• Disco polo? Gdzieee tam, nie słucham. Nawet nie znam tych wszystkich zespołów, jakieś Boys, co to w ogóle…
  • A kto na imprezie u Anki śpiewał na całe gardło Niech żyje wolność, wolność i swoboda i kazał cały czas puszczać Jesteś szalona?

Powiedzmy sobie wprost. Nikt się do tego nie przyzna, ale każdy z nas kocha disco polo. Oficjalnie każdy z nas mówi, że z polskiej muzy to Chopin, ewentualnie Grechuta i Kaczmarski. A tak naprawdę każdy z nas zna na pamięć szlagiery tego gatunku. Nieważne skąd – z oglądanych w młodości programów na Polsacie, z wesel, komunii, chrzcin i styp na wsi, z imprez w akademiku. Może z ukradkowego oglądania Polo TV. Disco polo znają wszyscy. I disco polo kochają wszyscy, bo ta muzyka płynie w naszym krwioobiegu, jest częścią naszego DNA. Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina.

Co łączyło w latach 90. Anglię i Polskę? Na pewno nie sukcesy piłkarskich drużyn. Za to w obu tych państwach można znaleźć pewne podobne tendencje w dziedzinie muzyki. W jednym i drugim kraju muzykę popularną zdominowało granie dumnie odnoszące się do muzycznych korzeni danego kraju. Twórcy angielskiego britpopu inspirowali się brzmieniami mistrzów wyspiarskiego rocka i popu – od Beatlesów, Stonesów po twórców glam rocka, punka i nowej fali, nie zapominając o tradycjach wodewilu. Polacy sięgnęli jeszcze głębiej do korzeni. Disco polo wydaje się odczytaniem na nowo ludowych piosenek wiejskiego folkloru, towarzyszących polskim chłopom właściwie przy każdej okazji – od wesela po świniobicie. Oczywiście wszystko opakowane w nowoczesne – jak na Polskę, bo w latach 90. w każdym kraju zachodu zostałyby wyśmiane – brzmienia syntezatorowe, okraszone rytmami z automatu. Na pewno twórcy disco polo sporo zawdzięczają muzyce pop lat 80. – tacy wykonawcy jak OMD, Pet Shop Boys i a-ha musieli być sporymi wzorami dla pionierów, jednak największy dług zaciągnęli u artystów gatunku italo disco. Proste taneczne rytmy, proste linie wokalne, proste brzmienia syntezatorów, proste teksty i dużo dobrej zabawy, a także szczypta seksu – to domena tego włoskiego (choć w dużej mierze tworzonego przez… Niemców) gatunku muzyki popularnej. Sam termin disco polo był przecież odpowiednikiem italo disco, a wymyślił go Sławomir Skręta, założyciel największej wytwórni płytowej gatunku (trafniej byłoby powiedzieć – wytwórni kasetowej), Blue Star z Białegostoku. Za to polo nie miało wiele wspólnego z prawdziwym amerykańskim i europejskim disco – podstawą rytmiczną tej muzyki była tak naprawdę ludowa polka. Podobnie jak jego przodkowie, czyli wiejskie piosenki ludowe, od razu stało się muzyką numer jeden na wszelkiego rodzaju imprezach, szczególnie na wsi. Nie da się ukryć, że disco polo jest jednak muzyką mniejszych ośrodków, a uwielbienie dla tej muzyki rośnie proporcjonalnie do zbliżania się do wschodniej granicy Polski. Co zresztą koresponduje z faktem, że muzyka bardzo zbliżona do disco polo cieszyła się popularnością także w byłym ZSRR – pamiętacie zespół Łaskawyj maj i Biełyje rozy? Absolutną stolicą polo był Białystok, siedziba głównych wytwórni muzycznych. Na wschodzie Polski dyskoteki powstawały jak grzyby po deszczu. Co wcale nie oznacza, że w przypadku tej muzyki „widać zabory”. Ja pochodzę z Kujaw i będąc dzieckiem nie bardzo byłem nawet świadomy, że inna muzyka niż disco polo istnieje.

Britpop nie osiągnął chyba aż takiego pułapu popularności. Disco polo było muzyką Polaków w wieku od 5 do 105 lat, angielskich zespołów rockowych słuchała jednak głównie młodzież. Z tym że britpop był na wyspach totalnym mainstreamem. Oasis, Blur i Suede lecieli w telewizji i radiu non stop, a z każdego okna słychać było głos Liama Gallaghera. Jednak polskiemu odpowiednikowi britpopu musiało wystarczyć właściwie tylko granie z okien prywatnych mieszkań. Disco polo słuchali wszyscy, ale w mediach reprezentowane było dość nieśmiało. Co prawda w 1992 roku Telewizja Polska transmitowała gigantyczną Galę Piosenki Chodnikowej i Popularnej w Sali Kongresowej (sic!), a w sylwestra 1995 roku widzowie TVP zamiast do piosenek Beaty Kozidrak mogli się bawić do rytmów disco polo, ale „muzyka chodnikowa” była de facto undergroundem w warunkach Polski lat 90. Polo grało niewiele stacji radiowych, i były to prawie wyłącznie prywatne rozgłośnie lokalne. Torunianie mogli poznawać trendy w gatunku dzięki nadającej właściwie wyłącznie disco polo stacji radiowej Las Vegas z Ciechocinka. Medialną przystań znalazła w TV Polsat, której zarzucano trafianie w niskie gusta, ale jako jedyna stacja wydawała się naprawdę spełniać oczekiwania Polaków. Ogromną koniunkturę na chodnikowe brzmienia napędzały dwie telewizyjne listy przebojów – „Disco Polo Live” w sobotnie wieczory, prezentujący wykonawców wytwórni Green Star (prowadzący – niejaki DJ Pietrek), i emitowany w niedzielne poranki kultowy „Disco Relax” z nieco bardziej „dorosłymi” propozycjami wytwórni Blue Star. Ten drugi program, prowadzony przez Tomasza „Normana” Samborskiego najbardziej zapisał się w pamięci widzów. Nienawidzony zapewne przez hierarchów kościelnych w równym stopniu co „Teleranek”, bo równie skutecznie odciągający od niedzielnej sumy. A przy okazji nieformalny wspólnik tysięcy polskich straganiarzy – wystarczył właściwie jeden występ danego zespołu na antenie Polsatu, by kasety szły jak woda. Oczywiście nikt nie prowadził specjalnie statystyk sprzedaży nośników muzycznych z disco polo (głównie kaset magnetofonowych, ale giganci gatunku wydawali i CD!), ale miało się wrażenie, że wówczas ta muzyka gościła w każdym polskim domu. Elektorat fanów disco polo był na tyle znaczący, że dostrzegli go nawet politycy. Zespół Bayer Full wspierał w kampanii prezydenckiej 1995 roku Waldemara Pawlaka z Polskiego Stronnictwa Ludowego, a Top One Aleksandra Kwaśniewskiego. Niektórzy sądzą, że właśnie dzięki utworowi Ole, Olek! kandydat Sojuszu Lewicy Demokratycznej zwyciężył…

Na początku XXI wieku disco polo zaczęło jednak Polaków chyba trochę uwierać. U progu wstąpienia do zjednoczonej Europy najwyraźniej nie wypadało słuchać przaśnych opowieści o majteczkach w kropeczki. Zainteresowanie kasetami disco polo na bazarach wyraźnie spadło, podobnie jak oglądalność kultowych programów muzycznych. W 2002 roku Polsat zdjął z anteny Disco Relax, co powszechnie odebrano jako koniec epoki. Ale disco polo nie dało się pokonać. Boys, Bayer Full i inni giganci nadal koncertowali w prowincjonalnych dyskotekach, ale w ciągu kilku lat – ku zaskoczeniu wszystkich – wrócili na świecznik! Marcin Miller zaczął brylować w telewizji – zarówno w talk show u Kuby Wojewódzkiego, jak na plenerowych koncertach telewizji Polsat. Grupa Sławomira Świerzyńskiego wywołała powszechne zainteresowanie mediów swoimi sukcesami w… Chinach. Pojawili się nowi artyści nurtu, którzy z szacunkiem odnosili się do dorobku poprzedników. Promowała ich stacja telewizyjna Polo TV, uruchomiona w 2011 roku, dostępna w sieci telewizji naziemnej – czyli tak naprawdę dostępna dla każdego. Młode wilki disco polo musiały stać się gwiazdami. I rzeczywiście, druga fala polo kreuje hity nie mniejsze niż pierwsza. Któż z nas nie słyszał Cztery osiemnastki Tomasza Niecika, Ruda tańczy jak szalona Czadomana, Kocham się w tobie Pięknych i Młodych, czy hitu nad hitami, Ona tanczy dla mnie Weekendu? Każdy słyszał. To jest prawdziwa muzyczna Polska, czy tego chcemy, czy nie. Nie przyjmą tego nigdy do wiadomości ani Trójkowe topy wszech czasów, ani kreowane na jego alternatywę topy indie-portali. Może czas na stworzenie topu wszech czasów, który naprawdę odda rzeczywistość i ukaże najpopularniejsze polskie piosenki? Poniżej nieśmiały zalążek idei, ograniczony – z racji naszego tematycznego Spodkopcowego cyklu – tylko do legendarnych utworów lat 90. Osobiście nie słucham disco polo i mój kontakt z tą muzyką ogranicza się do wesel, osiemnastek i imprez studenckich. Bo studenci także polo lubią! Fajnie, że Polska potrafiła stworzyć całkowicie rdzenny i tak naprawdę zupełnie oryginalny, własny gatunek muzyki pop. Nie ma sensu stygmatyzować disco polo i wypierać się go, traktować jak upośledzonego członka rodziny. Disco polo to muzyka, która płynie w krwi każdego Polaka. Bo wszyscy jesteśmy jedną rodziną w disco polo.

10. TOPLES – Ciało do ciała (1999)
Grupa Marcina Siegieńczuka zyskała sławę u schyłku pierwszej fali polo, ale lepiej późno niż wcale. Od poprzedników różnili się nieco nowocześniejszą produkcją, której blisko było do stylistyki dance. Choć debiutancką płytę wydali w 1999 roku, czyli chyba ostatnim dobrym dla gatunku roku, pod względem liczby wylansowanych hitów mogą konkurować z największymi. Ciało do ciała, przebój polskich dyskotek schyłku XX wieku był ich pierwszym, ale chyba nie największym hitem. Na kolejnych płytach pojawiały się takie perły gatunku, jak Kochaś, Hej dobry DJ, Sąsiadka (ze słowami Nie da ci tego ojciec, nie da ci tego matka, co może dać ci dzisiaj pobliska sąsiadka), a także włoski standard, wykonywany przez wielu artystów polo, słynna Straciłaś cnotę (czyli Sarà perché ti amo grupy Ricchi e Poveri). Wśród znanych utworów Toplesu jest także kawałek Nasza muzyka, który miał być prztyczkiem w nos dla wszystkich krytyków stylu disco polo. Trafność słów jest porażająca, bowiem słyszymy: Lecz niektórzy lepsi w cudzysłowiu/Upierają się, że/Że muzyka nasza bez wartości jest/Że zdania wyśpiewane mają głupią treść/Lecz kiedy na imprezach spędzają czas/Słuchają naszej muzy, słuchają nas/Śpiewają nasze teksty, nie myląc się/Skąd je dokładnie znają, to zadziwia mnie/Krótka odpowiedź na pytanie głupie/Wasza krytykę i tak mamy głęboko… Jednym słowem – zaorane.

9. SKANER – Lato w Kołobrzegu (1998)
Formacja Skaner Roberta Sasinowskiego, w przeszłości gitarzysty (hmm, tak) zespołu Boys, należała do najpopularniejszych, ale co tu dużo mówić, nie najbardziej twórczych grup disco polo. Ich dwa największe hity są dość dużymi zapożyczeniami. Pierwszy przebój, Nadzieja z 1996 roku był polską wersją piosenki Wiesna Wiaczesława Janko, standardu radzieckiej muzyki chodnikowej. To kolejny dowód na łączność kulturową Słowian w kwestii muzyki tanecznej. Utwór przyniósł Skanerowi nie tylko ogólnopolską popularność, ale także zwycięstwo w Pierwszym Ogólnopolskim Festiwalu Muzyki Disco Polo w Koszalinie! Dawne województwo koszalińskie było dla Skanera ważne także z innego powodu – położony w nim Kołobrzeg stał się miejscem akcji największego hitu zespołu, Lato w Kołobrzegu, ze słowami rewelacja na Bałtyku, lody, lody na patyku! Ani wódka ani wino nie zastąpią ci Bambino – przypominający stary slogan reklamowy kultowych lodów. Do popularności piosenki, oprócz chwytliwego refrenu, przysłużył się też dowcipny tekst o erotycznych podbojach plażowiczów i zabawny teledysk.

8. FANATIC – Czarownica (aka Rzeki przepłynąłem) (1990)
Jeden z pierwszych przebojów disco polo, znany z niezliczonej ilości coverów. W warstwie tekstowej definiujący stylistykę gatunkową, kreując sielankową wizję polskiej wsi blisko natury, która sprzyja zalotom młodych ludzi. Malowane na niebiesko okiennice/Słoneczniki wyglądają na ulicę – słyszymy na początku i już wiemy, że jesteśmy w domu, czyli na wsi. I wróżyłaś z mojej ręki, nie pytałaś/Wody dałaś, chleba dałaś, miodu dałaś/W sad wiosenny mnie powiodłaś między drzewa/I zacząłem swoją rzewną piosnkę śpiewać. Już miesiąc zeszedł, psy się uśpiły! Franciszek Karpiński, wybitny poeta sielankowy byłby dumny ze swoich naśladowców. W innym dużym przeboju, Łatwa dziewczyna, dystansowali się od hedonizmu i rozpusty lat 90., przestrzegając tytułową bohaterkę nie najcięższego prowadzenia, że Szybko miną beztroskie dni/Trzeba będzie przez życie iść/Dziewczyny łatwe dobrze znam/Chętne są, kiedy jestem sam. Discopolowi intelektualiści.

7. MILANO – O Tobie kochana (1996)
Co innego zespół Milano, autorzy najbardziej hedonistycznego utworu w historii disco polo, czyli Bara Bara z debiutanckiego albumu Jasnowłosa z 1993 roku. Tu nie ma miejsca na poezję. Wreszcie raz się odważyłem i do chatki zaprosiłem/Patrzę na nią, same wdzięki, potem hola do łazienki. A w owej łazience bara bara bara/riki tiki ta/jeśli masz ochotę/daj mi jakiś znak. Wolna miłość bez zobowiązań, mimo całej romantycznej generalnie otoczki, dość typowy motyw dla discopolowej twórczości. Trzeba jednak przyznać, że Milano podeszli do tematu z pewnym dystansem. Mówisz mi malutka,dlaczego noc za krótka/Lecz ja nie mam ochoty na twoje zaloty. Czyli generalnie co za dużo, to nie zdrowo. Grupa potrafiła jednak zdobyć się na sporo romantyzmu – ich drugi największy hit, trzy lata późniejszy O Tobie kochana, to niemal werteryczny opis friendzony: Pragnę przy niej być, tylko patrzeć w oczy jej/Czy wysłucha i wszystko będzie ok!/Nie wiem nawet czy odwzajemni miłość mi/Będę czekał cały czas. 

6. TOP ONE – Ole Olek! (1995)
Pionierzy. Pierwszy zespół disco polo z prawdziwego zdarzenia, choć ich pierwsze przeboje powstały wtedy, kiedy nikt jeszcze o takim gatunku nie mówił. Częściej używano określenia muzyka chodnikowa, a sami Top One, działający jeszcze w latach 80., wydawali się bardziej marzyć o przeszczepieniu na nurt polski italo disco, niż o tworzeniu nowego gatunku. Dowodem tytuł pierwszego przeboju zespołu, Ciao Italia, jawnie nawiązującego do włoskich korzeni interesującej nas muzyki. Niemniej jednak, formuła disco polo została zdefiniowana właśnie z boomem na Top One. Chociaż na albumie Poland Disco no. 1 z 1990 roku zagrał na gitarze w dwóch utworach lider Lady Pank, Jan Borysewicz (sic!!!) muzycy bazowali na syntezatorach i prostych rytmach z automatu, tworząc wzorzec dla kolejnych naśladowców. Na drugiej kasecie, Poland Disco no. 2 poszli krok dalej, zastępując własne kompozycje ludowymi przyśpiewkami, plus jeden utwór Boba Dylana (sic 2!!!) i Biały Miś, nieśmiertelny standard weselny. Top One leciało z każdego okna i samochodu w Polsce. Nic dziwnego, że popularnością zespołu podparł się w kampanii prezydenckiej Aleksander Kwaśniewski. Przemówił do samego rdzenia polskości i pokonał Wałęsę. Może gdyby Paweł Kukiz zaczął nagrywać w stylu disco polo, zdobyłby jeszcze więcej procent. A w ogóle to Top One na prezydenta.

5. CLASSIC – Hej, czy ty wiesz (1997)
Classic z Iłowa był zespołem, który w latach 90. był postrzegany jako największa konkurencja Boys. Ale była to konkurencja trochę niczym Beatlesów i Rolling Stonesów – tak naprawdę oba zespoły były swoimi ziomalami, nawet nagrali pięć wspólnych utworów. Niemniej jednak kolejne hity Classic i Boys szły łeb w łeb na listach, a Robert Klatt z partnerami wylansował niemal tyle samo hitów, co Marcin Miller. Jolka Jolka, Tam za rzeką, Jesteś wielkim spełnieniem, Warto żyć, Szatan z VII klasy (czyli standard turystyczny Lato czeka) w niczym nie ustępowały hitom Boysów. Po latach najlepiej pamiętanym ich utworem jest jednak chyba sentymentalna wizja utraconej miłości, Hej czy ty wiesz. Smutny tekst kontrastuje ze żwawą melodią, ale komu to przeszkadzało. Polecam przy okazji wideoklip, z przeglądem polskiej mody casual lat 90.

4. SHAZZA – Bierz co chcesz (1995)
Kleopatra disco polo. Magdalena Pańkowska mimo BARDZO przeciętnych warunków wokalnych była absolutnie kobiecym numerem jeden na scenie interesującego nas gatunku, zaskakująco, jeśli się o tym pomyśli z perspektywy czasu, zmaskulinizowanego. Co było przyczyną gigantycznych sukcesów artystki? Image, chyba jednak image. Grzywka Shazzy to obok fryzury na czeskiego piłkarza najbardziej pamiętny wizerunek disco polo. Jednakże, jak na damę przystało, była w swoim wizerunku jak najdalsza od estetyki koszmarnych pseudosportowych dresów (patrz Skaner), brylując w eleganckich, seksownych kreacjach, niemal zawsze w kolorze black. Pańkowska była ikoną seksu tamtych lat, trafiając zresztą nawet na okładkę „Playboya”, który, co by nie mówić, nie jest pismem dla ludu pracującego miast i wsi. Coś jeszcze? A no tak, piosenki. Baiao bongo, Egipskie noce, Miłość i zdrada, Tak bardzo zakochani, 18 lat – wszyscy to znają. A najsłynniejszy hit to oczywiście Bierz co chcesz, z pamiętnym teledyskiem w… piekarni. Nic dziwnego, że płyty Kleopatry polo rozchodziły się jak świeże bułeczki.
PS. W 1999 roku na festiwalu w Opolu Shazza śpiewała duet z Pawłem Kukizem.

3. AKCENT – Życie to są chwile (1994)
Z utworów będących afirmacją życia w myśl zasady Carpe diem Polacy mają generalnie do wyboru dwa. Ci „wychowani na Trójce” wybierają Naiwne pytania Dżemu, z refrenem w życiu piękne są tylko chwile. Cała reszta wybierze najbardziej pamiętny utwór najsłynniejszego, obok Izabelli Scorupco i Marka Citki, białostocczanina lat 90., Zenona Martyniuka. Posiadacz najbardziej charakterystycznego głosu disco polo dostarczył cały szereg przebojów. Dzięki utworom Moja gwiazda, Królowa nocy i Dziewczyna z klubu disco dał się poznać jako czołowy romantyk nurtu, ale był także wybitnym filozofem. Życie, to są chwile, chwile/Tak ulotne, jak motyle/A zegar daje znak/Nie zatrzymasz go i tak – pod tym podpisać mógłby się sam Horacy. Trochę sobie śmieszkujemy, ale trzeba przyznać, że Martyniuk jest naprawdę niezłym tekściarzem, co akurat niestety u muzyków disco polo jest rzadkością.

2. BAYER FULL – Wszyscy Polacy (1995)
Polska muzyka popularna zna wiele utworów, których tematem jest… Polska właśnie. Generalnie jednak, od Kazika po Ciechowskiego, twórcy rockowi ukazują więź z naszym krajem w szarych barwach, jeśli przyznając się do miłości, to do miłości toksycznej, ale bez której żyć się nie da – tak jak w Nie pytaj o Polskę lidera Republiki. Nie ma zbyt wielu utworów afirmujących bycie Polakiem. Ale od czego jest disco polo. Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina to Mazurek Dąbrowskiego lat 90., niekwestionowany hymn, który właściwie powinno się słuchać na baczność. Ale w sumie po co, skoro lepiej złapać się za ręce lub przytulić, i celebrować nasze polskie braterstwo. Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna, każdy czuje pewne trudne do opisania patriotyczne napięcie, słuchając tego utworu. Nie pytaj mnie, dlaczego mieszkam w Polsce, mieszkam tu tu tu bo wszyscy Polacy to jedna rodzina.

1. BOYS – Jesteś szalona (1997)
Beatlesi disco polo, bez żadnej wątpliwości największy zespół gatunku wszech czasów. Liczba hitów, jaką wylansował Marcin Miller z kolegami (których rola i konieczność funkcjonowania w zespole zawsze była niejasna, skoro generalnie jeden śpiewa, a reszta tańcuje) porównywalna jest chyba tylko z liczbą przebojów Czwórki z Liverpoolu. Wolność, Usłysz wołanie, Miłość, Zabawa we wsi, To nie USA, Wspólne inicjały, Tylko ty, Przeszło minęło, Chłop z Mazur, Biba – znamy je wszystkie, nawet jeśli nie po tytułach. Cytaty z zespołu przesiąknęły do polszczyzny, doskonale oddając polski charakter narodowy. Niech żyje wolność, wolność i swoboda – mogliby krzyczeć wąsaci sarmaci na sejmiku w XVII wieku. Jeśli ktoś się w tańcu nie pierdoli, to znaczy że działa bezkompromisowo i wbrew wszystkiemu. Dokładnie tak jak Boys, którzy od obiektu kpin zwolenników „dobrej muzyki” przeszli do statusu ulubieńca mainstreamowych mediów. Marcin Miller w studiu Kuby Wojewódzkiego nikogo już nie dziwi, nie dziwi też jako gwiazda plenerowego koncertu Polsatu. Żaden z jego występów nie może się obyć bez tego utworu. Jeśli oni są Beatlesami polo, to Szalona, pochodząca z płyty O.K. (Sierżanta Peppera gatunku) jest jego Hey Jude albo Yesterday, utworem ostatecznym. Polskim hitem wszech czasów. Być może są Polacy, którzy nie znają Autobiografii Perfectu, ale na pewno nie ma takiego, który by nigdy nie słyszał Jesteś szalona. I który by nigdy tego nie nucił. Amen.