Ocena redaktora

9.5
Fabuła
8
Obsada
7.8
Reżyseria
9.7
Muzyka

Jesień jest łaskawym okresem dla fanów seriali – pojawia się wtedy kontynuacja niemałej części produkcji, inne projekty dopiero zaczynają walkę o widzów. Sama od paru lat jestem „konsumentką” wielu serii, zarówno tych znanych jak i bardziej „prowincjonalnych”, żaden nie był jednak stratą czasu. Zaczynam produkcją z tej drugiej grupy, a mianowicie szwedzko – duńskim Mostem nad Sundem.

Serial wydaje mi się być najmniej znanym dziełem z tych, które wybrałam do mojego listopadowego cyklu recenzji. Może się mylę, ale na tego typu produkcje trafiają raczej koneserzy czy osoby silnie sprofilowane, na przykład zainteresowane skandynawską kinematografią. Trzeci sezon ruszył w Danii 27 września, choć zdawać by się mogło, zakończenie drugiego uniemożliwi kontynuację. Serial jest bowiem oparty na dwóch czołowych postaciach, zmiana którejkolwiek z nich wyklucza sens dalszej produkcji.

Na Most nad Sundem natrafiłam dwa lata temu, kiedy trwała jeszcze emisja drugiego sezonu. Twórcy serialu wybrali z pozoru najprostszy gatunek, a mianowicie kryminał. Zaznaczam, że tylko z pozoru najprostszy, bowiem w tej dziedzinie, z ogromną konkurencją, trudno przebić się z oryginalnymi pomysłami. Tutaj na pierwszy plan wybrano coś, co mogli wykorzystać tylko Duńczycy i Szwedzi, a mianowicie tytułowy most nad cieśniną Sund, który łączy Kopenhagę z Malmö. Pierwszy odcinek rozpoczyna się bowiem od zjazdu policji obu państw na granicy przechodzącej przez most. Ciało zamordowanej kobiety umieszczono w połowie pod jurysdykcją duńskiej policji z Kopenhagi, drugą zaś pod funkcjonariuszami z Malmö. W ten sposób doszło do poznania głównych bohaterów, reprezentujących obie jednostki, a mianowicie Szwedki Sagi Norén (Sofia Helin) oraz Duńczyka Martina Rohde (Kim Bodnia).
bron-08[foto. http://aubadegirl.com/]

Już przy pierwszym spotkaniu Sagi i Martina widz nie ogląda tego, czego się spodziewał po tym gatunku. Powinien dostać modnego, starszego policjanta po przejściach, z problemami, najlepiej z alkoholem, drugiego młodszego i z ideałami. Tutaj Martin jest szczęśliwym mężem i ojcem gromadki dzieci. Problemu nie ma z alkoholem, ale zamiast tego ze swoją nadmierną płodnością – uroczy przejaw kultury skandynawskiej, który pokazuje zmagania mężczyzny z zabiegiem wazektomii. Natomiast Saga jest silną feministką, nie najmłodszą, o normalnym ciele, gardzącą modą (czasami do skrajności, bo potrafi chodzić przez kilka dni w tych samych ubraniach) i nie używającą makijażu (Szwecja 100%). Sytuacja wymaga od Sagi i Martina nawiązania współpracy i, choć Duńczyk stara się zaprzyjaźnić z koleżanką, ta pisze na niego skargę z powodu zaniedbań, które popełnił podczas spotkania na moście. Do końca sezonu są na siebie skazani, czasami rzeczywiście wyglądają, jakby przebywanie ze sobą było dla nich karą.

Historia jednego morderstwa ciągnie się przez cały sezon. Obok tego, widz otrzymuje bogatą historię obyczajową, zarówno z życia Martina i Sagi, ale także i „przeciętnego” obywatela zarówno jednego jak i drugiego kraju, kiedy to oba zaliczają się do tak zwanych państw dobrobytu. Szybko okazuje się, że morderstwo nie jest tylko zwykłą sprawą, którą należy rozwiązać. Domniemany morderca zajmuje ich nie tylko w sensie zawodowym, ale wpływa na ich życie osobiste. O ile w tej kwestii Martin już bardziej skłonny jest popadać w schematy, o tyle fascynujące jest bliższe poznanie życia Sagi. Jest osobą niepotrafiącą nawiązać relacji społecznych (bo na początku wydaje się, że po prostu trzyma dystans do duńskiego partnera). Z jednej strony to oburza widza, nie lubi tej postaci, potem docenia ją za trzeźwe decyzje, które potrafi podjąć, będąc właśnie tak zdystansowaną wobec innych. Dowiadujemy się, że w przeszłości wydarzyło się w jej rodzinie nieszczęście, które spowodowało, że teraz potrafi komunikować się z ludźmi tylko na podstawie konkretnych poleceń. Obok rozwijającej się fabuły dotyczącej morderstwa, fascynujące jest oglądanie tych dwóch różnych bohaterów w ich codziennym życiu.

Drugi sezon również zaczyna się od zdarzenia przy moście nad Sundem. Tym razem wpłynął na niego statek. Nikt nie ucierpiał w wypadku, bo… statek był pozbawiony kapitana i załogi. Policja znalazła pod pokładem kilka uwięzionych osób. Jak się później okazało, ktoś zaraził je dżumą. Ponownie jedna zbrodnia ciągnie się przez sezon, ale wydarzenia z poprzedniej części nie pozwalają Martinowi i Sadze działać z czystą kartą. W dodatku nie mają już do czynienia z jednym mordercą, a zorganizowaną grupą przestępczą. W pierwszym sezonie widz odkrywał tożsamość sprawcy, zanim udało się to Sadze i Martinowi. W drugim dokonano zabiegu w stylu kryminałów Jo Nesbø. W połowie sezonu widz teoretycznie już wie, na kogo poluje policja, by w ostatnim odcinku, razem z funkcjonariuszami, dowiedzieć się, że przestępcą jest ktoś zupełnie inny.
111111[foto. www.wikiwand.com]

Trzeci sezon został wyświetlony już w połowie. Mam w zwyczaju oglądać całość sezonu, więc nie wiem jeszcze, jakie zmiany poczyniono w stosunku do poprzednich sezonów. Z trailera można było się tylko dowiedzieć, że porwano Hansa Pettersona (Dag Malmberg), szefa Sagi. Może być to ciekawe, biorąc pod uwagę rolę, którą do tej pory spełniały postacie drugoplanowe. Współpracownicy Sagi i Martina są trochę w tle, pracują w szwedzkim biurze lub krążą wokół duńskiego komisariatu, jednak nie spełniają funkcji magicznej różdżki – nie znajdują niczego z powietrza, są wiarygodną pomocą. Tak samo jest z bliskimi Martina czy Sagi. Wszyscy są inni, niestandardowi, zarysowują cechy głównych bohaterów, ale ich nie przyćmiewają.

Na pewno wielką zaletą produkcji jest rzetelność wykonania. Budżetu nie wykorzystano na zbędne zabiegi, a jednocześnie nie umuje to jakości całości. Most nad Sundem pokazuje Danię i Szwecję jako zamożne, rozwinięte kraje, jednak z wieloma problemami społecznymi w każdej klasie (pojawia się nośny obecnie wątek z imigrantami z Bliskiego Wschodu, gdzie ojciec rodziny, ewidentnie poszkodowany przez rasowych Duńczyków, przyjmuje ze spokojem niesprawiedliwy wyrok sądu). Nie ma pięknego słońca i ślicznych dziewczyn. Kopenhaga i Malmö są zamglonymi miastami, gdzie ciągle wieje wiatr. Trwałą pozostałością serialu jest główna piosenka Hollow Talk zespołu Choir of Young Believers. Utwór na pewno godny polecenia na wieczory. Zresztą, sama bardzo lubię, kiedy twórcy używają jednej piosenki w „odpowiednich” miejscach serialu (jak się dzieje z Carry On My Wayward Son Kansas w serialu Supernatural). Most nad Sundem trafił do mnie od pierwszego odcinka. Wszystko jest w nim zaplanowane, widz nie zdąży się znudzić, a jednocześnie nie opuszczają go nerwy. Godne polecenia każdemu, kto szuka porządnego kina na dobre tygodnie. O kolejnych propozycjach w kolejnych odsłonach cyklu.