Opowieść (przed)wigilijna

Nie zaczęło się wcale od wczesnolistopadowej reklamy Coca – Coli. Albo ją przeoczyłem albo po prostu nie zwróciłem na nią uwagi. Jednak zapewne to właśnie ona była pierwsza.

Następnie przyszły, za pomocą radia, internetowego, tradycyjnego i każdego innego, kolędy. Stacje zwyczajne, ale i specjalnie dedykowane tym świątecznym pieśniom.

Później wybrałem się na Starówkę. Co tu kupić? Z czego obdarowani najbardziej się ucieszą? Wszyscy w szale zakupów, raczej w grupkach. Wyrazów twarzy nie zaobserwowałem, bo skupiałem się na prezentach. Podejrzewam, że oni mieli podobnie. I mam tylko nadzieję, że o obdarowanych osobach również pomyśleli. Żeby tak uczynili to chociaż z 500 razy. Tyle ile mniej więcej mają wynieść świąteczne wydatki na osobę.

Bo kupujemy najwięcej od zawsze. Z jednej strony dobrze, bo napędzamy gospodarkę, z drugiej źle, bo zatracamy ducha świąt. Zawsze doradzą i służą jak najpiękniejszemu przeżywaniu świąt – to właśnie media, zatem także i my.

Do mediów jeszcze wrócimy, zatrzymajmy się na pociągach i… kombajnach. Te pierwsze w moim przypadku okazały się prawie puste, bo i wracałem do domu tuż przed świętami. Kombajnów po drodze nie spotkałem. Zobaczyłem je na ekranie, we wcale nieświątecznym filmiku Wardęgi. To w jego towarzystwie pojawiają się postaci z „Hobbita” (którego kolejna część ma premierę właśnie w święta), na czele z Gollumem. Dużo krytyki się posypało, bo i gdzie temu filmikowi do słynnego psa – pająka. Autor filmiku tylko wyjaśnił, że robi, to co lubi i wielką przyjemność sprawiło mu zaproszenie swoich znajomych do udziału w przedsięwzięciu z traktorem i kombajnem w prawie fantastycznej scenerii. Gość ma rację, myślę sobie.

W tym miejscu wracam do mediów. Pojawia się Maria Czubaszek i jakiś lubiany przez panią Marię ksiądz, bodajże z Krakowa. Mówią, że nie podoba się im obłuda parlamentarzystów i ich nieparlamentarny język. Tenże język nagle znika podczas sejmowej wigilii, z przedstawicielem Kościoła. Obecność przedstawiciela także telewizyjnym gościom się nie podoba. Myślę sobie, mają rację.

Mają też rację wszyscy życzący sobie wszystkiego najlepszego na Facebooku i w każdy inny sposób. Nic w tym złego, nawet w życzeniach z rozdzielacza. Lepiej w tę stronę niż w odwrotną, kiedy nawet w święta nie życzymy sobie niczego.

To wszystko jest otoczką świąt, jakże barwną, zabieganą, wyrazistą. Dla mnie najważniejsze na święta będzie to, żeby spróbować znaleźć w sobie to, co najpiękniejsze. Dla każdego może to być coś innego, ktoś inny, zupełnie inna myśl. I bardzo dobrze. Najważniejsze tylko spróbować to znaleźć. Czy mam rację? Myślę sobie, że mam. Tak jak Wardęga, Maria Czubaszek czy 500 znajomych na Facebooku. Tylko te wszystkie przykłady są czymś, co dzieje się na zewnątrz. Znajdźmy to, co wewnątrz nas. Wspomniana otoczka jest do tego potrzebna, myślę sobie.

[Fot. Paula Gałązka]

Dodaj komentarz