Ocena redaktora

9
Fabuła
8
Obsada
8
Reżyseria
8
Muzyka

Piękne są myśli dziecka: zwinne i radosne pędzą przed siebie, nieskrępowane panującymi obyczajami czy narzucanymi zasadami. Niejednokrotnie inspirowały producentów filmowych, ci zaś zabierali nas w świat pełen kolorowych krain, niezwykłych stworzeń i walecznych bohaterów. Żaden z twórców nie zdołał jednak zrobić tego z taką pasją i wyczuciem jak Gabor Csupo. Dowodem na to jest jego popisowy film – Most do Terabithii.

Most do Terabithii to wrota do innego, niezwykłego świata. Gdy otwierają się ciężkie odrzwia wyglądają zza nich mityczne stworzenia i baśniowe postacie. Choć piękne wizualnie to jednak nie one czynią produkcję tak wyjątkową. Tym, co ujmuje w dziele Gabora Csupo, jest poważny, a przy tym pełen emocji charakter całej produkcji. Ci, którzy wybierając się na seans spodziewali się przyjemnej opowiastki dla dzieci, będą bardzo rozczarowani. W Moście do Terabithii niewiele jest bowiem z typowej baśni na dobranoc. Próżno szukać tu cukierkowej słodyczy filmów Disneya – jej miejsce przejmują bowiem głęboko skrywana nostalgia i ???. Csupo prezentuje widzom historię o samotności, odmienności i przyjaźni, a między wersami przypomina, że najważniejsze jest, by zawsze pozostać wiernym sobie.

Jesse Aaron (Josh Hutcherson) ma jedenaście lat. Choć otacza go liczna rodzina, na co dzień doskwiera mu samotność. Lekceważony przez rodziców, wyśmiewany w szkole, Jesse ucieka w świat fantazji. Jego sposobem na walkę z szarą codziennością stają się mityczne stworzenia i bajkowe krainy rysowane w podręcznym notatniku. Gdy do jego klasy dołącza nowa uczennica, Leslie Burke (AnnaSophia Robb), chłopiec odkrywa, że znalazł kogoś kto rozumie świat w ten sam sposób. Dwójka nastolatków tworzy w wyobraźni pełną cudów krainę – Therabithię, a wspólnie spędzany czas pozwala im inaczej spojrzeć na codzienne problemy. Bo oprócz mocy wyobraźni Jesse i Leslie odkrywają jeszcze jeden potężny dar: prawdziwą przyjaźń.
most1[fot. www.filmweb.com]

Fantastyka, dramat, film przygodowy – Most do Terabithii to produkcja znajdująca się gdzieś na styku wszystkich tych gatunków. Gabor Csupo połączył wątki charakterystyczne dla każdego z nich, tworząc unikatowe dzieło: opowieść o dzieciach i z dziećmi w rolach głównych, niekoniecznie jednak przeznaczoną dla najmłodszych widzów. Choć ci z pewnością zrozumieją zawarte w filmie przesłanie. Reżyser w prosty, a przy tym dosadny sposób zarysowuje bowiem problematykę dzieła. Przez 90 minut śledzimy losy głównych bohaterów, płynnie przeskakując między dwoma ukazanymi światami. Jeden z nich to rzeczywistość, w której przyszło żyć Jessemu i Leslie: bieda, brak uwagi ze strony rodziców, kłopoty w szkole – to problemy, przed którymi uciekają dzieci. Wytchnienie zapewnia im jedynie Terabithia – wymyślona kraina magii, w której oboje mogą stoczyć walkę z czyhającymi na nie niebezpieczeństwami w tradycyjny sposób: przy użyciu broni, pułapek i podstępu. Mimo pozornej błahości i szablonowości, Most do Terabithii  to produkcja także dla widzów dorosłych. Wśród cudów Terabithii znajdą oni wizualizacje licznych lęków związanych z własnym dzieciństwem, a sceny beztroskiej zabawy bohaterów filmu pozwolą im wrócić myślami do szaleństw z lat młodości.

Dorośli w Moście do Terabithii praktycznie nie istnieją. Choć przemykają po ekranie to stanowią jedynie tło dla nastoletnich bohaterów. Kluczowymi postaciami całego dzieła są naturalnie Jesse Aaron oraz Leslie Burke. W tym duecie próżno jednak dopatrywać się równego podziału sił. W prawdzie niewiele da się zarzucić młodemu Joshowi Hutchersonowi, jednakże fenomenalna AnnaSophia Robb przyćmiewa go na każdym kroku. Energiczna, utalentowana, a przy tym zachwycająco urocza zdobywa serca widzów już w pierwszych minutach. Z upływem czasu uczucie to umacnia się jeszcze bardziej, przysłaniając zupełnie sympatię wobec drugiego z bohaterów. Hutcherson zdominowany został także przez kolejną z młodych aktorek – Bailee Madison, wcielającą się w rolę jego młodszej siostry, Maybelle Aarons. Dziewczynka (choć najmłodsza w ekipie) bije na głowę swojego filmowego brata naturalnością i autentyczną słodyczą, doskonale przelewając te cechy w postać swojej bohaterki. Oglądanie tak doskonale dobranej obsady to prawdziwa przyjemność.
most3[fot. www.dobremiejsce.org]

Oprawa graficzna filmu nie jest w tym przypadku najważniejsza, nie da się jednak zaprzeczyć, że odgrywa znaczącą rolą. Most do Terabithii to bowiem połączenie przemyślanej fabuły z pięknie wykreowaną scenerią i subtelnymi efektami specjalnymi. Komputerowo zaprojektowane ogry, rozbłyski niebieskiego światła, włochate bestie przemykające po drzewach – w filmie nie zbrakło elementów klasycznego dzieła fantastycznego. Ich ilość nie przytłacza jednak, nie przyćmiewa także samej akcji. Cyfrowe udoskonalenia stanowią jedynie dopełnienie tego, co kamerzyści zdołali uchwycić w naturalnych warunkach. Piękne krajobrazy Nowej Zelandii, które możemy podziwiać na ekranie, to dzieło samej przyrody, podobnie pojawiające się w filmie zwierzęta czy zjawiska pogodowe. Choć Csupo nie pozostaje obojętny na nowinki technologiczne, na piedestale stawia jednak tradycyjne metody pracy.

Most do Terabithii to opowieść o świecie, jakim chciałyby widzieć go dzieci. To historia, która pozwala im zrozumieć, że warto walczyć o swoje marzenia, że przy boku zawsze znajdzie się ktoś o podobnych zainteresowaniach i to, że nawet w najgorszych chwilach nie należy się poddawać. Film jest również przesłaniem dla dorosłych: spójrzcie na swoje dzieci, a także odkryjcie dzieci w sobie samych. W społeczeństwie pełnym sztywnych reguł zadbajcie o to, aby nie zatracić głęboko zakorzenionego indywidualizmu i na przekór tłumowi zaszczepcie go także w sercach swoich pociech. Stwórzcie własną Terabithię, a przekroczenie mostu do niej wiodącego, niech będzie pierwszym krokiem do świata, w którym wszystko będzie możliwe.