Nasza dziennikarka, Sara Watrak, wzięła udział w programie „Milionerzy” i wygrała 10 tys. złotych. Po emisji odcinka otrzymała wiele pytań na temat swojego występu. Sara postanowiła podzielić się z nami swoimi przemyśleniami i wskazówkami. 

Skąd pomysł, by się zgłosić do tego programu? 

Zawsze lubiłam quizy, różne zagadki i teleturnieje. Odkąd Milionerzy wrócili na antenę, oglądałam każdy odcinek. Stwierdziłam, że spróbuję swoich sił.

Czy to był Twój pierwszy raz w Milionerach?

Nie, po raz pierwszy wystąpiłam w Milionerach w marcu, jednak nie udało mi się wówczas dostać na fotel przed Hubertem – miałam ogromnego pecha, w konkurencji „Kto pierwszy, ten lepszy” dwukrotnie zajęłam… drugie miejsce.

Jakie to uczucie siedzieć na krześle eliminacyjnym, a jakie siedzieć na fotelu gracza?

Przed nagraniem wydawało mi się, że najgorsze są eliminacje i że jak już je przejdę, to pójdzie z górki. Tymczasem na fotelu gracza człowiekowi towarzyszy olbrzymia niepewność – gra w Milionerach toczy się przecież o realne pieniądze. Czytałam jednak komentarze, że nie było po mnie widać zdenerwowania, co za ulga!

Z jakim założeniem przyszłaś do programu?

Moim założeniem było wygrać cokolwiek. Ale wiadomo, lepsze 10 tys. niż 1000 zł. Wiedziałam, że moja gra w „Milionerach” będzie dość zachowawcza i ostrożna. Dlatego też wycofałam się przy pytaniu za 20 tys. i brałam koła, kiedy to, co świtało mi w głowie, było zbyt ciemne.

Co było Twoim celem?

Moim celem było nie powiedzieć nic głupiego i chyba się udało! Gdzieś w głębi liczyłam też na to, że wygram więcej niż 1000 zł… I udało się!

Jak oceniasz trudność pytań?

Gdy siedzi się przed telewizorem, większość pytań wydaje się łatwych. Prawdopodobnie gdybym spędzała wieczór na kanapie, nie wahałabym się, odpowiadając na pytania, przy których wzięłam koła ratunkowe. W studiu stres i emocje robią swoje. Muszę jednak przyznać, że widziałam w Milionerach prostsze pytania niż moje.

Które z pytań uważasz za najtrudniejsze?

Najtrudniejsze było dla mnie zdecydowanie ostatnie pytanie za 20 tys. Gdy je zobaczyłam, otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia (co być może zauważyliście, oglądając odcinek). Nigdy nie słyszałam nazwy kozłek lekarski, z niczym mi się nie kojarzyła.

Czy były pytania, nad którymi nie musiałaś się zbyt długo zastanawiać?

Pierwsze pytanie o Stary Kontynent oraz pytanie dotyczące Beatlesów były dla mnie naprawdę proste i nie musiałam się przy nich dłużej zastanawiać.

Dlaczego nie chciałaś postawić na intuicję i zaryzykować?

Lepiej mieć 10tys. zł czy 1000 zł? Moja intuicja była jedynie intuicją, niepodpartą żadną wiedzą, więc ryzykowanie byłoby w tym przypadku nierozsądne.

Czy jesteś zadowolona ze swojego wyniku? 

Tak, jestem zadowolona – może towarzyszy mi lekki niedosyt, bo jednak w programie można wygrać o wiele większe kwoty, ale cieszę się z tego, co mam, i nie uważam, żeby gra w Milionerach poszła mi źle.

Jak się współpracowało z Hubertem Urbańskim? 

Hubert Urbański to naprawdę zaskakujący człowiek o nietypowym usposobieniu, z jednej strony próbował mnie rozluźnić, zadając pytania, z drugiej – stresował mnie chyba samą swoją obecnością.

Jak na wygraną zareagowali twoi bliscy?

Najbliżsi byli ze mnie bardzo dumni, co więcej – swoją radość i dumę wyrażały nawet nieznane mi osoby. Otrzymywałam gratulacje oraz miłe słowa od nieznajomych, ludzie pisali do mnie, że rozsławiłam Nieszawkę, że też kochają podróże, że pięknie wyglądałam na wizji.

Czy po emisji wydarzyło się coś, co Cię zaskoczyło?

Zadziwił mnie cały szum wokół mojej osoby. Zdawałam sobie sprawę z tego, że pewnie otrzymam trochę wiadomości z gratulacjami, ale zupełnie nie przewidziałam tego, że będą do mnie pisać nieznani ludzie, że mój Facebook w ciągu kilkunastu minut zapełni się powiadomieniami i że nagle mnóstwo osób będzie chciało dodać mnie do znajomych. Poza tym ogromnym zaskoczeniem było dla mnie to, że znalazłam się wszędzie. Pisały o mnie zarówno media toruńskie, jak i ogólnopolskie. Dodatkowo screeny z moim wizerunkiem wylądowały na licznych niezbyt poważnych fanpage’ach. Nigdy nie sądziłam, że stanę się memem. Zaskoczyło mnie także to, że po emisji odcinka odezwała się do mnie daleka krewna, z którą wcześniej nie miałam kontaktu.

Zdradzisz, na co przeznaczysz wygraną? 

Wygraną chciałabym przeznaczyć na podróż, co pewnie nie będzie żadną niespodzianką, ale nie wiem jeszcze, którą stolicę europejską wybiorę. Dzięki wygranej mogę polecieć gdzieś na dłużej niż dwa dni i wybrać taką stolicę, na którą pewnie jeszcze długo bym oszczędzała.

Co możesz doradzić osobom, które chciałyby pójść w Twoje ślady i zagrać w Milionerach?

Przede wszystkim wyślijcie formularz. Wypełnienie go nie zajmie Wam dużo czasu. A to może zmienić Wasze życie. To zabrzmi banalnie, ale postarajcie się nie stresować. Czytajcie pytania na głos. Mnie rozważania na głos bardzo pomogły. I nie przejmujcie się hejterami – cokolwiek powiecie (albo i nie) i tak znajdą sposób, by zmieszać Was z błotem.

Czy gra w Milionerach zmieniła coś w Twoim życiu?

Można by powiedzieć, że – biorąc pod uwagę wielkość nagród w Milionerach – nie wygrałam dużo. Ale to nie sprawiło, że po emisji było o mnie cicho. Ta chwilowa rozpoznawalność i fakt, że w wielu miejscach w Internecie widziałam swoją twarz, nieco mnie przytłoczyły. Jednak wydaje mi się, że na dłuższą metę mój występ w programie wpłynął bardzo pozytywnie na moje życie – zyskałam nowych czytelników bloga, mogłam opowiedzieć o występie dziennikowi „Nowości”, co było przemiłym doświadczeniem. No i podreperowałam swój budżet. A to, że miałam okazję wystąpić w telewizji, zapamiętam do końca życia. Niesamowita przygoda.

Odcinek z udziałem Sary możecie obejrzeć tutaj.