Ten głos zna każdy, kto chociaż raz odwiedził toruńskie Stare Miasto. Pan Andrzej Langer obdarzony charakterystycznym, donośnym głosem zasłynął deklamowanymi przez siebie sloganami reklamowymi, zapraszającymi do różnych lokali. Któż nie słyszał na Starówce haseł „Dziś w Kredensie opcja taka” i „Meta, Seta Galareta”? Poznajcie pana Andrzeja, który dla wielu jest większym symbolem Torunia niż sam Kopernik.

Jak czuje się pan w roli symbolu Starego Miasta? 
Na pewno nie czuję się żadnym celebrytą. Po prostu cieszę się, że to co robię jest sympatycznie odbierane przez ludzi. Bardzo mi miło, gdy na przykład jadę autobusem i ktoś na mój widok cytuje moje wierszyki, a zdarza się to często.

W jaki sposób wpadł pan na pomysł takiej działalności?
Jak to w życiu bywa, sprawiły to koleje losu. Byłem kiedyś żołnierzem zawodowym. Po przejściu na emeryturę czułem w sobie wciąż dużo energii, więc postanowiłem szukać jakichś prac dorywczych. Byłem między innymi agentem ubezpieczeniowym. Niestety, przydarzył mi się poważny wypadek, którego wynikiem było niedokrwienie kory mózgowej. Proszę sobie wyobrazić, że po tym wypadku zatraciłem zdolność liczenia. Po tym zdarzeniu nie zamierzałem jednak być bezczynny. Roznosiłem ulotki i w trakcie wykonywania tej pracy uświadomiłem sobie, że przecież z tym moim głosem mam do zaoferowania więcej, niż inne osoby z ulotkami.

I wymyślił pan pierwszą i jedyną w Toruniu żywą reklamę. Jakie były początki pana roli Głosu Starówki?
Najpierw reklamowałem pub Meta Seta Galareta. Potem przyszły kolejne – bistro Grzanka, Hotel Legenda i Kredens. Mój głos stał się rozpoznawalny na Starym Mieście. Odzywali się kolejni pracodawcy. W ubiegłym sezonie zapraszałem do Domu Legend Toruńskich. Firmy, które reklamuję ze względu na charakter mojej pracy są bardzo mocno utożsamiane z moją osobą. Dlatego zależy mi, żeby firmować sobą miejsca o jak najlepszej jakości. Jeśli widzę, że klienci jakiegoś lokalu są niezadowoleni z jego obsługi, rezygnuję ze współpracy. Muszę dbać o swoją markę (śmiech).

Sam pan wymyśla slogany? Powinniśmy więc pana nazywać także copywriterem.
(śmiech) Można tak powiedzieć. Wszystkie moje slogany to moje dzieło. Chyba są fajne, skoro ludzie je powtarzają (śmiech).

Większość studentów nazywa pana jednak Głosem Starówki.
A inni krzykaczem toruńskim (śmiech). Rzeczywiście, Głos Starówki przyjął się jako mój przydomek i pod tym mianem jestem obecny w internecie. Serdecznie zapraszam na mój fanpage Głos Starówki (https://www.facebook.com/glosstarowki)

[fot. Mateusz Kosowicz]