Ocena redaktora

9
Fabuła
8
Obsada
10
Reżyseria
7
Muzyka

Najpierw zapominasz o drobiazgach, mało znaczących elementach codziennego dnia. Potem ważnych dokumentów, drogi do domu, w końcu imion najbliższych osób. Zostaje pustka, pustka i przytłaczająca bezradność. To właśnie Alzheimer. Dla tych, którzy chcą poznać, poczuć, zrozumieć – Motyl Still Alice, studium choroby w jednym, poruszającym filmie.

Na całym świecie już ponad 35 milionów ludzi zmaga się z zanikiem pamięci. Do niedawna sprawni w przeciągu lat czy miesięcy zapominają coraz więcej i więcej, aż w końcu pozostaje im tylko obcy świat dookoła. To takie wspólne, ciche cierpienie – ich i osób, które zostawiają. I choć choroba znana jest już od ponad stu lat, to lek na nią wciąż pozostaje marzeniem. „Wolałbym umrzeć” – wyznają pacjenci. I mimo ogólnego oburzenia wiedzą, że to prawda – nie ma nic gorszego niż stracić siebie.

Podobnego zdania jest tytułowa bohaterka filmu – Alice Howland (w tej roli Julianne Moore). Profesor lingwistyki, utalentowana mówczyni, troskliwa matka – szczęśliwa i spełniona kobieta. Jej problemy zaczynają się niegroźnie, niewielkimi lukami w pamięci. Potem jednak utracone momenty stają się coraz dłuższe, a niepokój bohaterki narasta. Wizyta u specjalisty jest jak wyrok – wczesne stadium Alzheimera. Nieuleczalne. Nie do zatrzymania. Film pokazuje dramat jaki przeżywają Alice i jej bliscy. Rozpaczliwa walka o każdą zapamiętaną chwilę, przeżywany strach i upokorzenie, przytłaczająca bezradność – twórcom filmu udało się ukazać cały wachlarz przejmujących emocji.

Motyl Still Alice to naprawdę dobra produkcja. Nie, co ja mówię! To jedna z najlepszych produkcji jakie ostatnio widziałam. Richard Glatzer i Wash Westmoreland, czyli reżyserski duet stojący za sukcesem filmu, wykonali naprawdę mistrzowską robotę. Poruszyli delikatny, problematyczny temat nie wykazując przy tym ani odrobiny przesady czy nietaktu. A o to wcale nie trudno, co niejednokrotnie udowadniali inni z hollywoodzkich producentów. Historia Alice Howland to jednak słodko-gorzka opowieść, która u wielu wyciśnie łzy z oczu. Gorzka, bo dotyka tematu straty i zapomnienia, nieuniknionej porażki i towarzyszącego jej bólu. Słodka natomiast, ponieważ gdzieś pośród tego smutku błyszczy jasno wszystko to co dobre w życiu bohaterki. Fabuła nie nudzi. Wydarzenia spokojnym ruchem przewijają się jedno za drugim, płynnie łącząc się ze sobą. Twórcy filmu dają widzom jasny przekaz: przyjrzyjcie się dokładnie, zrozumcie. Dlatego scen pokazujących Alice w różnych stadiach choroby jest naprawdę wiele. Niezwykłą zaletą produkcji jest również sama Julianne Moore. Nie bez przyczyny jej występ nagrodzony został aż dziesięcioma różnymi statuetkami: poczynając od Nagrody Gotham, aż po Złote Globy i Oscara. Wspaniale potrafiła wcielić się w główną bohaterkę, choć nie była to łatwa i przyjemna rola. Z pewnej siebie kobiety, którą widzimy na początku filmu, przeobraziła się w niezdolną do samodzielności istotkę, którą widz obserwuje pod koniec seansu – taka gra aktorska zasługuje na najwyższe uznanie. I choć u jej boku nie brakuje innych, znanych postaci, Julianne Moore przyćmiewa ich wszystkich.

gdzie: Kino Studenckie „Niebieski Kocyk” (ACKiS „Od Nowa”, Gagarina 37a)
kiedy: wtorek, 19 maja 2015
godzina: 19:00
bilety: 10 zł studenci/ 12 zł pozostali
[fot. materiały prasowe]