mecze. Kiedyś także w roli obserwatorów pojechaliśmy na zawody miniżużlowe, po których porozmawialiśmy z trenerem Jackiem Woźniakiem. Udało mi się namówić rodziców i tak stałem się adeptem.
Nim podjąłeś treningi na miniżużlu była w twoim życiu inna dyscyplina sportu?
– Owszem, była. Dość długo trenowałem piłkę nożną równolegle do miniżużla. Jednak przyszedł moment, kiedy trzeba było wybrać jedno lub drugie. Oczywiście wiadomo, co wybrałem.
Pochodzisz z Bydgoszczy, w barwach miejscowego BTŻ-u ścigałeś się na miniżużlu. Potem w kategorii 250cc jeździłeś dla GTM Startu Gniezno. Licencję “Ż” uzyskałeś jednak w barwach Klubu Sportowego Toruń. Co przekonało Cię, aby swoją przygodę kontynuować właśnie w grodzie Kopernika?
– Najważniejszym warunkiem były dobre warunki do rozwoju mojej przygody. Te najlepiej spełnił klub z grodu Kopernika. Do rozwoju trzeba ścigać się z najlepszymi, a jak widać Ekstraliga w Toruniu zbliża się wielkimi krokami.

Apatorowi i Polonii kibicowałem po równo
Miałeś już okazję do startu w żółto-niebiesko-białych barwach podczas Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. W toruńskiej rundzie uzyskałeś 10 punktów. Jakbyś podsumował swoje dotychczasowe starty w dorosłym żużlu?
– Debiut zaliczamy na plus, jednak popełniam jeszcze bardzo dużo błędów. Staramy się je razem z trenerem Tomaszem Bajerskim oraz teamem najszybciej i jak najefektywniej wyeliminować.
Wiadomo jak ważnym miejscem na żużlowej mapie Polski, ale też i świata jest Motoarena. Nie będę Cię zatem pytał, czy podoba Ci się stadion. Ale czy polubiłeś już tor? I na ile dobrze poznałeś jego geometrię?
– Tor polubiłem od pierwszych pokonanych metrów. Jeśli chodzi o geometrię, to cały czas się jej uczę i podpatruję dużo bardziej doświadczonych zawodników. Tak, aby pokonywać toruńską Motoarenę jak najszybciej.
Za nami derby Kujaw i Pomorza, komu bardziej kibicowałeś? Bo to, że byłeś rozdarty nie ulega żadnej wątpliwości.
– Wiadomo, że Bydgoszcz to moje rodzinne miasto. Dziś reprezentuje barwy toruńskiego klubu. Dlatego kibicowałem obu drużynom po równo (śmiech).

Marzeniem tytuł indywidualnego mistrza świata, jednak najpierw wywalczenie miejsca w składzie eWinner Apatora
Obecnie w żużlu panuje moda raczej na dość kolorowe kevlary, a twój jest czarny. Skąd ten pomysł?
– Przede wszystkim czarny kevlar łatwiej jest wyczyścić (śmiech). Poza tym podoba mi się ten kolor.
Kto jest twoim idolem?
– Zdecydowanie z jeżdżących zawodników Piotr Pawlicki jr., jednak podobała mi się bardzo determinacja Tomasza Golloba i to, z jaką klasą wygrywał wyścigi.
Jakie jest twoje największe żużlowe marzenie?
– Myślę, że jest takie samo, jak u każdego innego zawodnika. Czyli tytuł indywidualnego mistrza świata. Jednak z tych, można powiedzieć, najbardziej ,,przyziemnych” dostanie się do składu mam nadzieję ekstraligowego eWinner Apatora Toruń.
Nie samym żużlem człowiek żyje. Co lubisz robić w wolnych chwilach?
– Bardzo lubię wędkować oraz szlifować formę na rowerze.
