W niedzielę o godzinie 17:00 na Scenie Parteru rozpocznie się wyjątkowy występ. Torunian, absolwent UMK oraz VIII LO w Toruniu, Mariusz Czajka zaprezentuje pokaz magii i iluzji. Przed spektaklem, artysta porozmawiał z naszym portalem i opowiedział o swojej pracy, początkach kariery oraz o losach iluzjonistów w Polsce.

Spod Kopca: W najbliższą niedzielę, 19 marca odbędzie się twój pokaz iluzji w Parter Whisky Vodka Cocktail Bar. Dlaczego warto się na niego wybrać?

Mariusz Czajka: Przede wszystkim pokaz iluzji to jest coś wyjątkowego. Bardzo ciekawa rozrywka, która dostarcza wielu wrażeń, od efektu „wow”, po niedowierzanie i śmiech czy łzy. Kumuluje się wiele emocji. Po drugie, tego typu pokazy nie są rzeczą często spotykaną. Nas iluzjonistów w Polsce jest bardzo mało. Niektórzy traktują to jako zawód, nie chodzą do pracy od poniedziałku do piątku, tylko występują na scenie na różnych imprezach, eventach prywatnych i innych. Tak naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio był w Toruniu organizowany pokaz otwarty. Chyba ja rok temu to organizowałem. Pomiędzy tym pojawiają się raz na trzy miesiące, ale to są małe imprezy. W moim programie każdy znajdzie coś dla siebie. Będzie magia, śmiech i humor. Zachęcam wszystkich czytających do zapoznania się z nieco inną sztuką niż kino, teatr czy muzyka.

Powiedziałeś, że to bardzo rzadko spotykana sztuka. Powiedz w takim razie skąd u ciebie pomysł na zajęcie się tak oryginalną formą sztuki?

MC: Tak naprawdę nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja miałem wypadek. W sumie dziwna to rzecz. Wypadek, który ograniczał moją aktywność do siedzenia w domu.  To było w gimnazjum. Musiałem się czymś zająć – żeby zabić nudę. Wertowałem Internet i oglądałem film, na którym pani paliła papierosa, który wybuchł i miała przez to całą czarną twarz. Zacząłem się zastanawiać – „Jak oni to zrobili?”. Szukałem sekretu. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że chce coś takiego robić, ale z czystej ciekawości. Natrafiłem dla sklep dla iluzjonistów.  Oprócz rekwizytów, które można zakupić, znalazłem dział „darmowe tricki”. Nauczyłem się tego, pokazałem rodzicom, było ok, następnie u dziadka i kuzynek, wszystkim się bardzo podobało. Pomyślałem – „O kurczę! Im się to podoba, mnie również!”. Zacząłem szukać więcej informacji na ten temat w Internecie, a tam jest wszystko. Wyjaśnienie jednego sekretu, tutaj coś innego, jakieś forum, proste tricki kupowałem na Allegro, kolekcjonowałem to i z czasem przybywało coraz więcej informacji. Dowiedziałem się, że są organizowane kongresy iluzjonistów. Na pierwszy pojechałem do Wrocławia. Pamiętam to dokładnie. Jechałem o 20:40 z Torunia, wcześnie rano trafiłem na miejsce. Potem od 10 cały dzień trwał kongres i o 22 powrót do grodu Kopernika. Tak to się zaczynało, poznałem ludzi z branży, nowe rekwizyty, które mnie interesowały i tak to się wszystko nakręciło. Zaczęło się od wypadku.

Są takie sceny, w których występujesz sam, ale niektóre na pewno odbywają się przy pomocy publiczności.

MC: Generalnie – wszystkie numery wykonuje sam, nie mam żadnych asystentów czy asystentek, no może czasem technicznych, odpowiedzialnych za scenografię, światła, dym i inne. Iluzję wykonuje sam, bo preferuję występy one man show, ale to jest część czynna z udziałem publiczności. To nie jest tak, że kontraktują mnie na trzydzieści minut i ja pojawiam się, znikam i pokazuje jedynie sztuczki przez ten czas. Biorę na scenę jedną czy dwie osoby, coś tam czarujemy, jest sporo śmiechu i wszystko sprowadza się do tego, żeby to wszystko miało ręce i nogi. Musi być ciekawie zarówno dla mnie, jak i dla gości.

Z tego co można wyczytać na twojej stronie internetowej – sporo już podróżowałeś, zarówno w obrębie kraju jak i za granicą.

MC: Jest taka organizacja, która nazywa się Krajowy Klub Iluzjonistów. Nie ukrywam, że w ostatnich latach trochę podupadła. Ostatnie cztery lata to odczuwalny kryzys. Były organizowane kongresy, spotkania iluzjonistów, wyjazdy zagraniczne, na których prezentowano pokazy dla polskiej publiczności. Niestety pojawiły się ogromne problemy finansowe. Było to wszystko w mieście Łodzi i przyszedł taki czas, że miasto nie chciało już tego finansować. Żeby można było ściągnąć iluzjonistów z wyższej półki, potrzebne były spore pieniądze. Ostatnio dowiedziałem się jednak, że w tym roku ma być to reaktywowane. Duża impreza, gdzieś we wrześniu lub październiku – dokładnie nie wiem. Dawniej, to było jedyne miejsce, gdzie takie coś się działo. Teraz pojawia się tego więcej, chociażby w Krakowie. Ludzie się spotykają w różnych miejscach, a wcześniej Krajowy Klub zrzeszał ich wszystkich. Jeśli chodzi o wyjazdy zagraniczne, to gdy zaczynałem iluzję – trzeba było przygotować swój występ na przegląd konkursowy. Nieważne co tam się zawierało w tym, nie można było przekroczyć limitu dziesięciu minut. Ja upodobałem sobie najtrudniejszą ze sztuk iluzji, mianowicie manipulację. Polega to na tym, że za pomocą zręczności dłoni tworzą się cuda w umyśle widza. Stworzyłem coś takiego, z pomocą sprytnych rekwizytów. Trwało to osiem minut i jeździłem z tym po różnych kongresach, m.in. do Wrocławia i Łodzi. Dowiedziałem się, że można coś tam wygrać, kilka razy udało mi się zająć wysokie miejsca. To już były pokazy międzynarodowe. Przyjeżdżali do nas sąsiedzi i ja również wyjeżdżałem na pokazy do Czech. W 2013 roku mój program został doceniony. Ćwiczyłem go przez cztery lata, poprawiałem, poprawiałem i w końcu się udało wystąpić. Później zostawiłem kongresy, bo zacząłem pokazy. Kongres, kongresem, niby fajnie, ale występy dla żywej publiczności dla iluzjonistów to zupełnie coś innego i ja w to poszedłem.

…. i teraz zajmujesz się tylko tym?

MC: Tak. Skończyłem studia, ekonomię na UMK w Toruniu. Nie chcę teraz niczego innego. Niektóre osoby mówią do mnie „Pan przyjeżdża na poł godziny programu, a bierze ileś tam hajsu”, ale tak naprawdę – żeby zrobić te pół godziny, ja potrzebuję lat. Żeby przygotować np. program na niedzielę, to nie będzie tak, że kupię sobie w czwarte talię kart i nauczę się sztuczki do soboty. Trzeba ćwiczyć teksty i osobowość sceniczną. Pewność na scenie jest niezwykle ważna. Ja pamiętam swoje występy sprzed iluś tam lat, gdzie wychodziłem i niepewnie mówiłem „Dzień dobry, ja tutaj bym chciał pokazać sztuczkę…”. Teraz jest zupełnie inaczej. Trzeba wejść i od razu pozyskać uwagę widza, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak wejdziesz ze śmietnikiem na głowie to też zwrócisz uwagę, no ale nie o to chodzi. Wiem, że mam kilku fanów (śmiech). Mam kilku znajomych, którzy są na każdym moim pokazie od trzech lat, za każdym razem w innym klubie. Zobaczymy, gdzie będzie za rok.

Spotkałeś się kiedyś z czymś takim na widowni, że ktoś rzucił „To ściema, nie wierzę w to wszystko!”? Można się spotkać z takimi opiniami o iluzji.

Generalnie jest tak. 95% osób to interesuje, ale 5% nie. Ciebie interesuje taki film, mnie inny – spoko. Podczas występu trafiają się tacy, którzy tego nie mówią, bo są zazwyczaj inteligentne i boją się powiedzieć „Aaa, nuda, ściema”. Natomiast zauważyłem taką zależność, że im bardziej dana osoba jest poważana, tym mniej chętnie oglądają sztuczki, ponieważ nie potrafią ich wytłumaczyć w racjonalny sposób i nie chcą przez to wypaść gorzej w oczach osób, których zdanie jest dla nich bardzo ważne. Podczas występów nie pojawiają się zarzuty o ściemę, ale zdarzają się osoby bardzo niekulturalne. Potrafią ponieść dany rekwizyt, popsuć i pokazać wszystkim sekret, bo w jakiś sposób się domyślili. Czasem to się dzieje na środku pokazu, co jest bardzo niemiłe. Doświadczenie polega na tym, żeby unikać takich sytuacji. Warto występować jak najwięcej, bo tylko wtedy można je zdobyć. Miałem przykre sytuacje na swojej drodze, ale teraz staram się jakoś z tego wybrnąć i przede wszystkim nie mogę dopuścić do akcji, która zdemaskuje sekrety.

Trochę luźniejszy temat. Widziałeś „Prestiż”?

Tak, bardzo fajny. Ciekawa końcówka!

W takim razie chciałbym cię zapytać jako człowieka z branży. Jak odbierasz wątek rywalizacji między bohaterami, który w pewnym momencie przerodził się w otwartą wojnę.

Rywalizacja między iluzjonistami jest i będzie. Działamy w jednym kraju, na jednej planecie. Każdy chce być dobry, najlepszy w tym co robi. Jeżeli iluzjonista jest nastawiony na pieniądze, to w pewnym momencie to wyjdzie. Zatrudniający zobaczą, że nie jest to człowiek z pasją, który poświęca się temu w 100%. Dlatego jest pewna rywalizacja, która nakręca nas, ale tutaj zdecydowanie pozytywnie. Ten zrobił coś takiego, to ja pokażę coś lepszego. Nie możemy mówić o sobie jako o przeciwnikach, bo trzymamy się razem. Na pewno jesteśmy konkurencją, bo jeśli klient wejdzie na stronę trzech iluzjonistów, to każdy będzie chciał być tym, którego zatrudni. Mimo wszystko pomagamy sobie, doradzamy, które sztuczki np. warto kupić, bo trzeba pamiętać, że bardzo ciężko wymyślić własną iluzję i wiele rzeczy po prostu zakupujemy. Można przedstawić coś w bardziej oryginalny sposób. Jest grupa na Facebooku i wiele osób się na niej udziela. Jesteśmy konkurencją, ale jest to zdrowe. Monopol nigdy nie jest czymś dobrym. Teraz tych iluzjonistów sporo przybywa, szczerze mówiąc.

Z czego to może wynikać?

Wszystko dzięki dostępności do internetu i filmików na Youtubie. Młodych chłopaków to kręci, gdy widzą iluzje i sztuczki z kartami. Kiedy ja zaczynałem – w Polsce działał jeden sklep z rekwizytami, ale teraz jest inaczej. Ktoś wymyślił sztuczkę, stwierdził, że to fajne i postanowił opatentować. Teraz można to kupić. Ceny wahają się od kilku dolarów do setek tysięcy. Globalizacja dotarła także na nasz rynek. To wpływa na wzrost iluzjonistów i wzrost…. (śmiech), bo ja to po ekonomii jestem!

Jest jakaś odmiana iluzji, w której się czujesz najlepiej?

Zawsze jednemu pasuje coś, a drugiemu na odwrót. Dlatego trzeba przez cały czas poszukiwać. Oglądać, czytać, szukać inspiracji. Są efekty, w których czuję się bardzo dobrze. Po części są to rzeczy, które robisz długo. Przykład z Dnia Kobiet – miałem zlecenie, robiłem już dany numer przez jakiś czas. Wiem, że jest zrobiony dokładnie tak jak sobie założyłem, idealnie przygotowany i moje technika także została doskonale dostosowana. Gdy zaczynam pracę nad czymś nowym, to ćwiczę w domu. W zaciszu zawsze wszystko jest inaczej. Godziny ćwiczeń, a i tak weryfikacja nastąpi podczas występu. Publiczność oceni, czy jej się to podoba czy też nie. Ogólnie jest podział na iluzję sceniczną – duże skrzynie, asystentki, pojawianie się, znikanie, przepoławianie, następnie mamy one man show – wychodzi się ze skrzynkami, w środku znajdują się poręczne rekwizyty takie jak sznurek czy karty. Trzeci rodzaj to mikro iluzja, z kartami oraz np. piłeczkami, generalnie przedmioty, których nie zobaczy 200 osób na pokazie. Szczerze mówią, można też próbować sztuczek z monetami, ale ja tego nie robię. Są piękne tricki z monetami, ale mi ten rekwizyt nie leży. 11 lat prób i raczej nic z tego. Ja uwielbiam iluzję połączoną ze stand-upem, pełną humoru, gdzie bardzo dużo się dzieje.

Na Twojej stronie, www.mariuszczajka.pl można znaleźć ofertę zarówno występów dla dzieci, jak i nawet na spotkania biznesowe. Zapewne musisz specjalnie dostosować wtedy występ, do grona odbiorców?

Zdecydowanie, program musi być inny w przypadku dzieci i dorosłych. Ja zaczynałem od występów młodszych. Tak naprawdę osobie, która dopiero wchodzi w ten świat, trudno jest występować na jakichś poważniejszych imprezach. Wymagania od widza dorosłego są zdecydowanie różne od tych, które zadowolą dziecko. Dzieciom można pokazać zdecydowanie więcej. Z czasem zrobiłem zdecydowany podział. Gdy dostaje propozycję, żeby zrobić program dla dzieci, na którym będą dorośli – nie zgadzam się na to. Gdybym skoncentrował się na dzieciach, to osoby dorosłe nudziłyby się na takim występie, bo wiedzą, że to są za proste rzeczy. Główną częścią występu są same tricki, ale komentarz słowny też musi być oczywiście dostosowany. Teraz skupiam się zdecydowanie na spektaklach dla dorosłych. Jeśli się zbyt długo występuje dla dzieci, gdzie trzeba też inaczej operować głosem itd., to wówczas wszelakie gesty i akcenty przechodzą na pokazy dla dorosłych, a to już nie jest zbyt dobre.

Będziesz występował w Parterze, miejscu, gdzie mamy dostęp do alkoholu. Czy to nie jest dla Ciebie problem?

Jeżeli ktoś wypije sobie powiedzmy dwa piwa to nie ma żadnego. Miałem niestety takie przypadki np. na konferencjach, gdzie ludzie zaczynali picie już od południa i wtedy wpływało to bardzo źle na odbiór pokazu. Ludzie byli wulgarni, chcieli koniecznie być w centrum uwagi, a ja z moim programem im w tym przeszkadzałem. Mam taką zasadę, że chcę występować maksymalnie godzinę po kolacji. Wtedy tego alkoholu zazwyczaj nie ma zbyt dużo, nawet jak ludzie wypiją sobie jakiegoś drinka.  Parteru się absolutnie nie obawiam, bo tam przyjdą osoby na kawkę, ewentualnie piwo dla smaku i obejrzą fajny pokaz.

W takim razie to by było chyba na tyle…

To ja tylko dodam, że serdecznie zapraszam na niedzielne popołudnie do Parteru, będzie się działo!


Rozmawiał Konrad Marzec

Mariusz Czajka pojawi się na Scenie Parteru w niedzielę, 19 marca o godzinie 17:00. Wstęp wolny.

Więcej informacji na wydarzeniu na Facebooku