Soyka zaczarował w Hotelu Copernicus

Znam wielu miłośników filmów. Nieważne jaki gatunek filmowy preferują, to wyróżniają również kategorię tzw. klasyków. Tę sferę filmów należy po prostu znać. Osobiście, jako miłośniczka koncertów, głównie rockowych, wybrałam się w piątek do Hotelu Copernicus na występ Artysty (nie przypadkowo pisanego wielką literą), którego muzyki na co dzień nie słucham, lecz bardzo doceniam. Koncert ten z całą pewnością mógłby znaleźć się na liście takich „klasyków”. Jeśli będziecie mieli kiedyś ku temu okazję, koniecznie musicie posłuchać Stanisława Soyki na żywo. 

Był to pierwszy koncert zorganizowany w Hotelu Copernicus. Duża, klimatyzowana sala konferencyjna, wygodne krzesełka, numerowane miejsca, wszystkie zajęte. Start planowano na godzinę 19:00 i faktycznie kilka minut po, kiedy tylko goście zajęli miejsca, rozpoczął się występ. Plus za punktualność, bo z tą na koncertach w klubach bywa różnie.

Stanisław Soyka zaprezentował się toruńskiej publiczności z zespołem „Soyka Trio”. W zespole towarzyszy mu syn Kuba na perkusji i Przemek Greger na gitarze akustycznej i elektrycznej. Panowie zagrali materiał z kilku płyt:  „Tylko brać… Osiecka znana i nieznana”, „Stanisław Soyka śpiewa 9 wierszy Czesława Miłosza”, monografii z klasykami Czesława Niemena „Stanisław Soyka w hołdzie Mistrzowi” oraz znane i lubiane szlagiery, m.in. „Absolutnie nic”, „Cud niepamięci” czy „Tolerancję”.

Koncert rozpoczął się klimatycznie i nastrojowo. Widownia zasłuchana i wpatrzona w scenę. Myślałam, że będzie tak do końca koncertu. Jakież było moje zaskoczenie, gdy przy trzecim utworze, którym był „Cud niepamięci”, Stanisław Soyka zaczął „zagadywać”. „Teraz czas na pierwszą naukę śpiewania” – zażartował i podzielił salę na trzy głosy: stronę lewą, prawą i … samego siebie jako trzeci głos. Po podzieleniu tekstu i krótkiej nauce, cała lewa strona śpiewała „Cu-u-u-d”, a prawa „niepamięci”. Wspólne śpiewanie, które zdaniem Artysty zbliża ludzi i ma pozytywny wpływ na stosunki społeczne, miało też miejsce na kilku innych utworach, m.in. „Absolutnie nic”. Z piosenki na piosenkę słyszeliśmy coraz więcej anegdot ze sceny.

Półtoragodzinna muzyczna uczta wydawała się minąć jak okamgnienie. Muzycy zostali oczywiście wywołani ponownie na scenę gromkimi brawami i owacjami na stojąco. Koncert Stanisława Soyki pozwala na chwilę znaleźć się w innym wymiarze, zapomnieć o codzienności i przenieść się w magiczną muzyczną krainę. Piękne kompozycje, głębokie i skłaniające ku przemyśleniom teksty, lekkość z jaką grają muzycy, pozytywne emocje, przekazywane za pomocą dźwięków – to tylko kilka argumentów, dla których zdecydowanie warto było wybrać się na ten koncert. Stanisław Soyka jest Artystą wyjątkowym, jednym z największych na polskiej scenie muzycznej. Jego koncert to zdecydowanie klasyk warty posłuchania.

[fot. Angelika Plich]

Dodaj komentarz