Toruńska grupa Ergo kilka dni temu zakończyła nagrania drugiej płyty. Muzycy spędzili w studio kilka dni, pracując od rana do nocy nad ostatecznym kształtem utworów. Przed nimi jeszcze ostatnie poprawki i miksy. Pomiędzy nagraniami kolejnych utworów znaleźli chwilę, aby opowiedzieć nam zarówno o nowym krążku, jak i o samej pracy w studio.
Grupa Ergo określana jest jako pewien ewenement na zarówno toruńskim, jak i polskim rynku muzycznym. Ciężko jest bowiem zaklasyfikować ich muzykę do jednorodnego gatunku. Ich pierwsza płyta „Dawka dzienna”, określana jest jako rockowa, klimatyczna z rytmami tanga i bossa novy. Na pewno można powiedzieć, że to jeden z najinteligentniejszych zespołów zarówno od warstwy muzycznej jak i tekstowej. Zespół Ergo tworzą: Piotr Grzyb (wokal), Łukasz Fijałkowski (gitara), Grzegorz Bojanowski (bas), Waldek Maruszak (perkusja), Anka Molenda (teksty).
Jak wyobrażacie sobie proces powstawania płyty? Powszechne przekonanie jest takie, że muzycy wchodzą do studia, grają tak jak na koncercie i po chwili płyta jest nagrana. Nic bardziej mylnego. To całe dnie ciężkiej pracy, nagrywania od rana do późnej nocy po kilka razy każdego utworu, każdej linii melodycznej, każdego rytmu, każdego pojedynczego dźwięku. Często powtarza się dany fragment niezliczoną ilość razy, aby dojść do planowanego efektu końcowego. „Praca w studio oczywiście jest przyjemna, ale nie należy do rzeczy najłatwiejszych i powiedzmy odprężających. Studio przynosi jednak świetne efekty, a końcowy efekt jest zazwyczaj oszałamiający”, mówi Piotr Grzyb, wokalista grupy Ergo.
Choć zespół jest toruński, nie wszyscy jego członkowie pochodzą z Torunia i tutaj mieszkają. Wokalista zespołu mieszka w Ostrołęce, dlatego nagrania w studio musiały się odbyć dosłownie w kilka dni, kiedy przyjechał on do Torunia. Nagranie w trzy dni wszystkich gitar, wokali i gości specjalnych to nie lada wyczyn. Presja czasu raczej nie ułatwia nikomu pracy. Czy zespół miał jakikolwiek komfort pracy, mając nad sobą tykający zegar? „Oczywiście zastanawialiśmy się, czy zdążymy nagrać wszystko w tak krótkim czasie, a czas nieubłaganie leciał. Ograniczone są również fizyczne możliwości muzyków. Po 8 godzinach pracy człowiek przestaje już cokolwiek słyszeć, a wokalista może w pewnym momencie po prostu stracić głos. Jednak komfort zapewniała nam współpraca z profesjonalistami, należy tu wspomnieć naszego realizatora dźwięku Marcina Lampkowskiego, znanego i cenionego nie tylko w Toruniu”, opowiada Łukasz Fijałkowski, gitarzysta zespołu.
Skoro wspomnieliśmy już o gościach, należy dodać, że tych nie zabraknie na drugiej płycie Ergo. Do trzech utworów fantastyczne partie na instrumentach klawiszowych nagrał Igor Nowicki, a w jednym utworze pojawi się solo na saksofonie w wykonaniu Agnieszki Grajkowskiej – Wierzby (Paraliż Band). Słyszeliśmy już co nieco i musimy Wam powiedzieć, że oboje spisali się świetnie.
Drugi krążek zespołu Ergo będzie zatytułowany „Anabaza”. To tytuł również jednego z utworów na płycie. Jakie jest znaczenie i pochodzenie tego słowa? „Anabaza to z greckiego „idę w górę”. To jednocześnie tytuł jednego z najwybitniejszych dzieł greckiego pisarza Ksenofonta, w którym opisywał on powrót żołnierzy z Babilonii do Grecji. Oczywiście nasza płyta nie będzie opowiadała tej historii, ale samo przesłanie „idę w górę” wyznacza kierunek, w jakim poszła nasza muzyka, a przede wszystkim teksty. Po smutnej i nostalgicznej płycie, jaką jest „Dawka dzienna”, przyszedł czas na opowiedzenie o walce i pokonywaniu przeciwności, które nas na co dzień spotykają. Anabaza to zatem taka nasza walka.”, opowiada nam Łukasz.
Na płycie znajdzie się 10 utworów, w tym jeden utwór instrumentalny. Teksty tradycyjnie już napisała Anka Molenda. „Zmienianie tekściarza na pewno rzuciłoby zupełnie inne światło na zespół, zwyczajnie nie miałoby sensu”, mówi Piotr. Specyficzna w przypadku zespołu Ergo jest również kolejność, w jakiej powstają utwory. „Mnóstwo zespołów tworzy najpierw muzykę, później linię melodyczną, a dopiero na końcu właściwy tekst. U nas jest zupełnie odwrotnie, Ania pisze nam teksty, a my myślimy, w jakie ubrać dźwięki to, co czytamy. Wydaje się, że to się sprawdza.”, mówi Łukasz.
Zespół nie chce jeszcze do końca zdradzić, jak będzie wyglądała okładka ich drugiego albumu. „Na pewno będziemy przykładali wagę do tego, aby płyta przyciągała również wzrok jakimś niebanalnym symbolem”, mówią tajemniczo muzycy. Okładkę do pierwszej płyty zaprojektował Marcin Treichel, a samo logo zespołu stworzyła Hania Wąż. Czy tak samo będzie i tym razem? To, co wiemy na pewno, to fakt, że płyta „Anabaza”, podobnie jak pierwsze wydawnictwo zespołu Ergo, ukaże się nakładem toruńskiej wytwórni Darka Kowalskiego „Hard Rock Pub Pamela Records”.
Jakie są najbliższe plany zespołu? Premiera płyty, jeśli dobrze pójdzie, planowana jest na wiosnę 2015 roku. Później oczywiście przyjdzie czas na koncerty promujące drugi krążek. Jak zdradziło nam Ergo, pierwszy koncert po wydaniu nowej płyty zagrają w Toruniu, zapewne w Hard Rock Pubie Pamela. W przeciągu miesiąca pojawić się ma natomiast pierwszy singiel promujący nadchodzące wydawnictwo.
Pozostaje jeszcze do rozważenia, jak czuje się sam muzyk po nagraniu płyty i jak bardzo czeka na jej ostateczny kształt? Na to pytanie odpowiada Łukasz: „W moim przypadku to niezwykłe uczucie występuje dopiero po raz drugi, bo tylko z Ergo nagrałem pełne albumy. Za pierwszym razem (przy nagrywaniu „Dawki dziennej”) czułem euforię po skończonej pracy. A teraz, gdy zarejestrowałem wszystkie partie gitar na „Anabazę”, zacząłem się zastanawiać czy, aby na pewno jestem z nich zadowolony… Mało tego! Po raz pierwszy zacząłem myśleć o brzmieniu całości krążka. Wcześniej byłem ślepo zapatrzony tylko w swój instrument. A przecież najważniejszy jest zespół i to jak razem gra. Byłem szczęśliwy, ale to było inne uczucie niż cztery lata temu. Czas zweryfikuje moje obawy. Mam nadzieję, że album jako całość się obroni. Nie mogę się już doczekać pierwszych miksów Marcina Lampkowskiego, a gdy będzie już gotowa, to… z przyjemnością usiądę do pracy nad kolejną :)”
Życzymy zarówno zespołowi jak i odbiorcom (w tym sobie), aby płyta w ostatecznym kształcie okazała się dziełem, z którego muzycy będą nie tylko zadowoleni, ale i trafi ona prosto do serc słuchaczy.
[fot. Angelika Plich]