Miał być thriller, wyszła komedia, a potem reżyser się zabił i połowie widzów nagle przestało być do śmiechu. Tak w skrócie można podsumować całe zamieszanie wokół filmu Demon, najnowszego i ostatniego już dzieła Marcina Wrony. Produkcja pojawiła się na ekranach kin jesienią tego roku i od razu podzieliła publiczność i krytyków.
Plan Piotra (Itay Tiran) wydawał się doskonały: powrót do Polski, ślub z piękną Żanetą (Agnieszka Żulewska), wspólne życie w podarowanym przez teścia (Andrzej Grabowski) domu. W spokoju i dobrobycie mieli budować nowe życie, z dala od miejskiego gwaru i ciekawskich spojrzeń. Wszystko komplikuje się jednak, gdy przyszły pan młody na dzień przed planowanym weselem znajduję… ludzkie szczątki. W dodatku zakopane, w przydomowym ogródku. Badając znalezisko Piotr traci przytomność, a po przebudzeniu uświadamia sobie, że szkielet zniknął. Dodatkowo mężczyzna nie pamięta wielu zdarzeń z ostatnich kilku godzin, a tajemniczy incydent daje początek ciągowi nieprawdopodobnych wydarzeń. Z godziny na godzinę sytuacja na weselu staje się coraz bardziej dramatyczna, a Piotr odkrywa, że piękny, wiejski dworek i związana z nim rodzina ukrywają krwawy sekret.
Demon poruszył publiczność na całym świecie, najgorętsze dyskusje wybuchły jednak wśród polskich widzów. Z natury bardziej krytycznie przypatrujemy się rodzimym produkcjom niż tym, które na ekrany kin przybywają zza zachodniej granicy. „Idiotyczne połączenie gatunków.”, „Przewidywalna fabuła z oklepanym motywem.”, „Główny bohater – porażka.” – internetowi krytycy nie szczędzili twórcy zarzutów. Znając poprzednie dzieła młodego reżysera czuli się rozczarowani, wielu zwiódł na manowce świetny zwiastun filmowy. Szybko jednak pojawiła się także grupa fanów Demona. Ci chwalili Marcina Wronę za nieszablonowe spojrzenie, sprawne splatanie wątków filmowych, świetną realizacje. Dodawali także, że Demon, oglądany przez pryzmat śmierci twórcy, nabiera zupełnie nowego wyrazu.
Czego więc naprawdę spodziewać się po filmie? Demon nie jest produkcją wysokich lotów, choć miał wszelkie zadatki na to by ten tytuł uzyskać. Reżyser podjął się stworzenia spójnej, a przy tym ciekawej całości z dwóch, pozornie niepołączalnych gatunków: thrilleru i komedii. Dodatkowo doprawił to sporą dawką scen z kiepskiej jakości horroru, co utrudniło zadanie jeszcze bardziej. W pogoni za dziełem, wychodzącym poza ramy polskiej kinematografii, Wrona pozwolił sobie na popełnienie szeregu błędów technicznych. Starannie budowane napięcie niespodziewanie opada, sceny kończą się nagle, niczym ucięte nożem, fabuła momentami zaczyna nudzić. Sam film, mimo usilnych starań twórców, nie jest nawet straszny. Oceniając go w kategorii thrilleru wielu widzów nie przyznałoby więcej niż cztery punkty. Gdy jednak spojrzeć na niego pod kątem ciętego, nieco czarnego humoru to ocena szybko leci w górę.
Wśród aktorów, zatrudnionych do obsady filmu znalazło się wiele znanych nazwisk. Na ekranie pojawili się m.in. Agnieszka Żulewska, Adam Woronowicz, Cezary Kosiński. Gwiazdą całej produkcji okazał się jednak Andrzej Grabowski, fenomenalnie sprawdzający się w roli Zygmunta Jasińskiego, ojca filmowej panny młodej. Charyzma, gra aktorska na najwyższym poziomie – Grabowski jak zwykle nie rozczarował. Kroku dotrzymywał mu Adam Woronowicz, który wcielając się w postać lekarza skutecznie rozśmieszał publiczność. Choć nie byli jedynymi, którzy w na planie filmu Demon poradzili sobie znakomicie, to skutecznie przyćmili pozostałych.
Zdania na temat produkcji są podzielone, więc aby wyrobić sobie opinię warto samemu ją obejrzeć. Wśród świetnie urządzonej scenerii przewijają się dobrze wykreowani bohaterowie, a zabawne dialogi słusznie zasługują na uznanie. W tle gubi się jednak to co w filmie najważniejsze: fabuła i odpowiedni klimat. Czy bez tego film jest w stanie się obronić? Przekonajcie się o tym sami.
gdzie: Kino Studenckie „Niebieski Kocyk” (ACKiS Od Nowa, Gagarina 37a)
kiedy: poniedziałek, 23 listopada 2015
godzina: 19:00
bilety: 10 zł studenci/ 12 zł pozostali
[fot. filmweb.pl]