Ocena redaktora

4
Fabuła
6
Obsada
4
Reżyseria
7
Muzyka

Ciężko doświadczony człowiek potrafi znieść naprawdę wiele, istnieje jednak granica, której przekroczenie zawsze prowadzi do upadku. Przekonała się o tym bohaterka filmu „Dzika droga”, wyreżyserowanego przez Kanadyjczyka Jean-Marc Vallee. Ekranizacja bestsellerowej, autobiograficznej książki to historia o walce z własnymi słabościami i dowód na to, że nikt nie musi być bierny wobec losu.

Pacific Crest Trail to pieszy szlak turystyczny, biegnący wzdłuż granicy trzech kolejnych amerykańskich stanów: Kalifornii, Oregon i Waszyngtonu. Od lat stanowi cel zaprawionych w marszach wędrowców, którzy chcą w ciszy i osamotnieniu sprawdzić własne siły i przyjrzeć się z bliska otaczającej ich naturze. W filmie „Dzika droga” na szlaku widzowie zobaczą jednak Cheryl Strayed (w tej roli Reese Witherspoon) – młodą, zagubioną kobietę, która o górskich wędrówkach nie wie absolutnie nic. Po śmierci matki i nieudanym małżeństwie, po licznych upadkach i uzależnieniach, główna bohaterka postanawia zmienić swoje życie. W duchowym i fizycznym oczyszczeniu ma jej pomóc samotne przemierzanie szlaku i refleksja nad podjętymi decyzjami. „Dzika droga” to ciąg przeplatających się scen z życia Cheryl. Oprócz ujęć z odbywanej przez nią podróży, widz poznaje także jej wcześniejszą historię, przedstawioną w formie cząstkowych wspomnień. Dzięki temu ma możliwość szerszego spojrzenia na los bohaterki i znaczenie wyzwania jakie odważyła się podjąć. Film jest również naszpikowany życiowymi radami. Wierzyć w siebie, nie poddawać się mimo przeszkód, brać odpowiedzialność za swój los – to tylko niektóre z zaserwowanych prawd.

O ile w przypadku filmowej Cheryl kreacja udała się całkiem nieźle, tak przy komponowaniu całości reżyser filmu zupełnie nie dał sobie rady. W zamierzeniu „Dzika droga” miała być głęboką, lekko melancholijną produkcją, która skłoni widzów do zastanowienia. Trochę powagi, trochę uśmiechu, może kilka łez wzruszenia – prosty przepis na sukces w tym przypadku się nie sprawdził. Filmowi zabrakło lekkości, w wielu momentach dialogi (lub monologi) były pompatyczne i pozbawione krzty naturalności. To jednak nie największa z wad. Reżyser dopuścił bowiem do najgorszej ze wszystkich opcji – chwilami film jest po prostu nudny. Sytuacje ratuje jednak kilka innych elementów produkcji. Przede wszystkim na uwagę zasługuje kreacja głównej bohaterki. W za małych butach, ze zbyt ciężkim plecakiem, z wężem w śpiworze i rozczochranymi włosami Reese Witherspoon doskonale wcieliła się w postać zagubionej kobiety, poszukującej swojego miejsca i własnego ja. I choć wielu mogłoby zarzucić, że jest to powielenie innych jej ról, mi to nie przeszkadza ani trochę – taką Cheryl kupuję. Kolejną zaletą „Dzikiej drogi” są zapierające dech widoki, które widz może podziwiać na kinowym ekranie praktycznie cały czas. Piaszczyste równiny, majestatyczne wzniesienia, jeziora majaczące w tle – gdy nie dzieje się absolutnie nic, a akcja filmu po raz kolejny kuleje, to właśnie one ratują całą sytuację.

Mimo wystawionej przeze mnie negatywnej opinii film naprawdę warto obejrzeć. Choćby dla tych widoków, choćby dla utalentowanej Reese, choćby przez wzgląd na bardzo dobrą książkę. A także dlatego, że może dostrzeżecie w nim coś, co dla mnie pozostało niewidoczne, a niesie ze sobą ważne i wartościowe przesłanie.

gdzie: Kino Studenckie „Niebieski Kocyk” (ACKiS „Od Nowa”, Gagarina 37a)
kiedy: poniedziałek, 28 kwietnia 2015
godzina: 19:00
bilety: 10 zł studenci/ 12 zł pozostali
[fot. materiały prasowe]