Barbarka nie zawsze była miejscem odpowiednim na wypoczynek. Jutro kolejna rocznica okrutnej zbrodni.

7 września 1939 roku wojska 4 armii gen. Gunthera von Kluge opanowały Toruń. Pojedyncze aresztowania miały miejsce już 8 września, ale były to raczej przypadkowe działania. Zatrzymanych osadzono w „Okrąglaku”, po czym niektórych zwolniono, by po kilku tygodniach aresztować ich ponownie. Nieliczni już wtedy stracili życie. Jednak nie we wrześniu dochodziło do największych aktów przemocy wobec ludności cywilnej, a dopiero w połowie października w ramach Intelligenzaktion powierzonej w dużej mierze toruńskiemu Selbstschutzowi.

15 października SS-Oberführer Ludolf Hermann von Alvensleben przemawiał na toruńskiej starówce:

Nie zapomnimy nigdy krzywd, jakie nam wyrządzono na tej niemieckiej ziemi. Czyny takie mógł popełnić tylko ten, kto należy do rasy niższej. Jeżeli wy, moi ludzi z Selbstschutzu, jesteście mężczyznami, to żadnemu Polakowi w tym niemieckim mieście nie przyjdzie więcej na myśl mówić po polsku. Miękkością i słabością nigdy niczego jeszcze nie zbudowano. Musicie być nieubłagani i sprzątnąć wszystko, co nie jest niemieckie. Zdawać sobie musicie jednak sprawę z tego, że nie masa narodu polskiego, lecz inteligencja polska podszczuwała do wojny.

Te słowa dały początek akcji z założenia wymierzonej w lokalną inteligencję. Schwytani byli przewożeni do Fortu VII (czasem znowu do „Okrąglaka” w centrum miasta). W ciągu kilku dni zatrzymano około 1200 osób. Taki los spotkał też mieszkańców m.in. powiatu toruńskiego i pobliskich wąbrzeskiego czy lipnowskiego oraz nauczycieli z Chełmży.

Pod koniec października w Forcie utworzono tzw. sąd doraźny (złożony z gestapowców i Volksdeutschów), który zdecydował o losie przetrzymywanych i poddaniu ich karze śmierci, przewiezieniu do obozu koncentracyjnego bądź o ich zwolnieniu. Transportem schwytanych torunian i kierowaniem obozem zajmowały się początkowo Wehrmacht i Gestapo, a od 26 października wspomniany Selbstschutz i to on okazał się najmniej łaskawy dla więźniów. Dwa dni później, 28 października, rozpoczęto masowe egzekucje, przeważnie w lasach Barbarki, gdzie tylko w ten dzień odebrano życie 130 osobom.

Według relacji świadków w następnej egzekucji (8 listopada) rozstrzelano około 42 osoby. Tak Selbstschutz zwolnił cele dla kolejnych więźniów. Drugi etap aresztowań miał miejsce w dniach 9-10 listopada, czyli zaraz po egzekucjach. Oczywiście data nieprzypadkowa, zbliżało się Święto Niepodległości. Aresztowano toruńskich nauczycieli zwabionych na konferencję w sprawie szkolnictwa w siedzibie Gestapo. Kolejne rozstrzeliwania odbyły się prawdopodobnie podczas pobytu w Toruniu Alberta Forstera, 15 listopada, kiedy śmierć poniosło około 65 osób. 22 listopada rozstrzelano kolejne 75 osób, a  tydzień później być może nawet ponad 150. Ostatnia egzekucja odbyła się 6 grudnia, kiedy życie w lasach Barbarki straciło 6 osób. Ta egzekucja została ogłoszona publicznie, jako odwet za zranienie na dniach toruńskiego Niemca.

Forster podczas wspomnianej wizyty w Toruniu podżegał do mordowania Polaków:

Ani śladu miękkiej sentymentalności! Należy być zimnym jak lód przy podejmowaniu decyzji. Po upływie 5 lat nie usłyszymy tu ani jednego słowa polskiego.

Wśród najbardziej znanych działaczy, którzy stracili życie w lasach Barbarki wymienia się Pawła Ossowskiego, Wiktora Leśniewicza, Jana Donimirskiego, Franciszka Wiecka, Józefa Kwiatkowskiego, ks. Stanisława Główczewskiego, ks. Jana Pronobisa, ks. Antoniego Januszewskiego, ks. Jana Menzela. W Forcie VII przebywał też bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski przewieziony później do obozu w Dachau. Znamy nazwiska 298 zamordowanych osób (to nawet nie połowa rozstrzelanych), wśród których jest 91 rolników, 58 robotników, 36 rzemieślników, 31 nauczycieli, 17 kolejarzy, 15 pracowników umysłowych. Pokazuje to, że nie do końca, jak zakładano, podczas aresztowań skupiono się na inteligencji, a nawet nie koniecznie na warstwie kierowniczej. Duża liczba straconych rolników i robotników może świadczyć o zwyczajnie wyrównywaniu sąsiedzkich porachunków przez członków Selbstschutzu. Ofiary pochodziły głównie z Torunia i Chełmży, ale też z co najmniej 40 innych miejscowości. Pod koniec wojny pewni już swej porażki Niemcy rozkopali pięć z sześciu mogił i spalili znajdujące się w nich zwłoki.

Komendantem obozu był okrutny i nienawidzący Polaków torunianin Karl Friedrich Strauss (wcześniej żołnierz Wojska Polskiego ze stopniem kaprala), który podczas jednego apelu poinformował więźniów:

Wszyscy kapłani, nauczyciele, sędziowie, adwokaci, lekarze i studenci zostaną, jako przywódcy społeczeństwa polskiego, bez reszty wytraceni, aby ziemi pomorskiej został przywrócony jej odwieczny, germański charakter.

Strauss przeżył wojnę i został aresztowany, ale pozostał bezkarny. 27 czerwca 1969 roku zakończył się jego niejasny berliński proces. Mimo licznych dowodów udziału w mordowaniu Polaków i zeznań naocznych świadków sąd uniewinnił Straussa, motywując to jego strachem wobec przełożonych podczas wydawania rozkazów. Adwokaci przekonywali, że ten dobry Niemiec z niemieckiego Torunia wręcz pomagał Polakom w ucieczkach z więzienia i dostarczał im pożywienie.

Barbarka to dziś Miejsce Pamięci Narodowej i tym samym największy toruński cmentarz z okresu II wojny światowej.

Szczegóły jutrzejszych obchodów 76. rocznicy pierwszych rozstrzeliwań znajdziecie TUTAJ.