Często oglądając wystawy w nowoczesnych galeriach sztuki, wychodzimy z dobijającą myślą, że nie zrozumieliśmy kompletnie nic z tego co przed chwilą doświadczyliśmy. A jak to jest z ekspozycją Epidemic, którą możemy zobaczyć w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej? Przekonałem się osobiście.

U wejścia wystawy przywitała mnie praca Liliany Piskorskiej pt. Robię sobie dobrze sztuką. Na niej, wcześniej wymieniona artystka, zajada się soczystym arbuzem, który usytuowany jest w jej… kroczu. Cóż, we mnie ta instalacja – złożona z dwóch równocześnie wyświetlanych ujęć na monitorach – wywarła jedynie niesmak (pomimo obecności wcześniej wymienionego, egzotycznego owocu).

Następna sala pozytywnie zaskoczyła mnie pracami (w tym muralem) Tymka Borowskiego. Twórca w trafny i autoironiczny sposób odnosi się do instytucji artysty i jego postrzegania sztuki , niemalże w schematyczny sposób stara się wytłumaczyć, a przy okazji wyśmiać obecną sytuację ośrodków i grup artystycznych.

Po obejrzeniu prac Tymka Borowskiego i Arka Pasożyta, spojrzałem na salę i osłupiałem. Nie mogłem znaleźć żadnego przejścia do kolejnej części wystawy. Obdarzyłem oprowadzającą mnie panią pytającym spojrzeniem, a ta uprzejmie pokazała mi ledwie zarysowującą się wnękę w kolorze ściany. Podszedłem do niej i popchnąłem. Nie było żadnej klamki, więc nie mogłem już wrócić – musiałem iść dalej.

Takich instalacji, jak ta opisana powyżej, na Epidemic jest zdecydowanie więcej i to one stanowią istotę wystawy. Niemalże wszystkie prace, takie jak Pasożyt  Arka Pasożyta, czy instalacja Ewy Axelrad zachęcają, a nawet zmuszają widza, aby wszedł w interakcję z przygotowaną przez artystów materią. Taka też była idea kuratorów wystawy – zbadać i pokazać relacje między artystami, kuratorami, a publicznością. Próbuje pokazać nie tylko efekt, ale i proces tworzenia. Czy udało się osiągnąć cel? Wydaje mi się, że pomimo wszystko – tak.

Niestety nie wszystkie prace są tak udane. Jedne straszą wykonaniem (np. Hortus conclusus Przeciwko partykularyzmowi), inne natomiast przerażają negatywnym przekazem (nie przeczę, że uzyskanym świadomie) i nieznośnym hałasem apokaliptycznego zniszczenia (praca Jana Manskiego Possesia). Co wrażliwsze osoby z pewnością nieraz odczują zniesmaczenie.

„Śnisz. A teraz słuchaj, coś ci powiem. Słuchaj mnie uważnie. Przeczytałaś scenariusz. Wejdź w film ‘Epidemia’, wejdź w niego.”

Wydaje mi się, że te słowa z końcowej sceny filmu Epidemia, do którego odnosi się wystawa, trafnie parafrazuje to, co możemy uraczyć na Epidemic w CSW. Jest to też swoista odpowiedź na pytanie o istotę obecnego dzieła sztuki, od dawna nie będącego już tylko ładnym obrazkiem, do którego możemy powzdychać, a narzędziem artystycznej interpretacji ludzkiej egzystencji.

Dla zainteresowanych warty wspomnienia jest fakt, że wystawę Epidemic można zobaczyć w CSW do 12 stycznia 2014 roku.