Ocena redaktora

7
Fabuła
8
Obsada
8
Reżyseria
7
Muzyka

Mogłoby się wydawać, że czarno-białe filmy to już przeszłość. Wyparły je produkcje pełne jaskrawych kolorów, wizualnych efektów i cyfrowych udoskonaleń. Zawładnęły ekranami kin, przyzwyczajając widzów do nowej jakości obrazu. Ana Lily Amirpour udowadnia jednak, że w monochromatycznych produkcjach wciąż drzemie potencjał. Stawiając treść ponad formą, prezentuje światu film O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu – hipnotyczne love story w wampirycznym klimacie.

Bad City to miejsce, gdzie mrok panuje całą dobę. Nawet w świetle dnia spowija on budynki i wąskie uliczki. Wypełza z zakamarków zakurzonych lokali, spod porzuconych samochodów i martwych ciał, wsiąkając głęboko w serca mieszkańców. Nie można przed nim uciec: irańskie Bad City to osamotnione skupisko budynków, otoczone polami naftowymi i rozległym pustkowiem. Po jego ulicach przechadzają się dilerzy narkotyków, członkowie gangów i prostytutki. Wśród nich przemyka jednak niepozorna, drobna postać. Ubrana w czarny czador, z deskorolką pod pachą, bacznie obserwuje otoczenie. Patrzy i zapamiętuje, a gdy nadarza się okazja – atakuje wymierzając sprawiedliwość. Samotna wampirzyca (Sheila Vand) nie jest jednak do cna okrutna. Okazuje się to w chwili, gdy jej drogi krzyżują się z młodzieńcem o imieniu Arash (Arash Marandi). W oparach wszechobecnego zepsucia dwoje młodych odnajduje nić porozumienia i gwałtowne, niespodziewane uczucie.

Film O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu to ogromne zaskoczenie. Nietypowa jest w nim sceneria, bohaterowie, także fabuła i kulturowy rys przedstawianego świata. Poza schematyczne ramy wyłamuje się również sama reżyserka, Ana Lily Amirpour. Utalentowana, irańsko-amerykańska twórczyni serwuje widzom kompozycje jakiej nie widziano jeszcze w kinach. Na grunt islamskiej codzienności: zakrywających twarze kobiet, wzorzystych dywanów, przenosi elementy zaczerpnięte z zachodniej popkultury: stylowe samochody, wiecznie modne trampki, deskorolki i rockową muzykę płynącą z głośników. Z dwóch, pozornie niepołączalnych składników powstaje spójna, filmowa masa, której elementy zachwycają widza na każdej możliwej płaszczyźnie.
images2[fot. film.com.pl]

W świetnie wykreowanym świecie Ana Lily Amirpour umieszcza bowiem równie starannie wymyślonych bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa się naturalnie tajemnicza wampirzyca,w którą wciela się Sheila Vand. Piękna, bezimienna, pełna sprzeczności – tak zaprezentowana postać musiała przykuć uwagę widzów. Dziewczyna przemykająca nocą przez miasto, nie wahająca się by odgryźć przeciwnikowi palec lub nastraszyć spotkane po drodze dziecko. W samotności – megalomanka zasłuchująca się w europejskiej muzyce, marzycielka. Jednostka nietypowa dla czasu i miejsca, w których przyszło jej żyć. Nietuzinkowa także w porównaniu z szeregiem innych, filmowych postaci. Bo faktycznie, kinowi widzowie już dawno nie mieli okazji oglądać tak zaskakującej, wampirzej kreacji. Producenci z Hollywood przyzwyczaili nas już, że wampiry pokroju Draculi dawno przeszły do lamusa, ich miejsce zajęli zaś nastoletni przystojniacy o romantycznych duszach oraz piękności o nieskazitelnej urodzie i zimnym sercu. Nie tędy droga! Podwaliny pod przywrócenie wampirom ich dobrego imienia położył już Jim Jarmusch (reżyser filmu Tylko kochankowie przeżyją), a Amirpour godnie podążyła jego śladem. Świetnym dopełnieniem ślicznej Sheily Vand okazał się Arash Marandi. Gdy zobaczyłam go na ekranie byłam przekonana, że angażując go do roli w filmie reżyserska postawiła na wygląd chłopaka, nie na jego aktorskie możliwości. Nic bardziej mylnego. Dzielnie dotrzymywał kroku koleżance z planu i choć mnie nie oczarował swoją rolą, to z pewnością był to kawał dobrze wykonanej pracy.

Na pewnym etapie zafascynowania filmem coraz większą wagę przykłada się do muzycznej i wizualnej otoczki produkcji. Znaczące staje się nie tylko to jacy są bohaterowie, jak dobry jest scenariusz, ale także to co rozbrzmiewa w tle rozgrywających się wydarzeń. I pod tym względem film O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu sprostał wszystkim moim oczekiwaniom. Dźwiękowcy skomponowali niejednolitą, za to pięknie współgrającą z sobą ścieżkę dźwiękową. Pojawiło się na niej sporo znanych utworów (utworów, które kojarzę nawet ja – muzyczna ignorantka), nie zabrakło także orientalnych brzmień rodem z Bliskiego Wschodu.

Patrząc na wszystkie zalety produkcji nie sposób nie uznać talentu i wyczucia Any Lily Amirpour. Stworzyło dzieło oryginalne, na bardzo wysokim poziomie i z subtelnym wplecionym przysłaniem. Potrafiła przymknąć oczy na ramy, w jakie próbuje się wpasować współczesne kino, popuścić wodze fantazji i zabawić się odrobinę konwencją, formą, tematem. I za to należą się jej wielkie brawa. I pełna kinowa sala.

gdzie: Kino Studenckie „Niebieski Kocyk” (ACKiS Od Nowa, Gagarina 37a)
kiedy: poniedziałek, 9 listopada 2015
godzina: 19:00
bilety: 10 zł studenci/ 12 zł pozostali

[fot. filmweb.com]