„Volta” to najnowsze dzieło Juliusza Machulskiego, który przez wielu nazywany jest królem komedii. Nie jest to znowuż wielkie nadużycie, ale w przypadku najnowszego dzieła, trzeba już chyba mówić o delikatnym kryzysie. 

Tym razem Machulski postanowił pomieszać ciekawą intrygę, z bezczelnym wyśmiewaniem świata polityki oraz otaczającej nas rzeczywistości. O ile pomysł rzeczywiście jest bardzo ciekawy, o tyle trzeba było bardzo się postarać, żeby tego nie sknocić.

Bruno Volta (Andrzej Zieliński) jest specem od wizerunku i według siebie człowiekiem wszechwiedzącym. Kiedy jego partnerka Agnieszka (Aleksandra Domańska) zawiera znajomość z Wiki (Olga Bołądź), która znajduje w kamienicy prawdziwy skarb, Volta nie cofnie się przed niczym, aby go zdobyć.

Reżyser postanawia tutaj wrócić do korzeni. „Vinci” oraz „Va Bank” pokazały, że w filmach mających przekręt w motywie przewodnim – czuje się jak ryba w wodzie. XXI wiek nie należy jednak do niego. Ostatnie produkcje takie jak „Ambassada”, „Kołysanka”, „Superprodukcja” oraz „Ile waży koń trojański?” pokazały, iż tytułowa zadyszka ewidentnie go dopadła. Wyjątkiem było wspomniane wyżej „Vinci” – klasa sama w sobie. Pozostałe? Gdzie tam do „Kilera” czy „Seksmisji”. Machulski nie zamierza jednak szukać swojego nowego ja. Postanawia stworzyć coś, co przecież już kiedyś mówiąc kolokwialnie „zażarło”. Niestety, mamy w „Volcie” do czynienia z przerostem formy nad treścią. Wtrącenia historyczne nie ubarwiają historii, a jeno podbijają uczucie irytacji wywołane faktem, że sam film po prostu zbyt długo się rozkręca. Zachowania bohaterów są nielogiczne, pełne dziur fabularnych.

Na szczęście dla wszystkich związanych z tym dziełem, jest coś, co go ratuje. To wątek polityczny i prowadzona przez Bruna Voltę kampania prezydencka Kazimierza Dolnego (Jacek Braciak), która jest przepełniona fantastycznymi scenami, pełnymi genialnych dialogów i absurdalnie niskiemu IQ ludzi ze świata polityki. Zwieńczeniem wątku jest iście genialny wywiad, jakiego Dolny udziela Monice Olejnik. Można się popłakać, a przecież o to w tym filmie chodziło.

cc_master_black

„Volta”, czyli podzielona obsada

Gdy szedłem na ten film do Cinema City, zdążyłem już poznać opinię zarówno portali filmowych, jak i zwykłych odbiorców kina. Większość podkreślała, że znacznie lepiej wygląda męska grupa aktorów. Niestety dla Olgi Bołądź oraz Aleksandry Domańskiej, prawda okazała się brutalna. Ta druga jest koszmarnie drewniana, a Bołądź, której przybyło włosów od czasu „Służb Specjalnych” (zmiana na plus), nie jest w stanie uratować scen z partnerką z planu.

Dużo lepiej jest w przypadku Panów. Na czele plasuje się zdecydowanie Jacek Braciak, który potwierdził klasę z „Drogówki”, jednocześnie dając do zrozumienia, że komedia to jego świat. Zieliński oraz jego filmowy pomagier Michał Żurawski prezentują się poprawnie, a znakomicie wypadł Cezary Pazura, któremu kilka minut wystarczyło, aby przypomnieć swoje najlepsze lata.

„Volta” to film, który bardzo trudno mi jednoznacznie ocenić. Gdybym miał na niego spojrzeć tylko pod względem krytyki durnych telewizyjnych teleturniejów, świata polityki oraz lekkiej komedii na lato, to wówczas ocena byłaby pozytywna, ale przecież mamy do czynienia z Juliuszem Machulskim, który kiedyś przekonywał w studio Canal+ podczas transmisji z gali Oscarów, że Alfred Hitchock to kino klasy B. Z czystym sumieniem polecam ten obraz tylko ze względu na to, że popisy Jacka Braciaka zasługują na nagrodę. Co się zaś tyczy króla komedii – zadyszka i oczekiwanie na zwrot akcji.

Ocena autora – 5/10

„Volta” i wiele innych hitów w toruńskich kinach Cinema-City, zobacz repertuar na https://www.cinema-city.pl/

Chcesz być na bieżąco z eventami, które odbywają się w Cinema-City? Zapraszamy do polubienia strony kina na  Facebooku oraz Instagramie

 

Recenzja powstała przy współpracy z siecią kin Cinema City